- W tym sezonie nie mam szczęścia. Van Dijk miał odejść latem, ale został. Odszedł dopiero zimą. Wiele czynników nałożyło się na moją sytuację. Nie było żadnych kontuzji i kartek. Walczymy teraz o utrzymanie, trener stawia na doświadczonych zawodników. Ja cały czas ciężko trenuję, ale brakuje mi trochę szczęścia, żeby dostać szansę. Nie mogę się jednak załamać, nie mogę szukać wymówek - mówi obrońca Southampton, Jan Bednarek.
Ciężko jest w mądry sposób rozpocząć rozmowę z piłkarzem, który nie gra.
- I jest zdrowy.
Przed wyjazdem do Anglii mówiłeś: "Wiele osób myśli, że idę na skazanie i po to, by siedzieć na ławce, a Jan Bednarek jest gotowy, by grać w Anglii i mocno w to wierzy".
- To nie jest tak, że się poddałem i nie mam szans na granie. Droga na szczyt nie jest prosta. Nie da się tam wejść bez problemów i to jest fajne w życiu. Dopiero z perspektywy czasu widać, że warto było się wkurzać, mieć wyrzeczenia i słuchać narzekania ludzi. Żeby osiągnąć sukces trzeba mocno pracować. Jestem przekonany, że w końcu zacznę grać. Ludzie nie zdają sobie sprawy z przeskoku, jaki jest między ekstraklasą a Premier League. To dwa inne światy.
Przed wyjazdem zdawałeś sobie sprawę z tego, że ta różnica jest tak duża?
- Uwierz mi, że na treningach czasami łapię się za głowę. Jak złapią ciebie w dziadku, to nie masz szans, żeby wyjść. Wiedziałem, że poziom w Anglii jest świetny, ale nie myślałem, że aż tak. Southampton to nie jest Real Madryt czy Manchester City, a jest naprawdę wysoko. Oglądając tę ligę w telewizji nie zdajesz sobie do końca z tego sprawy. Myślisz, że oni tak samo kopią piłkę, ale sposób myślenia, przygotowanie taktyczne i techniczne, to jest inny poziom. Nie osiągnie się tego poziomu w moment. Muszę pracować, żeby dostać szansę. Dlatego tak ważna jest pokora.
Nie wierzę, że podchodzisz do tego tak spokojnie.
- Też się denerwuję, że nie gram. To normalne, bo każdy kto jest piłkarzem chce być na boisku, grać w meczach, a nie tylko trenować. Ale przecież się nie popłaczę i nie będę chodził do trenera obrażony, że chcę grać. Wiem, że muszę sobie poradzić z tą sytuacją. Mogę mieć trudny moment po jednym treningu, a mogę przez miesiąc. Najważniejsze jest to, żeby się pozytywnie nakręcić. To nie jest łatwe, tym bardziej w sytuacji, w której nie gram. Jasne, że były momenty, w których byłem sfrustrowany i zły, ale otaczają mnie ludzie, którzy nie pozwalają mi myśleć negatywnie. Staram się znaleźć sobie jakieś zajęcie i spędzać jak najwięcej czasu ze znajomymi.
Mieszkasz jednak daleko od swojej rodziny i po treningu wracasz do pustego domu.
- W klubie spędzamy codziennie kilka godzin. Gdy wracam do domu, to jestem często tak zmęczony, jakbym chodził do pracy od 8 do 16. I też musze odpocząć. Czasami chcę poleżeć na kanapie i się zrelaksować. Sytuacja, w której nie gram nie jest łatwa, ale kształtuje mój charakter. Nie ukrywam tego, że współpracuję z psychologiem. Uważam, że piłkarz może się rozwinąć fizycznie, taktycznie, ale też mentalnie. Ta praca mnie rozwija. W piłce nożnej ważna jest głowa i to nie jest tak, że jak zacznę grać, to przestanę rozmawiać z psychologiem. On pomaga mi radzić sobie z presją.
Nie miałeś żadnego momentu zwątpienia? Może warto było wybrać inny klub?
- Mimo tego że nie gram jestem zadowolony z mojego wyboru. Rozwinąłem się jako piłkarz. Fizycznie i psychicznie. Wiele zawdzięczam Anglii. Podobnie było w Górniku Łęczna. Gdy nie grałem to kształtował się mój charakter. Teraz jest podobnie. A gdy nadejdzie ten moment, to muszę go wykorzystać.
Wspomniana sytuacja z Górnika Łęczna pomaga Tobie zrozumieć obecną?
- W Lechu ta droga też nie była łatwa. Zadebiutowałem, a potem przez długi czas nie grałem. Poszedłem na wypożyczenie, na którym też nie grałem. Potem dostałem szansę i ją wykorzystałem. Wyjeżdżałem do Anglii z nadziejami. Inaczej sobie to wyobrażałem. Życie jednak to wszystko zweryfikowało. To, że mamy wyzwania jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Życie nie daje nam tego, co chcemy. Uczy nas i pokazuje, że możemy stać się lepszymi osobami.
W Lechu pomogła kontuzja Paulusa Arajuuriego.
- Też przegrywaliśmy, to nie była łatwa sytuacja. W Kielcach straciliśmy cztery bramki i kilka dni później graliśmy Puchar Polski z Podbeskidziem. Była na nas mega presja, bo nie mogliśmy przecież przegrać z pierwszoligowcem. Miał grać Paulus, ale na spacerze powiedział, że nie da rady. Wszedłem za niego do składu i potem grałem wszystko. Potrzebny jest taki przełomowy moment, żeby trener zobaczył, że warto na kogoś postawić. Gdy jednak szansa przyjdzie, to trzeba ją wykorzystać. To nie jest tak, że ja teraz leżę. Jestem cały czas pod prądem, bo gdy przyjdzie czas muszę wykorzystać szansę.
Jesteś gotowy do debiutu w Premier League?
- Mogę powiedzieć, że jestem gotowy, ale ten mecz zweryfikuje moje słowa. Ciężko pracuję i jestem przygotowany do tego, by dostać szansę. Najważniejsze, żebym był pod prądem. Cały czas trenuję tak ciężko, jakbym zaraz miał zagrać po raz pierwszy w lidze. Mam za sobą dwa występy w Pucharze Ligi, ale czekam na debiut w lidze. Czy będzie? Tego nie wiem. Jestem przygotowany na to, by wykorzystać szansę. Najpierw muszę jednak ją dostać.
Masz przeczucie, że masz jeden mecz? I gdy dostaniesz szansę do gry, to będzie to ta jedyna?
- Nie mogę sobie nakładać dodatkowej presji związanej z debiutem. Nie od dziś gram w piłkę. Muszę zagrać to, co potrafię. To nie tak, że nagle zapomnę jak się gra. Nie muszę robić fajerwerków. Obrońca musi być solidny i mądry. Muszę pokazać spokój.
Sytuacja Twojej drużyny nie pomaga w walce o skład. W lidze jesteście dopiero na osiemnastym miejscu.
- W tym sezonie nie mam szczęścia. Van Dijk miał odejść latem, ale został. Odszedł dopiero zimą. Wiele czynników nałożyło się na moją sytuację. Nie było żadnych kontuzji i kartek. Walczymy teraz o utrzymanie, trener stawia na doświadczonych zawodników. Ja cały czas ciężko trenuję, ale brakuje mi trochę szczęścia, żeby dostać szansę. Nie mogę się jednak załamać, nie mogę szukać wymówek. Wierze, że zasługuję na szansę i ją dostanę.
Jesteś spokojny o utrzymanie?
- Zawsze, gdy jesteś w strefie spadkowej, to jest trochę niepewności. Zostało nam jednak osiem meczów. Nie widzę opcji, żebyśmy spadli. Jesteśmy mega mocni, mamy dużo jakości, za dużo, by spaść. W Anglii trzeba dołożyć do tego pracę, ale kiedy masz piłkę przy nodze, to o wszystkim decyduje jakość piłkarska i kreatywność. Myślę, że damy radę. Na pewno się utrzymamy. Myślę, że z nowym trenerem Markiem Hughesem zrobimy krok do przodu i się utrzymamy. Mamy jeszcze półfinał Pucharu Ligi z Chelsea na Wembley. Jest szansa, żeby ten sezon uratować.
Dużo się nauczyłeś od van Dijka?
- On przeszedł do Liverpoolu za 75 mln funtów. To mega dobry obrońca. Czytałem, że to obrońca, że przepłacili. Trenowałem z nim i to czołówka światowa. W powietrzu nikt z nim nie wygra. Na boisku jest szybki. Ma wszystko, żeby być świetnym środkowym obrońcą. Myślę, że w przeciągu dwóch lat będzie najlepszy na swojej pozycji.
Pieniądze, które za niego zapłacili robią wrażenie.
- Uwierz mi, że nie przepłacili. Zasłużył na tę cenę ciężką pracą i osiągnął swój cel. To przykład na to, że nie trzeba być ofensywnym piłkarzem, żeby klub zapłacił za ciebie duże pieniądze.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Zapisz się do newslettera