- Oczywiście tym sportowym celem jest dla nas mistrzostwo, ale było także wiele innych wyzwań, które zrealizowaliśmy. Cieszymy się i szanujemy ten wynik. Jesteśmy wszyscy sportowcami: mowa tutaj o trenerach, całym sztabie i zawodnikach. Rywalizacja dla nas jest naturalna i chcieliśmy w niej osiągnąć jak najlepszy wynik. I pewnie gdybyśmy nie zdobyli mistrzostwa, to byśmy się tym przejęli - mówi w wywiadzie podsumowującym sezon trener juniora młodszego, Bartosz Bochiński.
Emocje po zeszłotygodniowym finale już opadły?
- Tak. Myślę, że tak. To nie były dla nas łatwe mecze. Od początku ja i cały sztab szkoleniowy patrzyliśmy na rywalizację z Ruchem Chorzów, jak na dwumecz. Nasza perspektywa była szersza. Wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy. Emocje już upadły. Cieszę się, że udało się wyjść z cienia poprzednich roczników, które także zdobywały tytuł. Teraz chwila odpoczynku i ruszamy dalej.
Od początku nie ukrywaliście, że waszym celem jest mistrzostwo i celujecie w walkę o tytuł.
- Mistrzostwo nie było celem samym w sobie. Rozmawialiśmy już o tym, że ta drużyna nie ma celu minimum. Oczywiście tym sportowym celem jest dla nas mistrzostwo, ale było także wiele innych wyzwań, które zrealizowaliśmy. Cieszymy się i szanujemy ten wynik. Jesteśmy wszyscy sportowcami: mowa tutaj o trenerach, całym sztabie i zawodnikach. Rywalizacja dla nas jest naturalna i chcieliśmy w niej osiągnąć jak najlepszy wynik. I pewnie gdybyśmy nie zdobyli mistrzostwa, to byśmy się tym przejęli. Cele szkoleniowe akademii są jednak inne. Odniesiemy sukces, mówię o sztabie, gdy za jakiś czas zobaczymy tych chłopaków przy Bułgarskiej.
Zdobycie mistrzostwa, sięgnięcie po trofeum, to przede wszystkim wspomnienia. Rzecz bezcenna.
- I bardzo to szanujemy. Ten sezon był dla nas pełen doświadczeń, które mają procentować w przyszłości. Zdobycie tytułu to bezcenne uczucie. Możemy też powiedzieć, że przez ten rok zebraliśmy pełno wspomnień, stworzyły się więzi, które są dla nas istotne. Nigdy nie powiem, że przez ten sezon nic się nie wydarzyło. To nie tylko czwarte mistrzostwo z rzędu dla Lecha. To jedno z trudniejszych, jeśli nie najtrudniejsze mistrzostwo. Dysponowaliśmy najmłodszą kadrą, grali u nas z powodzeniem zawodnicy z rocznika 2002. Większość tworzyli chłopacy z 2001, wspierali nas także ci z 2000. Stworzyliśmy zespół, który był wstanie zdobyć mistrzostwo.
Dużym wyzwaniem dla wszystkich drużyn akademii było umiejętne zarządzanie wszystkimi zawodnikami. Zespół juniora młodszego dawał szansę gry trampkarzom, a sam wysyłał chłopaków do gry w juniorze starszym.
- To bardzo istotne w naszej codziennej pracy, żeby komunikacja między zespołami była na wysokim poziomie. Dajemy taką możliwość zawodnikom, którzy na to zasługują. Jeśli grali to nie dlatego, by przetrwać, a dlatego że byli na to gotowi. Sporo zawodników, którzy trenowali z nami, mieli szansę do debiutu w Centralnej Ligi Juniorów. Rywalizacja na wyższym poziomie to dla nas dodatkowy bodziec do rozwoju. Wszystko po to, by przynieść efekty w przyszłości.
Dobrą wiadomością dla was jest to, że rozgrywki w przyszłym sezonie ulegną reformie. Poziom rywalizacji będzie większy.
- Zdecydowanie, nie raz już to powtarzałem. Oczywiście szanujemy pracę w innych ośrodkach w Wielkopolsce. Zdarza się przecież, że zawodnicy z tych klubów trafiają do Lecha. Musimy jednak patrzeć na swój interes. Jesienią, mówiąc wprost, rywalizacja była dla nas zbyt łatwa. Cieszę się, że PZPN zreformował rozgrywki. Od razu ruszymy z poziomu ligi makroregionalnej. Podniesienie poziomu rywalizacji jest równoznaczne z podniesieniem poziomu rozwoju naszych chłopaków. Z punktu widzenia szkoleniowców to bardzo ważne, bo każdy kolejny mecz będzie dla nas wyzwaniem. Dla kategorii wiekowych U-15 i U-17 to nowość. Będziemy obserwowali to jak te rozgrywki przebiegają, bo zawsze warto je udoskonalać. Być może to wstęp do tego, by w naszej kategorii wiekowej rozgrywki wyglądały tak jak w Centralnej Lidze Juniorów?
O mistrzostwo będzie trudniej. Nie martwi was to?
- Absolutnie nie. To motywacja do tego by się rozwijać. Liczy się to, by chłopacy mieli okazję do rozwoju. Jeśli tak będzie, to będę zadowolony. Na pewno nie składamy broni. Wiemy, co czeka nas w przyszłym sezonie. Jesteśmy na to przygotowani.
Wpierw jednak pora na odpoczynek i zasłużony urlop.
- To prawda. Przy okazji chciałem podziękować za wsparcie, które dostaję on żony, syna i najbliższych. To dla mnie bardzo ważne. Teraz przyszedł czas, który trzeba im poświęcić. Pora na urlop, choć krótki. Nie będzie on pozbawiony aspektów piłkarskich. Zabieram ze sobą dobrą książkę, na pewno obejrzę jakiś mecz i zagram w piłkę na plaży. Wiosną złamałem nogę, więc będę ostrożny. Muszę pamiętać o tym, by na pierwszym treningu być gotowym do zajęć.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Zapisz się do newslettera