- Na pewno ciężej się gra, kiedy jest się faworytem. Jagiellonia regularnie zdobywała punkty i zapracowała na to, żeby być liderem. Teraz jednak pojawiała się presja - mówi przed niedzielnym spotkaniem, kapitan Kolejorza Maciej Gajos.
Jagiellonia ci imponuje?
- Na pewno zrobiła to w meczu z Legią. Na Łazienkowskiej zagrała dobre spotkanie, zdominowała Legię. Ostatnio grają równo, utrzymują stabilną formę. Mecz z Wisłą nie był jednak dla nich już tak udany. Rywal stworzył sobie sytuacje, sprawił im problemy. To już nie było tak pewne zwycięstwo.
Mają jednak pięć zwycięstw z rzędu. Takie sytuacje budują zespół.
- To nie jest proste do osiągnięcia i na pewno zasługuje na szacunek. Jagiellonia wygrała osiem z ostatnich dziesięciu meczów. Awansowała na pozycję lidera. Te pięć wygranych to klubowy rekord. Jagiellonia gra równo i zasłużenie jest wysoko w tabeli.
Wiosną awansowali na pozycje lidera. Teraz zaczyna się pojawiać presja.
- Na pewno ciężej się gra, kiedy jest się faworytem. Jagiellonia regularnie zdobywała punkty i zapracowała na to, żeby być liderem. Teraz jednak pojawiała się presja, o której mówisz. Włączyli się do walki o mistrzostwo i do końca sezonu będą o to walczyć. Zobaczymy, jak dalej się to potoczy.
Znasz presję z Białegostoku, bo gdy grałeś tam trzy lata temu, to też byliście w grze o mistrzostwo.
- Byliśmy w czołówce. To była jednak inna sytuacja, bo to Lech i Legia zajmowały drugie miejsce w tabeli. My byliśmy na podium. Teraz Jagiellonia jest pierwsza i musi odpierać ataki Lecha i Legii. To będzie ciekawa końcówka sezonu. Zostało do rozegrania jeszcze jedenaście kolejek. Na pewno Jagiellonia jest jednym z faworytów do gry o tytuł. Ciężko powiedzieć, czy największym.
To, że są w grze o mistrzostwo jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Trener Probierz był ważnym elementem tej drużyny. Po jego odejściu z klubu, postawiono na niesprawdzonego w ekstraklasie trenera Mamrota i okazuje się, że ta maszyna cały czas działa dobrze.
- Nie ma co ukrywać, że trener Mamrot nie miał wymarzonego początku. Spadła na niego fala krytyki, ale jego zespół ustabilizował formę i w ostatnich kilkunastu kolejkach prezentuje się naprawdę dobrze. Jego zespół zdobywa punkty i jest obecnie liderem. Trener Mamrot wykonał dobrą pracę. Nie ma już Probierza w Jagiellonii, a ona dalej jest mocna.
Jaka są jej największe silne punkty? Wydaje się, że ofensywne akcenty rozkładają się na kilka pozycji.
- To prawda. Jagiellonia ma szybkie boki, na których grają Novikovas i Frankowski. W środku pola silnym punktem zespołu są Romanczuk i Pospisil, który wiosną zdobył już trzy bramki. Do tego dochodzi dwóch dobrych napastników. Czeka nas ciekawy mecz.
Tym bardziej, że jesteście u siebie niepokonani od dwudziestu meczów. Z kolei Jagiellonia ma serię pięciu wygranych z rzędu.
- Zależało nam na tym, żeby u siebie być mocnym. Chcieliśmy zbudować przy Bułgarskiej twierdzę i to nam się udawało. Szkoda, że na wyjazdach nie punktujemy. U siebie jesteśmy jednak mocni i z takim przekonaniem wyjdziemy na najbliższy mecz.
Ostatni wyjazd mocno was podbudował. Było to widać po zakończeniu spotkania.
- Zagraliśmy odważnie. W Kielcach graliśmy zachowawczo. Nie było ataków za wszelką cenę. Gdy doprowadziliśmy w meczu z Legią do wyrównania, to nie broniliśmy tego wyniku. Dążyliśmy do zdobycia bramki. Tak musimy grać na wyjazdach. U siebie punktujemy, ale jeśli chcemy grać o mistrzostwo to musimy się przełamać i zacząć seryjnie wygrywać. Do tego potrzebne są wyjazdowe zwycięstwa. Wygrane przy Bułgarskiej, to za mało by zdobyć mistrzostwo.
Widać w was pozytywną energię. W spotkaniu ze Śląskiem zdobyliście bramkę w ostatnich minutach. Z kolei w meczu z Legią budującym momentem był rzut karny. Mieliście poczucie, że byliście lepszym zespołem.
- Dobrze, że po tym meczu z Koroną Christian dał nam zwycięstwo w kolejnym spotkaniu. W drugiej połowie mieliśmy więcej sytuacji. Wygraliśmy to spotkanie i podbudowani pojechaliśmy na spotkanie z Legią. Jestem przekonany, że ono da nam jeszcze więcej energii. Takie sytuacje jak ta z rzutem karnym scalają drużynę i robią ją silniejszą. Każdy z nas czuje, że byliśmy lepsi. Szkoda, że bez punktów.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Zapisz się do newslettera