Chciałoby się napisać, że "w końcu" sporo dzieje się w ostatnich dniach na boiskach w Popowie. To właśnie tam od dwóch tygodni trenują zawodnicy juniorów młodszych oraz starszych Kolejorza. - Cieszymy się, że po okresie długiej przerwy możemy funkcjonować chociaż w takim wymiarze - przyznają zgodnie szkoleniowcy obu ekip.
Wybuch epidemii koronawirusa w naszym kraju spowodował przymusowy rozbrat młodych lechitów z boiskami. Przerwa od gry i treningów zespołowych trwała blisko dwa miesiące i stanowiła trudny okres dla wszystkich niebiesko-białych. Wraz ze środą, 6 maja dobiegł on końca. Najpierw w okrojonej liczbie, a po zniesieniu części obostrzeń już w pełnym możliwym składzie obie najstarsze drużyny wronieckiej części Akademii rozpoczęły zajęcia w Popowie. Niedługo po nich trzecia juniorska ekipa z Wronek, trampkarze, ruszyła z treningami z kolei przy Bułgarskiej.
Na ten moment ciężko mówić o tym, żeby zespoły spotykały się w komplecie. Wszystko spowodowane jest… kwestiami logistycznymi. - Ogranicza nas zamknięcie internatu i czekamy niecierpliwie na decyzję o jego ponownym otwarciu. Wtedy będą mogli do nas wrócić chłopcy z Krakowa, Śląska czy innych części Polski. Dwóch naszych zawodników przesunęliśmy też do drużyny rezerw, ale wykrystalizowała się grupa siedmiu-ośmiu graczy, których mamy do dyspozycji w tym czasie - tłumaczy szkoleniowiec juniorów starszych, Hubert Wędzonka. - Wyrazy uznania należą się rodzicom, którzy trzy razy w tygodniu dowożą swoich synów na te treningi, nierzadko pokonując i po dwieście kilometrów w dwie strony - dodaje.
Co ciekawe, na jednych z ostatnich zajęć doszło do tego, na co zawodnicy obu tych drużyn czekali w ostatnich miesiącach najbardziej. Mowa o rywalizacji, a po obu stronach stanęły obie drużyny. Wszystko oczywiście zgodnie z regułami, ponieważ w sparingu wzięło udział łącznie szesnastu lechitów. - Na razie te zajęcia miały charakter wprowadzający, jakbyśmy rozpoczynali przygotowania do nowego sezonu. Powoli te zajęcia nabierają coraz większej intensywności. Podczas gry wewnętrznej widać było po chłopakach z obu drużyn spore zaangażowanie, ale też dużo radości i przyjemności. Samo bieganie w domu nie odda tego, co boisko, a i my z trenerami z juniorów młodszych chętnie obserwowaliśmy w akcji naszych zawodników - podkreśla z uśmiechem trener najstarszego zespołu tej części akademii.
Jego zdanie podziela zresztą kolega po fachu, Bartosz Bochiński, którego podopieczni zdążyli odbyć po przerwie pięć jednostek treningowych. - Zniesienie części obostrzeń pozwoliło nam na głębsze wejście w zagadnienie treningu piłkarskiego. Wytyczne sprawiają, że z działań indywidualnych i grupowych można położyć większy akcent na te zespołowe, a to właśnie tego brakowało nam najbardziej. Bardzo się cieszę, że możemy tak funkcjonować - zaznacza trener.
Wciąż nie wiadomo, kiedy do gry o punkty wróci cała piłka młodzieżowa w naszym kraju. Pod znakiem zapytania stoi data rozpoczęcia nowych rozgrywek zarówno na szczeblach wojewódzkich, jak i krajowych. Na razie więc młodym lechitom nie pozostało nic innego jak cieszyć się z powrotu na murawę i… czekać. - Na dyskusję o starcie nowego sezonu składa się wiele aspektów jak między innymi rozporządzenia, powrót do szkół, kwestia bezpieczeństwa. Mamy dobrze przygotowaną bazę i wyrozumiałych rodziców, dzięki którym nasi zawodnicy mogą trenować w obecnym kształcie. Pozostajemy cierpliwi i czujni, żeby w miarę możliwości mieć możliwość trenowania w bezpiecznych warunkach już w pełnym składzie, także z zawodnikami, których jeszcze z nami nie ma - nie ukrywa trener juniorów młodszych Kolejorza.
Zapisz się do newslettera