Zbliżający się finał Pucharu Polski będzie wyjątkowy dla Jana Bednarka. Przed rokiem zasiadł on na trybunach wśród kibiców Kolejorza i dopingował swoich kolegów do walki o zwycięstwo. Niewykluczone, że tym razem on sam będzie miał realny wpływ na przebieg boiskowych wydarzeń.
W poprzednim sezonie Bednarek był wypożyczony z Lecha Poznań do Górnika Łęczna. Już po kilku miesiącach pojechał wspólnie z bramkarzem tego zespołu, Sergiuszem Prusakiem na mecz wyjazdowy do Warszawy. Wspólnie z kibicami w sektorze gości oglądał spotkanie Kolejorza z Legią. Przed rokiem sytuacja się powtórzyła. Tym razem jednak obaj piłkarze pojawili sie na Stadionie Narodowym.
- Jesteśmy kibicami Lecha i wiedzieliśmy, że gdy będziemy mogli pojechać to właśnie to zrobimy. Nie mieliśmy po południu treningu i zdecydowaliśmy się na wyjazd. Chcieliśmy pomóc Lechowi. To było dla nas niesamowite przeżycie, super doświadczenie i lekcja na przyszłość - wspomina obrońca Kolejorza.
Dzięki obecność na meczu wspólnie z kibicami "Bedi" zyskał nową perspektywę na grę. - Dzięki takiej decyzji poznaliśmy sposób widzenia kibiców. Wiemy, że oni kochają ten klub, walczą o niego i chcą dla niego jak najlepiej. Fajnie, gdy mamy okazję i możliwość spojrzenia na to z innej perspektywy. To bardzo cenna perspektywa - podkreśla Bednarek.
W dotychczasowej karierze nie miał on okazji do gry na Stadionie Narodowym. To nie będzie miało jednak dla niego żadnego znaczenia. - Jestem oswojony z tym obiektem. Wiem jaka na nim jest atmosfera, wiem że może być głośno. To jednak nie będzie miało wpływu. Często w Poznaniu gramy przy dużej publiczności. Głośniej na finale na pewno nie będzie - zaznacza lechita.
Przed wtorkowym finałem koncentruje się on tylko na grze swojej drużynie. Nie myśli w ogóle o rywalu. - Nie wiem czy perspektywa gry na Narodowym będzie dla nich stresująca. My myślimy tylko o sobie. Wiemy, że jeśli zagramy na swoim poziomie, to Arka nam nie zagrozi - mówi Bednarek. - Jesteśmy bardzo zmotywowani by wygrać. Dwa razy nam się to nie udało. Wierzę, że powiedzenie "do trzech razy sztuka" się sprawdzi - kończy.
Zapisz się do newslettera