- Kolej związała mnie z Lechem, a Lech związał mnie z koleją - mówił przed laty były piłkarz niebiesko-białych Zygfryd Słoma. Związki poznańskiego klubu z koleją pojawiły się jednak jeszcze wiele lat przed rozpoczęciem kariery przez tego piłkarza, który w barwach Kolejorza wystąpił w 222 spotkaniach.
Swoją piłkarską karierę Słoma rozpoczynał pod koniec wojny. W marcu 1945 roku rozpoczął treningi w KKS Poznań, czyli już wtedy Kolejowym Klubem Sportowym. W pierwszym zespole zadebiutował rok później, a jego trenerem był Franciszek Bródka. Szkoleniowiec Lecha zawodowo związany był z koleją. Pracował w dziale technicznym. Ta sytuacja najlepiej pokazuje, jak praca klubu była zorganizowana tuż po wojnie.
Kolej z klubem związała się jednak zdecydowanie wcześniej. Na początku lat 30-tych Liga Dębiec zmieniała nazwę na KPW, czyli Kolejowe Przysposobienie Wojskowe. Wtedy po raz pierwszy związki z koleją nazwano po imieniu. - Wielu piłkarzy Lecha wywodzi się z tzw. "Osady", na której mieszkali kolejarze. Tam też powstało boisko piłkarskie, na którym grali zawodnicy Lecha, m.in. Atlasiński, Anioła, Białas czy Sobkowiak - przyznaje były bramkarz i znawca historii klubu Maciej Markiewicz.
Kilka lat później w 1934 roku Lech po raz pierwszy zagrał na stadionie na Dębcu. Ten powstał nie bez powodu. - Na przełomie lat 1934-1935 w Poznaniu odbywały się trzecie igrzyska kolejarzy. Jeszcze dwa lata wcześniej Lech grał na stadionie przy ul. Grzybowej. Organizacja tej imprezy była jednak pretekstem do zbudowania stadionu, na którym później grał Lech - mówi historyk. - To kolej sfinansowała budowę obiektu, a jej pracownicy zaangażowali się w budowę - dodaje.
Kolej nie zapomniała też o Lechu po wojnie. W 1957 roku pomogła w remoncie dębieckiego stadionu, który po ponad dwudziestu latach nadawał się do odświeżenia. Finansowała także utrzymanie wszystkich sekcji sportowych. - Część sportowców była zatrudniona w kolei na etatach. Dla przykładu, jeśli ktoś miał wykształcenie podstawowe, a po wojnie nie było to zaskoczeniem, był zatrudniany jako pracownik fizyczny - tłumaczy Markiewicz.
Pod koniec lat 60-tych przedstawiciele kolei zaangażowali się także w budowę nowego stadionu Lecha. – Inwestycja wlokła się w nieskończoność, bo brakowało wszystkiego, nawet ziemi do wznoszenia trybun. Kiedy groził kompletny zastój, udało się wpisać to przedsięwzięcie do programu modernizacji szlaku kolejowego Warszawa – Berlin. – mówi znawca historii klubu i redaktor naczelny portalu kibicpoznanski.pl Józef Djaczenko. – Była to więc inwestycja kolejowa. I tak nie obyło się bez pospolitego ruszenia, czyli czynów społecznych. Pomagający przy budowie pracownicy kolei otrzymywali zapewnienie, że będą mieli bezpłatny wstęp na stadion. Obietnicy tej nigdy jednak nie spełniono – dodaje.
Kolej finansowała działalność klubu, gdy ten zdobywał pierwsze mistrzostwo Polski, a także Puchar Polski. Na początku lat 90-tych, a dokładniej w 1994 roku relacje jednak zerwano. – Po upadku komunizmu okazało się, że kolej nie ma już pieniędzy na finansowanie sportu, musiała skupić się na właściwej, czyli transportowej działalności. Pozostawiła klub samemu sobie. Nie wszystkie mosty zostały spalone. Bywało, że klubem rządzili pracownicy kolei, ale już nie w ramach obowiązków służbowych, lecz po godzinach. Poza tym zmieniła się nazwa z KKS Lech na PKP Lech. Był to skrót od Poznański Klub Piłkarski, ale jednoznacznie kojarzył się z Polskimi Kolejami Państwowymi. Nie zmienia to faktu, że pozbawiony stałego sponsora klub borykał się z problemami, ratował się sprzedażą najlepszych piłkarzy i żył na długach - kończy Djaczenko.
Zapisz się do newslettera