Raz, dwa, trzy - takie dość przyjemne odliczanie zafundował w niedzielę kibicom Lecha Poznań jego skrzydłowy, Patrik Wålemark, strzelając hat-tricka na wagę zwycięstwa 3:2 z Koroną Kielce. - Każdego dnia pracujesz na tego typu występy - przyznawał po końcowym gwizdku Szwed, który w tym spotkaniu oddał... trzy strzały.
W dotychczasowej karierze wypożyczony z Feyenoordu Rotterdam piłkarz potrafił notować po dwa trafienia czy to na boiskach rodzimej Allsvenskan, czy to holenderskiej Eredivisie. Jeśli chodzi o inne ciekawsze indywidualne osiągnięcia, za czasów gry w BK Häcken zdarzyło mu się również zaliczyć trzy asysty w jednym spotkaniu. Niedzielny hat-trick zdobyty przeciwko Koronie był dla niego jednak debiutanckim w seniorach. Nie dziwi więc, że wsiadając po tym spotkaniu do klubowego autokaru z piłką na pamiątkę pod pachą 22-latek był bardzo szczęśliwy.
- Owszem, wcześniej zdarzały mi się dublety, pojawiają się wtedy myśli o hat-tricku, ale od czasów gry w juniorach jeszcze nie udało mi się go skompletować. Nie ma co ukrywać, trzy gole smakują lepiej od dwóch, bez porównania - uśmiechał się skrzydłowy, dla którego były to premierowe trafienia w Kolejorzu.
We wcześniejszych trzech spotkaniach PKO BP Ekstraklasy oraz poprzednim, w Pucharze Polski lechita stanął przed kilkoma okazjami do otworzenia dorobku strzeleckiego w niebiesko-białej koszulce. Strzelanie dla Lecha rozpoczął w niedzielę, popisując się przy tym stuprocentową skutecznością. Trzy uderzenia, trzy w światło bramki Korony, trzy gole - nie można być bardziej efektywnym, niż udało się to Wålemarkowi w Kielcach.
- Wcześniej nie wpadało, ale każdego dnia pracujesz nad finalizacją po to, by być gotowym na tego typu mecz, w którym masz trzy okazje i wszystkie zamieniasz na gole. Bardzo się cieszę z tych bramek, bo pomogły one wygrać drużynie, liczę, że i w kolejnych spotkaniach będę trafiać do siatki - wyraża nadzieję młody piłkarz.
Na opisywanego hat-tricka złożyły się dwa gole strzelone jego wiodącą, lewą nogą oraz trafienie głową. Bramki numer 2. i 3. dzieliło zaledwie 127 sekund, a ostatnia z nich okazała się tą na wagę szóstego zwycięstwa Kolejorza w lidze z rzędu.
- W każdej z tych sytuacji trzeba było podjąć decyzję bardzo szybko, nie było czasu na myślenie. Za tym stoi wiele godzin spędzonych na boisku na treningach, chociaż wiem, że mam w dalszym ciągu pewne obszary do poprawy. Jednym z nich jest właśnie gra głową, mógłbym być w tym elemencie jeszcze bardziej skuteczny, przyznam, że muszę nad tym jeszcze popracować - podsumował bohater weekendu na boiskach PKO BP Ekstraklasy.
Zapisz się do newslettera