Debiut w seniorach Sammy'ego Dudka, walka do samego końca, ale także sporo dobrej gry, która dała cenny punkt. Poniedziałkowy mecz drugiej drużyny Lecha Poznań z rezerwami ŁKS-u Łódź dostarczył Niebiesko-Białym sporo powodów do optymizmu przed kluczową fazą rozgrywek. - Możemy być szczęśliwi, że tworzyliśmy sytuacje w modelowy dla naszego stylu sposób, po współpracy w bocznych sektorach, które dały nam dwa gole. To był jeden z naszych lepszych meczów przede wszystkim z piłką, co też przerodziło się po przerwie na sporo zagrożenia pod bramką ŁKS-u - twierdzi trener tej ekipy, Artur Węska.
Pojedynek z wyżej notowanym przeciwnikiem długo nie układał się po myśli lechitów, którzy po nieco ponad godzinie przegrywali 0:2. Niekorzystnego wyniku mogli żałować tym bardziej, że z przebiegu gry nie stanowili gorszej drużyny od swojego rywala. W ich postawie brakowało jednak konkretów w postaci dośrodkowań, wejść w pole karne i strzałów na bramkę ŁKS-u, na co szkoleniowiec Węska zwracał im uwagę w przerwie spotkania. Zmiany dokonane przez sztab Niebiesko-Białych przełożyły się jednak na wszystkie wyżej wymienione, oraz co istotne z punktu widzenia rezultaty, także na dwie bramki Szymona Pawłowskiego na wagę remisu.
- Niedawno po meczu z Wisłą Puławy mieliśmy odprawę opartą głównie na rozmowie z chłopakami. Akcentowaliśmy im, że każdy jest ważny dla tej drużyny, w takim momencie sezonu nie możemy mówić o zwieszaniu głowy w spotkaniu, gdy nie zaczyna się go od początku. Oczekujesz od zmienników, że będą pomagali, nie robiąc tego dla mnie jako trenera, tylko dla siebie oraz swoich kolegów, dla całego zespołu. To zobaczyliśmy już przeciwko GKS-owi Jastrzębie i tego dowód otrzymaliśmy również w poniedziałek z ŁKS-em - cieszył się opiekun Lecha II, który na boisko desygnował z ławki Ksawerego Kukułkę, Norberta Pacławskiego, Szymona Pawłowskiego, Igora Stankiewicza i debiutującego w dorosłej piłce Sammy'ego Dudka.
Premierowy występ w seniorach ostatniego z nich mógł nastąpić już w minioną środę, kiedy to rezerwy Kolejorza podejmowały GKS Jastrzębie. Ostatecznie urodzony w 2008 roku pomocnik zagrał w drugiej lidze w Łodzi, stając się pierwszym lechitą ze swojego rocznika z debiutem na szczeblu centralnym. - To dla niego też nie było łatwe, w końcu na boisku pojawił się przy niekorzystnym wyniku. Widzieliśmy jednak po jego postawie, że w pełni zasługiwał na ten debiut, byliśmy z niego w ostatnim czasie bardzo zadowoleni. To dla niego wartościowy okres i wiem, że na długo zapamięta ten dzień - podkreślał po spotkaniu trener Niebiesko-Białych.
Jego drużyna po raz pierwszy w tym sezonie wystąpiła od początku w drugim kolejnym spotkaniu w identycznym składzie personalnym. To w połączeniu z konsekwencją w wyznawaniu klubowej filozofii gry oraz nabieraniem doświadczenia przez młodych wychowanków daje ważną dla tego zespołu stabilizację. - Dobrze czujemy się w tej strukturze i ustawieniu, realizując swoje założenia. Możemy być szczęśliwi, że tworzyliśmy sytuacje w modelowy dla naszego stylu sposób, po współpracy w bocznych sektorach, które dały nam dwa gole. To był jeden z naszych lepszych meczów przede wszystkim z piłką, co też przerodziło się po przerwie na sporo zagrożenia pod bramką ŁKS-u. Wtedy rywal nie był już w stanie nam się przeciwstawić, kiedy przedostawaliśmy się na jego połowę - zaznaczał szkoleniowiec.
Lech nie ustrzegł się oczywiście w poniedziałkowym meczu również błędów, które doprowadziły do, m.in. utraty dwóch bramek. To prawo młodości, ale sztab szkoleniowy Niebiesko-Białych będzie pracował nad tym, by wszelkie mankamenty wynikające głównie z braku doświadczenia eliminować. - W naszych spotkaniach czasem dochodzi do sytuacji, gdzie nie mamy pretensji o błędy indywidualne, kiedy widzimy, że dany zawodnik stara się ryzykować i realizować plan na dany mecz. Tak było chociażby przy stracie Wojtka Mońki, która zakończyła się drugim golem ŁKS-u. Sami go namawialiśmy do odważnej gry i szukania tego typu rozwiązań, zamiast ograniczania się do rzucania dalekich podań za plecy obrońców rywala. On ma rozegrane 500 minut w seniorach, a my oczekując od niego czegoś ekstra, musimy liczyć się z zagrożeniami z tego wynikającymi - tłumaczył opiekun rezerw Kolejorza.
Zapisz się do newslettera