Trener Maciej Skorża prowadzi Lecha Poznań od niespełna dwóch tygodni. W tym czasie zespół zaliczył trzy mecze. - Staram się w tym okresie głównie skupiać na aspekcie merytorycznym. Spokojnie przyglądam się zawodnikom i staram się ich poznać, co pomoże mi także w decyzjach dotyczących kolejnego sezonu - mówi szkoleniowiec.
W ciągu dziesięciu dni Lech prowadzony przez trenera Skorżę rozegrał mecze z Rakowem Częstochowa (1:3), Lechią Gdańsk (3:0) oraz Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:1). W międzyczasie są jeszcze liczne spotkania - działu sportu, komitetu transferowego, a także z najbliższymi współpracownikami i przede wszystkim zawodnikami. Szkoleniowiec stara się bowiem indywidualnie porozmawiać z każdym z lechitów, żeby lepiej zdiagnozować problemy, jakie dotykają drużynę. W niedzielę wybrał się również do Wronek na starcie rezerw z Błękitnymi Stargard (1:1). Po końcowym gwizdku sędziego spotkał się z opiekunem drugoligowców, Arturem Węską.
- Nikt nie zabroni nam marzyć - mówił na początku swojej pracy przy Bułgarskiej trener Skorża, kiedy był pytany o ratowanie sezonu i ewentualny awans do europejskich pucharów. Teraz na to już nie ma szans. Po piątkowym spotkaniu w Bielsku-Białej szkoleniowiec był pytany o to, czy w szatni jest gorąco tak, jak bywało podczas poprzedniej jego kadencji w Poznaniu. - Ja staram się skupiać na aspekcie merytorycznym, zależało nam na zwycięstwie tutaj i na dalszych szansach gry o kwalifikacje Ligi Europy. Sami sobie tę szansę odebraliśmy. Jedno jest pewne - ja wymagam pełnego zaangażowania, mówiłem już wcześniej, że w Lechu trzeba przekraczać limity. Obserwuję na razie, bo niektórzy nie mają problemów, żeby to robić, a u niektórych wygląda to nieco inaczej. Spokojnie się przyglądam i chcę poznać zawodników, a dopiero później reagować. Dzisiaj graliśmy trzeci mecz po dziesięciu dniach mojej pracy w klubie, to tempo było rzeczywiście mocne jak na początek. Nie miałem na razie czasu na większe modyfikacje, większy wpływ na drużynę. Z czasem będę mógł mieć większy wpływ na grę zespołu - opowiadał w piątkowy wieczór 49-letni trener niebiesko-białych.
Na razie stara się szczegółowo podejść do każdego aspektu. Dla przykładu, w poniedziałek od rana zespół miał badania, które były już wcześniej zapowiadane. Wyniki mają wskazać jaki jest poziom wytrenowania poszczególnych graczy i zaplanować choćby przygotowania do kolejnych rozgrywek. Pod tym kątem trener teraz również sprawdza różne ustawienia taktyczne, a także piłkarzy na poszczególnych pozycjach, niekoniecznie nominalnych. Tutaj przykład stanowi choćby ostatnie starcie z Podbeskidziem, kiedy inaczej był zestawiony środek boiska. - Chciałem sprawdzić jak Pedro Tiba spisze się na dziesiątce i jak funkcjonować będzie w trójkącie z Niką Kvekveskirim oraz Jesperem Karlströmem. Jeśli chodzi o Nikę to muszę też powiedzieć, że zszedł dlatego, że był dosyć zmęczony, bo grał całe mecze. Muszę brać pod uwagę to, żeby nie ryzykować w jego przypadku jakiejś kontuzji, bo nie przeszedł właściwie w ogóle okresu przygotowawczego. Dlatego zdecydowałem się później na wariant z cofnięciem Pedro i poszukaniem z jego strony pomocy w rozegraniu - tłumaczył opiekun lechitów. Takich rozwiązań zapewne należy spodziewać się przed końcem rozgrywek więcej.
Zapisz się do newslettera