Swoje rozgrywki tej jesieni wygrywali w zdecydowanym stylu trampkarze oraz juniorzy młodsi Lecha Poznań. Tym samym trenerzy tych drużyn przeżyli przyjemne déjà vu z minionej kampanii. Wtedy jednak nie z powodu pandemii koronawirusa nie dane było im powalczyć o medale mistrzostw Polski. Teraz wszystko wskazuje na to, że wiosną otrzymają możliwość postawienia kropki nad "i".
To była świetna jesień w wykonaniu dwóch najmłodszych juniorskich ekip wronieckiej części Akademii Lecha Poznań. Zaczynając od młodszej z nich, podopieczni trenerów Marcina Kardeli i Jędrzeja Łągiewki wygrali trzynaście spotkań, jedno z nich zremisowali, a mistrzostwo grupy B Centralnej Ligi Juniorów świętowali na dwa tygodnie przed zakończeniem tej części sezonu. Tym samym powtórzyli swój wyczyn z minionej kampanii, kiedy to… także nie wygrali tylko jednego ze swoich meczów. A trzeba przecież zauważyć, że w międzyczasie spora większość kadry ich zespołu uległa zmianie. Zawodnicy urodzeni w roku 2005 bowiem powędrowali wyżej i trafili pod skrzydła szkoleniowca Bartosza Bochińskiego.
Ci właśnie lechici nie mogli rywalizować w swojej stawce wiosną tego roku z powodu wybuchu pandemii koronawirusa. W związku z tym z walką o najwyższe cele musieli poczekać do tych rozgrywek. To samo zresztą tyczy się ich opiekunów, którzy wiosną - już z drużyną złożoną z graczy z rocznika 2006 - po bezapelacyjnym zwycięstwie jesienią w grupie będą jednymi z faworytów do triumfu na koniec tej kampanii.
- Cel mistrzostwa nie determinuje naszej pracy, dlatego cieszymy się na tę wiosnę z czysto szkoleniowych pobudek. Oczywiście, chcemy grać w jej trakcie jak najdłużej, ale przede wszystkim dobrze pracować i trenować. Jeśli to się stanie, także i mecze w weekendy będą stały na wysokim poziomie. Interesuje nas jednak sama możliwość rywalizacji, nauczeni doświadczeniem nie wybiegamy za bardzo w przód, a koncentrujemy się na najbliższych celach - komentuje trener Kardela.
Nie inaczej wygląda to w przypadku starszych kolegów trampkarzy Kolejorza. Wspominani wcześniej lechici z rocznika 2005 wsparci przez część zawodników urodzonych w 2004 roku dokonali sztuki wręcz niebywałej, bo schodzili z boiska w roli zwycięzców po każdym ze swoich jesiennych starć. 42 punkty w 14 meczach to bilans doskonały, a kiedy doda się do tego bilans bramkowy 51:9 oraz sposób, w jaki niebiesko-biali potrafili regularnie zdominować swoich przeciwników, o ich walkę o najwyższe cele wiosną możemy być spokojny.
Na to też liczy ich trener, którego po roku przerwy od zmagań w drugiej połowie sezonu cieszy powrót do gry o medale. - Taka jest formuła tych rozgrywek, że można powiedzieć, że na ten moment dopiero utrzymaliśmy się w lidze. Jesteśmy pewni siebie, ale przy tym świadomi swoich rezerw, nad którymi już w niedalekiej przyszłości będziemy pracować w zgodzie z filozofią i metodologią naszej akademii. Powoli zaczyna nam brakować treningów i rytmu codziennej pracy, ale jeszcze trochę i zobaczymy się z drużyną, by przygotować się do tej wiosny jak najlepiej - twierdzi opiekun zespołu do lat 17.
Sama możliwość konkurowania na murawach Centralnej Ligi Juniorów w swojej kategorii wiekowej będzie dla niego i jego podopiecznych długo wyczekiwaną sprawą. Tym bardziej tego życzy sobie trener Bochiński, żeby już nie zakłóciło rozgrywek w kolejnych miesiącach. - Takie zapewnienie o tym, że sezon zostanie dokończony w spokoju byłoby dla nas wszystkich dobrym prezentem świątecznym. Niezależnie od tego, czy będziemy bić się o medale czy nie, bo to będzie oznaczać dla nas wartościowy czas w kontekście rozwoju zawodników - twardo stąpa po ziemie i wskazuje to, co najważniejsze w codziennej pracy szkoleniowiec.
Zapisz się do newslettera