- Jestem uniwersalnym zawodnikiem, bo nawet w niedzielę występowałem na kilku pozycjach i nie jest to dla mnie problem. Ważne, że pomogłem drużynie i zdobyliśmy trzy punkty - podkreśla po derbach z Wartą Poznań (2:0) strzelec pierwszego gola dla Lecha Poznań, Filip Marchwiński. Wychowanek Kolejorza rozpoczął to spotkanie jako napastnik i ponownie dowiódł, że trener John van den Brom może na niego liczyć w tej roli.
W poszukiwaniu optymalnego planu na ogranie Zielonych szkoleniowiec niebiesko-białych chciał nie tylko zaskoczyć rywala ustawieniem swojego zespołu, ale także obsadą na pozycji napastnika. Tę zajął Filip Marchwiński, który od początkowych fragmentów należał do najaktywniejszych piłkarzy na placu. Już w czwartej minucie uderzył celnie zza pola karnego, z tą próbą poradził sobie jednak bramkarz Warty. Nie minęło 60 sekund, a 21-latek popisał się efektowną próbą przewrotką i tym razem do szczęścia zabrakło centymetrów. Po blisko pół godzinie sprawdziło się jednak przysłowie, że do trzech razy sztuka i lechita mógł cieszyć się z piątego gola w tej kampanii. O wszystkim przesądził błysk Dino Hoticia w środku pola, dobre dogranie Afonso Sousy oraz umiejętne zachowanie w polu bramkowym autora trafienia. A jak wyglądało to z perspektywy strzelca?
- Wiedziałem, że muszę wbiegać na pierwszy słupek i wyprzedzić rywala. Kiedy ci się to udaje, masz większe szanse na strzał czy strącenie piłki - tłumaczy sam zainteresowany. - Zawsze ciągnie mnie do przodu, a i sam podpatruję sporo przydatnych zachowań napastników czy to oglądając dużo meczów, czy na naszych treningach. Widzę ich ruchy, sam też mam swój pomysł i inwencję i cieszę się, że daje to efekty - dodaje.
W trwających rozgrywkach wystąpił w roli napastnika po raz pierwszy, ale jego historia na tej pozycji w Lechu sięga sezonu 2018/19. Wchodząc do ekipy prowadzonej wtedy przez Dariusza Żurawia grał jako najbardziej wysunięty zawodnik wiosną dwukrotnie. Na podobny wariant decydował się w minionych miesiącach w lidze dwukrotnie także trener Van den Brom i Marchwiński odpłacił mu się bramkami w obu tych spotkaniach. Miało to miejsce w maju, gdy trafiał do siatki Rakowa Częstochowa (2:0) i Korny Kielce (3:0).
Wychowanek Kolejorza może z powodzeniem funkcjonować w różnych miejscach na boisku i potwierdził to również w starciu z Wartą. Zaczął je jako atakujący, ale w zależności od potrzeb drużyny pełnił również w drugiej połowie inne role. - Jestem uniwersalnym zawodnikiem, bo nawet w niedzielę występowałem na kilku pozycjach i nie jest to dla mnie problem. Ważne, że pomogłem drużynie i zdobyliśmy trzy punkty - nie ukrywa zawodnik, który czuje, że w grze na napadzie pomaga mu większa siła fizyczna. - Sam wiem, że pod kątem aspektów fizycznych mocno dojrzałem i duża w tym zasługa naszych trenerów, mojego indywidualnego sztabu i własnej ciężkiej pracy. To sprawia, że w takich twardych pojedynkach czuję się coraz silniejszy - podsumowuje lechita.
Zapisz się do newslettera