Świąteczny okres przed nami. Z czym się kojarzy Boże Narodzenie? Z choinką, Gwiazdorem, prezentami, kolędami, opłatkiem, ale i… świątecznym obżarstwem. W tym ostatnim mamy propozycję - przepisy kulinarne przygotowane przez kucharza Kolejorza, Artura Dzierzbickiego.
Przy pałaszowaniu kolejnych dań nie zapomnijmy jednak o sporcie i wybierzmy się choćby na dłuższy spacer, żeby spalić zbędne kalorie! - Podczas wigilii nie może zabraknąć ryby i tutaj mam dla kibiców dwie propozycje - mówi Artur Dzierzbicki. - Jedna to zupa rybna, a druga to stek z tuńczyka z sosem z syropu z agawy, soku z mandarynek i nasion granata, a także puree z fioletowego kalafiora i topinambur. I tym drugim przepisem dziś się zajmiemy - opowiada.
Stek z tuńczyka powinien mieć 150-200 gramów, chyba że dostaniemy polędwicę z tuńczyka, wtedy trzeba wykroić taki kawałek, który tyle będzie ważył. Niczym nie doprawiamy, bo jakakolwiek kolorowa przyprawa zabije smak tej ryby. Jeśli mamy przygotowany kawałek, to odkładamy i czeka na swoją kolej - smażymy na końcu, najlepiej na grillu, a jeśli nie mamy, to na patelni. Podejście jest tutaj podobne jak przy polędwicy wołowej. Można go lekko "przeciągnąć", można zrobić także lekko surowy. To jest indywidualna sprawa i niczego tutaj nie chcę narzucać.
Tutaj na dwie porcje potrzebujemy syrop z agawy, to taka nieco inna wersja miodu, ale zdrowsza dla organizmu. Do tego około 350 gramów mandarynek, 2-3 wystarczą. I granat, z którego potrzebujemy połowę nasion. Wylewamy na patelnię 2-3 łyżeczki syropu i doprowadzamy do redukcji, a także staramy się go lekko skarmelizować. Potem podlewamy sokiem z mandarynki, ale tutaj trzeba uważać, żeby nie wrzucić pestek i do tego kuleczki granata. Gotujemy aż odparuje i pojawi się konsystencja miodu. Kiedy sos wystygnie to zrobi się sztywny, wystarczy wtedy go wrzucić raz jeszcze na patelnię i znów stanie się płynny i gotowy do podania.
Nie używamy żadnych przypraw, tylko same naturalne składniki. Kalafior fioletowy klasycznie gotujemy, a potem wkładamy do blendera i robimy puree. Można dodać przy gotowaniu odrobinę masła lub trochę soku z cytryny, żeby zadbać o to, aby kalafior zachował swój ladny kolor. Pamiętajmy o konsystencji przy blendowaniu, bo chcemy uzyskać puree, a nie sos.
Kolejnym fajnym dodatkiem jest topinambur, czyli słonecznik bulwiasty. Tutaj gotujemy pięć minut, wyciągamy, oczyszczamy, kroimy i wrzucamy na patelnię. Obsmażamy pięć minut np. na oleju z pestek winogron, który jest niemal bezwonny. Powstaną nam takie fajne chrupiące frytki, albo chipsy - w zależności od tego jak pokroimy - z topinamburu. I proponuję jeszcze szparagi morskie, które mają taki naturalny słony smak. Tutaj trzeba kupić paczkę i dodać według uznania. Jak je przygotować? Wypłukać i wrzucić na rozgrzaną patelnię, podobnie jak topinambur. Nie smażymy długo, chodzi nam bowiem o to, żeby pozostały chrupiące. Wykładamy wszystko na talerz i smacznego!
Jutro - zupa rybna.
Zapisz się do newslettera