Semir Stilić ponownie zaprezentował się poznańskiej publiczności na INEA Stadionie. W niedzielnym spotkaniu Lecha przeciwko Wiśle Kraków w 63. minucie były pomocnik Kolejorza zameldował się na murawie obiektu przy ulicy Bułgarskiej. - Bardzo się cieszę, że otrzymałem taką szansę - mówi Bośniak.
Stilić występował w Lechu Poznań przez cztery sezony. Przez prawie cały swój pobyt w stolicy Wielkopolski był jedną z wiodących postaci w składzie Kolejorza. W tym czasie w niebiesko-białej koszulce zdobył 28 bramek i zanotował 46 asyst we wszystkich rozgrywkach. - Chciałem wystąpić w dzisiejszym spotkaniu, cieszę się, że trener dał mi szansę znowu wyjść na murawę INEA Stadionu - komentował po spotkaniu pomocnik.
Bośniak zameldował się na boisku w 63. minucie, zmieniając Alana Urygę. Zaledwie dziesięć minut później Stilić był bliski strzelenia gola, jednak piłka po strzale z rzutu wolnego zatrzymała się na słupku bramki, strzeżonej przez Matusa Putnockiego. - Miałem jedną fajną sytuację, ale zabrakło trochę szczęścia. Zadecydowały centymetry, ale taka jest piłka. Czasami szczęście dopisuje i piłka wpada do bramki, a czasami zatrzymuje się na słupku - wyznaje.
Przed ostatnią kolejką Lotto Ekstraklasy wciąż cztery drużyny mają szansę na zdobycie tytułu Mistrza Polski. Prowadzi Legia Warszawa, która ma dwa punkty przewagi nad Kolejorzem, Jagiellonią Białystok i Lechią Gdańsk. Bośniacki pomocnik nie potrafi jednak wskazać przyszłego mistrza kraju.
- Legia ma przewagę dwóch punktów, więc ich sytuacja jest dużo lepsza przed ostatnią kolejką i ciężko będzie ich przeskoczyć, ale nie takie rzeczy działy się w futbolu i wszystko może się zdarzyć. Ciekawie zapowiada się ta ostatnia ligowa kolejka dla górnej czwórki, pozostałe drużyny jednak nie walczą już o nic. W takiej właśnie sytuacji znajduje się Wisła, dlatego my wolelibyśmy, aby ten sezon się już zakończył, ponieważ był on dla nas bardzo wymagający - kończy były lechita.
Zapisz się do newslettera