W wyjściowym składzie Sparty zagrało trzech piłkarzy, którzy w pierwszym spotkaniu z Lechem weszli na boisko z ławki rezerwowych (Hejda, Jeslínek i Třešňák). Jedyni piłkarze z podstawowej jedenastki, którzy również w meczu z Kolejorzem zagrali od początku, to Erich Brabec, Jiri Kladrubský i Niklas Hoheneder. W bramce Jaromira Blazka zastąpił tym razem Daniel Zitka. Dopiero z ławki rezerwowych weszli wyróżniający się w spotkaniu z Lechem Vaclav Kadlec i Libor Sionko, a także powracający po kontuzji Milos Lacny.
- Po spokojnym początku, kiedy obie drużyny bały się mocniej zaatakować, w końcu przejęliśmy inicjatywę. W pierwszej połowie nasza gra układała się dobrze, byłem zadowolony z postawy moich piłkarzy. Niestety w drugiej części meczu sprawa się odmieniła. Nie było nam już łatwo stworzyć sobie czystych sytuacji, choć jednak zdołaliśmy kilka razy zagrozić bramce rywali. Jednak to gospodarze ostatecznie strzelili jedyną bramkę - powiedział po meczu trener Sparty.
- Miałem powody, by nie wystawiać w tym meczu najsilniejszego składu. Kilku z naszych piłkarzy boryka się z kontuzjami i nie chciałem podejmować większego ryzyka przed bardzo ważnym meczem w Poznaniu. Wolałem oszczędzić siły naszych kluczowych graczy, przede wszytskim Marka Matejovskyego i Bony Wilfrieda. Obecne szanse na ich występ z Lechem w środę oceniam na 50% - dodał Jozef Chovanec.
Zapisz się do newslettera