Skończyło się już zimowe ładowanie akumulatorów. Czujesz się w pełni gotowy do gry, pełny werwy?
Oczywiście. Już bardzo dużo czasu trwa zimowa przerwa i doskwiera - pewnie nie tylko nam piłkarzom, ale zwłaszcza kibicom - głód piłki. Cieszę się, że za pasem wznowienie rozgrywek i to takich, w których przed nami duże perspektywy. Zazwyczaj tak jest, że pod koniec zimy zawodnicy nie mogą się doczekać spotkań o stawkę - przecież sparingi to nie to samo. Zima po urlopach jest dla nas zawsze bardzo monotonna i pracowita.
Przyszła już świeżość po intensywnych treningach podczas obozów przygotowawczych? Ty byłeś na jednym więcej, bo dostałeś powołanie na zgrupowanie reprezentacji.
Faktycznie - moje przygotowania przebiegły nieco inaczej, bo przez dziesięć dni trenowałem pod okiem Leo Beenhakkera na Cyprze. Myślę, że wyjdzie mi to na dobre. Z pewnością nie odstaje od kolegów. Czuję się dobrze, a czy rzeczywiście trafiliśmy z formą zobaczymy w najbliższą niedzielę, podczas pojedynku z Górnikiem Zabrze.
W przerwie nie było zbyt dużo wzmocnień, czy nawet uzupełnień kadry. Uważasz, że to niedobrze, czy też takie nieśmiałe kroki kadrowe przyczynią się do stabilizacji?
Nasza drużyna jesienią grała bardzo dobrze - zajęła trzecie miejsce. Byliśmy nieźle zgrani. Jednak nie da się ukryć, że popełnialiśmy trochę błędów w różnych elementach. Myślę, że drużyny walczące w ligowej czołówce powinny się wzmacniać i mierzyć jeszcze wyżej. Do Lecha poza wszelką wątpliwością trafił jeden bardzo solidny piłkarz.
Ale przyznasz, że obrońca by się Lechowi przydał?
Nie mam na to wpływu, więc nie widzę sensu, dla którego miałbym się nad tym zastanawiać. To działacze i sztab szkoleniowy powinni wiedzieć, kto jest potrzebny w naszej kadrze i czy poczynione wzmocnienia wystarczą. Są za to odpowiedzialni.
Masz nowego partnera w środku pomocy - Tomasz Bandrowski prawdopodobnie wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce. Jak Ci się z nim gra?
Dobrze. Wprawdzie przez moją czasową nieobecność nie zagraliśmy zbyt wielu sparingów wspólnie w środku pola, ale jednak kilka takich było. Musze przyznać, że jest to naprawdę niezły piłkarz. Widać, że przez wiele lat był szkolony w Niemczech - pokazuje się jak na razie z dobrej strony i ufam, że współpraca będzie nam się układała. Jego piłkarskie umiejętności są na wysokim poziomie.
Jest też dobrym kolegą?
Znamy się dość krótko. Na pewno już się zaaklimatyzował, bo w szatni Lecha nie ma żadnych spojrzeń z góry z wyrazem twarzy pod tytułem przyszedł nowy". Mamy jakiś wspólny język, lubimy się, ale za wcześnie bym mógł nazwać go bardzo dobrym kolegą.
Kontuzji nabawił się Maciej Scherfchen - to duża strata dla zespołu, czy też przyjście Tomka Bandrowskiego rekompensuje ponowne wypadnięcie Szeryfa" ze składu?
Niezwykle mi przykro, że Maciej nabawił się kontuzji. Strasznie mi go szkoda, bo jest to bez wątpienia świetny piłkarz, spełniający kluczową rolę w defensywie zespołu - mówię to z pełną odpowiedzialnością. Osobiście lubię obok niego grać, bo doskonale się rozumiemy. Żałuję, że przytrafił mu się pech.
Ubiegła runda przebiegła pod znakiem kontuzji. W okresie przygotowawczym kilku piłkarzy również narzekało na drobne urazy. Wyłączeni z gra są wspomniany Scherfchen, Dymkowski, a do pełni sprawności nie doszedł jeszcze Zlatko Tanevski, Luis Henriquez, Ivan Djurdjević czy Grzegorz Wojtkowik. Jak to się dzieje, że wszystkich oprócz - odpukać - Ciebie dotykają jakieś choćby drobne kłopoty zdrowotne? Kwestia szczęścia, czy też masz jakiś sposób na unikanie urazów?
Raczej nie ma takich sposobów. Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Może trochę bardziej uważam na treningach? Ale tak naprawdę to jest jedynie sprawa przypadku. Wszyscy trenujemy tak samo intensywnie. Pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Sądzę, że chłopacy, którzy złapali jakieś urazy po prostu mieli pecha. Tak bywa czasami w sporcie, bo sukcesy tu są nie tylko miarą umiejętności, czy zaangażowania, ale także właśnie szczęścia. Bardzo mnie to cieszy, że nic podobnego się nie dzieje i mam nadzieję, że tak będzie dalej.
Wasz główny rywal w walce o wicemistrzostwo Polski - Legia Warszawa, podobnie jak Lech, nie wzmocnił się znacząco. Jest zatem szansa na walkę jak równy z równym?
Jest szansa - usadowiliśmy się blisko Legii - właściwie tuż tuż. Myślę, że legioniści czują nasz oddech na plecach. Z pewnością w ich wyliczeniach rywalizacja z Lechem zajmuje jedno z najważniejszych miejsc, ponieważ również warszawiacy zdają sobie sprawę z tego, jak trudno będzie wyprzedzić Wisłę Kraków. Legia ma bardzo dobry zespół, ale my nie odbiegamy poziomem. Zresztą wygraliśmy z nimi ostatnie dwa spotkania, więc zapowiada się walką łeb w łeb do samego końca sezonu.
To będzie bardzo trudne zadanie, żeby wywalczyć awans do europejskich pucharów?
Z całą pewnością tak. Nie tylko my i Legia chcemy wywalczyć do nich awans, ale także chociażby Górnik Zabrze, przeciw któremu zagramy już za kilka dni. Zabrzanie będą groźnym przeciwnikiem, stąd musimy się już w pierwszym meczu mocno przyłożyć, żeby przywieźć do Poznania trzy punkty. Za naszymi plecami czai się także Korona Kielce. To nie będzie łatwe zadanie, ale nasza pozycja startowa pozwala myśleć pozytywnie. Początek jest najważniejszy.
Ale tak naprawdę to zdaje się, że nie macie innego wyjścia, niż zajęcie miejsca premiowanego grą w Pucharze UEFA... Inaczej krytycy chyba Was rozgromią, bo już teraz - mimo zimowania na podium - pojawia się sporo sceptycznych głosów.
Wiem o tym, ale i tak uważam, że poprzednia runda była dla nas udana. Zwłaszcza na własnym boisku graliśmy kapitalnie, nie mając sobie równych pod tym względem w Orange Ekstraklasie. Nie dość, że prawie wszystko wygrywaliśmy to jeszcze pokaźną liczbą bramek. Słabiej szło nam na wyjazdach i myślę, że stąd wzięły się głosy krytyczne, bo kibice jadąc na całodniową wycieczkę na mecz, często oczekiwaliby od nas jeszcze więcej. Jednak ogólnopolscy komentatorzy wielokrotnie podkreślali, że Lech rundę miał bardzo udaną.
Sam uzależniasz w pewnym stopniu kwestie pozostania w Poznaniu na dalsze rundy właśnie od startu w Pucharze UEFA?
Nie, absolutnie. Chcę grać w pucharach europejskich, ale chcę grać też w Lechu. Sądzę, że da się to połączyć. Nie oszukujmy się jednak - prawdopodobnie prędzej czy później i tak będę chciał spróbować gry na europejskich arenach. W Poznaniu mam jeszcze półtora roku kontraktu. Nie wykluczam też jego przedłużenia.
Ale na pewno nie było tak, że nie myślałeś o odejściu tej zimy. Nie zdecydowałeś się na to przez wzgląd na ryzyko wypadnięcia z kadry na Mistrzostwa Europy 2008?
Wbrew plotkom nic takiego konkretnego, jeśli chodzi o oferty, nie było. Nie zawracam sobie głowy takimi rzeczami. Już zbyt dużo bajek w życiu się nasłuchałem. Teraz wpada to jednym uchem, a wypada drugim i nie ma wpływu na moje myślenie o przygotowaniach do następnego sezonu. Trenuję i robię swoje. Zimą nie myślałem o przeprowadzce. Jeśli rzeczywiście pojawi się oferta, a musiałaby być naprawdę konkretna, bo tylko na takie reaguję, to wtedy mógłbym sprawę przemyśleć.
Rozumiem, że podchodzisz do tego dosyć ostrożnie. Obawiasz się powrotu na tarczy z Zachodu, co dotyczyło w przeszłości wielu polskich piłkarzy, którzy zbyt wcześnie i bez doświadczenia rozpoczęli wojaże?
Zgadza się. Jeśli miałbym już wyjechać z kraju to chciałbym w swoim nowym klubie grać - to podstawa. Nikt nie zapewnia takich rzeczy, ale można poprzez odpowiednie decyzje zwiększyć takie prawdopodobieństwo. Wielu polskim piłkarzom się nie udaje, ale wielu też święci w zagranicznych ligach sukcesy. Jeżeli się nie spróbuje to się nie zobaczy. Nie ma co ukrywać - taki wyjazd jest wyzwaniem i chcę się do niego przygotować. Jeśli nadarzy się ciekawa okazja - pewnie spróbuję. Dużo zależy też od charakteru danego człowieka.
Zapisz się do newslettera