17 września 2015 roku Lech rozgrywał swoje pierwsze spotkanie w fazie grupowej Ligi Europy. Los skojarzył go w grupie z Fiorentiną, FC Basel oraz Belenenses. Trenerem tej ostatniej drużyny był Portugalczyk Ricardo Sa Pinto, który w sobotę po długiej przerwie znowu pojawi się na stadionie przy ulicy Bułgarskiej.
Na przedmeczowej konferencji prasowej Sa Pinto nie ukrywał wtedy szacunku dla drużyny Kolejorza. - Lech jest bardzo utytułowaną drużyną i stać ich na awans do kolejnej rundy Ligi Europy. Musimy podejść do poznaniaków z szacunkiem, ponieważ to aktualny mistrz kraju i zdobywca Superpucharu Polski. Kolejorz na pewno będzie chciał dominować i od początku spotkania będzie dążył do zdobycia bramki – mówił Portugalczyk.
Ówczesny awans do fazy grupowej Ligi Europy CF Os Belenenses był szczególny dla drużyny z Lizbony. Do podobnej fazy europejskich pucharów dotarli bowiem po raz pierwszy od 2007 roku. – Wiem, że zawodnicy będą bardzo zmotywowani, by pokazać się w Poznaniu z jak najlepszej strony – zaznaczał wtedy były zawodnik reprezentacji Portugalii.
Mecz Lecha z Belenenses zakończył się remisem. Bardziej z niego zadowolony był Ricardo Sa Pinto. Prawdą jest jednak to, że Lech przystąpił do meczu między innymi bez kluczowych wówczas Szymona Pawłowskiego, Karola Linettego oraz Kaspra Hamalainena.
- Graliśmy z zespołem, który miał aspirację do gry w Lidze Mistrzów. Lech jest bardziej doświadczony w europejskich pucharach, podczas gdy my na dobrą sprawę debiutujemy w rozgrywkach - podkreślał Sa Pinto.
Po trzech latach Ricardo Sa Pinto dołączył do Legii Warszawa, co automatycznie połączyło jego ścieżki kariery rywalizacją z Lechem Poznań. Co ciekawe, było jednak blisko, żeby portugalski trener współpracował z jednym graczem z obecnej kadry Lecha Poznań. Mógł być to Mihai Radut, który z lizbońskiego klubu odszedł tuż przed tym, jak do Sportingu jako dyrektor sportowy dołączył rzeczony trener Legii Warszawa.
Zapisz się do newslettera