- Za mną długie dwa miesiące, teraz z każdym treningiem dążę do tego, by doprowadzić się do jak najlepszej formy - twierdzi skrzydłowy Lecha Poznań, Daniel Håkans. Piłkarz, który latem tego roku dołączył do Kolejorza wrócił w sobotę do gry, pojawiając się na murawie na ostatnie blisko pół godziny meczu z Puszczą Niepołomice.
Na początku września 24-letni piłkarz miał udać się na zgrupowanie reprezentacji Finlandii, ale na drodze ku temu stanął uraz, którego doznał w spotkaniu 7. kolejki PKO BP Ekstraklasy ze Stalą w Mielcu (2:0). Jego przerwa szacowana była na okres 6-8 tygodni, opuścić więc miał nie tylko mecze w Lidze Narodów z Grecją i Anglią, ale i co najmniej kilka nadchodzących starć Kolejorza o punkty. Żałować mógł podwójnie z racji na to, że krótko wcześniej zaliczył swój debiutancki występ w Lechu w wyjściowym składzie, notując w nim asystę przeciwko Pogoni Szczecin. Cierpliwe budowanie pozycji w nowej drużynie zatrzymała kontuzja. - Czułem, że ta dyspozycja rośnie, cieszyłem się z każdego kolejnego występu, więc ten uraz mocno pokrzyżował mi plany. Nigdy nie ma dobrego momentu na kontuzję, ale od razu wiedziałem, że zrobię wszystko, by wrócić na boisko jak najszybciej - nie ukrywa Håkans.
Rehabilitację Fin zakończył w ostatnim tygodniu września i od tego czasu trenuje na pełnych obciążeniach z zespołem trenera Nielsa Frederiksena. W konfrontacji z Radomiakiem nie znalazł się jeszcze w kadrze meczowej, ale po kilku dniach pojechał z Niebiesko-Białymi do Krakowa, gdzie zagrał przez blisko pół godziny sobotniego spotkania z Puszczą. - Sami sobie utrudniliśmy to spotkanie i nie chodzi tu tylko o dyskusyjną czerwoną kartkę, ale i stracone przez nas gole. Próbowaliśmy do końca złapać kontakt i odsłoniliśmy się, ale to otwierało szanse do kontrataków dla Puszczy. Rywal mocno skupiał się na zamykaniu przestrzeni, przez co ciężko było nam znaleźć chociaż trochę miejsca i w rezultacie stworzyć sobie dogodne okazje - opowiada o tym pojedynku skrzydłowy, którego ekipa mimo porażki pozostała liderem PKO BP Ekstraklasy.
- Fizycznie wszystko było już okej, to świetne uczucie móc znowu być w kadrze meczowej i pojawić się na murawie. Za mną długie dwa miesiące, teraz z każdym treningiem dążę do tego, by doprowadzić się do jak najlepszej formy. W dobrym zespole zawsze panuje wymagająca walka o miejsce w składzie i nie inaczej jest w Lechu. Ja się na to cieszę, bo dzięki niej każdy z zawodników na mojej pozycji staje się lepszy. Widzę swoją szansę na grę i chociaż inni skrzydłowi prezentowali wysoki poziom w ostatnich tygodniach, to będę walczył o kolejne występy - kończy lechita.
Zapisz się do newslettera