Jednym z najdłuższych stażów w niebiesko-białej koszulce wśród juniorów młodszych Lecha Poznań może pochwalić się Kacper Sommerfeld. Wypatrzył go trener Karol Bartkowiak, bardziej od strzelania goli ceni odbiór piłki i grę w środku pola, a jego obecny szkoleniowiec, Bartosz Bochiński nie ma wątpliwości, że młody pomocnik może w przyszłości trafić na Bułgarską.
Rzut oka na dotychczasową przygodę z piłką urodzonego w 2004 roku pomocnika wystarczy do jednego wniosku: pod wieloma względami przebiega ona modelowo. Spory talent przejawiany już od dziecka, dostrzeżenie przez trenera Bartkowiaka, przejście do poznańskiej części Akademii w wieku siedmiu lat, regularna rywalizacja ze starszymi od siebie zawodnikami. Kolejne etapy szkolenia pokonywał ze sporą łatwością, na turnieju Lech Cup w 2015 roku należał do wyróżniających się postaci, a do Wronek przeprowadził się latem 2017 roku. Wszystko brzmi jak w idealnym scenariuszu.
Pierwszy sezon w ekipie trampkarzy spędził na budowaniu swojej pozycji w niej. Opiekun Hubert Wędzonka wprowadzał go do drużyny stopniowo, podobnie zresztą jak wszystkich młodych lechitów, którzy dopiero co przenieśli się do nowego dla ich otoczenia. Na znacznie więcej minut mógł liczyć już wiosną 2018 roku, ale dopiero w przyszłych rozgrywkach stał się niekwestionowanym liderem ekipy dowodzonej przez trenerów Marcina Kardelę i Jędrzeja Łągiewkę. U obu panów występował z konieczności nawet w linii ataku, a i z tej roli wywiązywał się przyzwoicie, strzelając sporo ważnych goli dla niebiesko-białych.
Jego miejsce jest jednak w środku pomocy, sam zawodnik zresztą podkreślał to podpisując profesjonalną umowę z Lechem nieco ponad dwanaście miesięcy temu. Zapytany o zdobywane bramki i pozycję napastnika odparł, że woli walkę w środkowej strefie, odbiór piłki i jej rozegranie. I to właśnie tam też jego atuty stara się wykorzystywać jego obecny szkoleniowiec, Bartosz Bochiński.
- Na ten moment Kacper profilowany jest na pozycji numer osiem, ale wiemy, że potrafi z powodzeniem zagrać także jako „szóstka” czy „dziesiątka”. Niezależnie od tego, w którym miejscu go nie ustawimy, przez jego postawę przemawia pasja. To wychowanek z krwi i kości, w dodatku bardzo przyjemny do prowadzenia. Kocha i umie grać w piłkę, nie boi się ostrego kontaktu z rywalem, jest bardzo skuteczny w swoich działaniach. Cechuje go również świetne przygotowanie motoryczne i siła fizyczna, której na pierwszy rzut oka można nie dostrzec. Musi z kolei poprawić swoją jakość techniczną, która momentami jest niechlujna, a także sporo pracować nad swoim strzałem. Ten jest czysty i mocny, ale zdarza się, że czegoś mu zabraknie - opisuje swojego podopiecznego trener juniorów młodszych Lecha.
W minionych rozgrywkach młody gracz pauzował kilka miesięcy z powodu kontuzji, ale w tej kampanii po powrocie na boisko szybko wywalczył sobie miejsce w składzie. O nie rywalizować będzie musiał w najbliższych miesiącach m.in. z innym bardzo utalentowanym zawodnikiem, Antonim Kozubalem. - To dla nas taki pozytywny ból głowy. Jesienią kłopot bogactwa okazał się dla nas zbawienny, bo najpierw „Sommer” wracał po kontuzji, a następnie uraz przytrafił się Antkowi. Absolutnie nie boimy się jednak o to, że nie zdołamy mądrze zagospodarować odpowiedniej liczby minut dla obu tych zawodników. Pamiętajmy też, że bywały spotkania, w których obaj występowali w tym samym czasie na boisku, być może i w przyszłości skorzystamy z takiego rozwiązania - mówi z przekonaniem opiekun niebiesko-białych.
Jesienią jego zespół spisywał się świetnie w rozgrywkach grupy B Centralnej Ligi Juniorów do lat 17, wygrywając swoją stawkę bez większych turbulencji. Wiosną planem minimum było co najmniej powtórzenie tego osiągnięcia i powalczenie o medale mistrzostw Polski. Pandemia koronawirusa odłożyła jednak w czasie realizację tego celu. Jak twierdzi szkoleniowiec, Sommerfeld przy dalszej konsekwencji w pracy doczeka się w kolejnych latach docenienia. - Jeśli w jego poczynaniach nie zabraknie pokory, nie mam wątpliwości, że może trafić na Bułgarską. Życzę mu jako człowiekowi, by wyciągał wnioski z różnych sytuacji życiowych i pamiętał, co jest dla niego najważniejsze, po co znalazł się w tym klubie i żeby wytrwale dążył do realizacji swoich marzeń - podsumowuje trener Bochiński.
Zapisz się do newslettera