Niewielu z piłkarzy Lecha Poznań miało okazję sięgnąć po Puchar Polski. Jednym z nich jest Jasmin Burić, który znajdował się w kadrze Kolejorza w 2009 roku, gdy ten wygrywał to trofeum. 30-letni bramkarz nie czuje się jednak zwycięzcą tamtych rozgrywek, gdyż nie pojawił się wtedy na boisku.
W stolicy Wielkopolski Burić pojawił się w drugiej połowie 2008 roku. Był on jednak dopiero trzecim bramkarzem, gdyż wyższe notowania u trenera Franciszka Smudy mieli Ivan Turina i Krzysztof Kotorowski. Lechitom udało się awansować do finału Pucharu Polski, w którym na Stadionie Śląskim pokonali Ruch Chorzów 1:0. Pochodzący z Bośni i Hercegowiny nie zagrał w żadnym spotkaniu tych rozgrywek i nie otrzymał nawet medalu za zwycięstwo w pucharze.
- To było moje pierwsze pół roku w Lechu. Trenowałem z pierwszym zespołem, jednak prawie wcale w niej wtedy nie grałem. Występowałem jedynie w rezerwach. Lech wygrał wtedy finał Pucharu Polski, lecz nie odczułem tego za bardzo. Nie było mnie wtedy w Chorzowie na meczu finałowym i nie otrzymałem także medalu, dlatego nie czuję się zwycięzcą - powiedział Burić.
W ostatnich dwóch latach Lech znów był w finałach. Wychowanek Czeliku Zenica usiadł na ławce rezerwowych w 2015 roku i wystąpił od pierwszej minuty rok później. Niestety, za każdym razem musiał jednak przełknąć gorycz porażki w decydującym meczu. Szansa na przerwanie tej złej passy nadarzy się już w najbliższy wtorek.
- Jesteśmy trzeci rok z rzędu w finale. Byłoby bardzo dobrze wygrać teraz - zarówno dla nas, jak i kibiców. Bardzo bolały nas te porażki z Legią. Mam nadzieję, że teraz odwrócimy ten los i będziemy razem cieszyć się w Poznaniu z pucharu - uważa popularny Jasiu.
Przeciwnikiem Kolejorza w finale na Stadionie Narodowym będzie Arka Gdynia. Zespół, którego trenerem jest od niedawna Leszek Ojrzyński, walczy o utrzymanie w Lotto Ekstraklasie. Burić przypomina jednak, że nie będzie to łatwy mecz. - Wszyscy mówią, że jesteśmy faworytami meczu. Może i tak jest na papierze, ale musimy to udowodnić na boisku. Arka zasługuje na duży szacunek za awans do finału, lecz musimy się skupić tylko na sobie i zagrać najlepiej, jak potrafimy. Wtedy uda się nam sięgnąć po puchar - podkreśla bramkarz.
Trener Nenad Bjelica zapowiedział, że Burić wystąpi w finałowym spotkaniu od pierwszej minuty. Będzie to dla niego kolejna okazja do gry. Nie dostaje jej zbyt często, gdyż pierwszym bramkarzem Kolejorza jest Matus Putnocky. Jasiu uważa, że niezbyt częsta gra nie będzie mieć wpływu na jego dyspozycję. - Nie boję się, że będzie brakować mi ogrania. Mam 30 lat, zagrałem już dużo spotkań i czeka mnie ich jeszcze więcej. Cieszę się na myśl gry na tym wspaniałym stadionie o tak dużą stawkę - podsumował Burić.
Zapisz się do newslettera