Rolę koordynatora szkolenia bramkarzy w Akademii Lecha Poznań pełni od początku tego roku trener Grzegorz Kuźniak. Szkoleniowiec zna struktury młodzieżowe klubu ze stolicy Wielkopolski jak mało kto, a z Kolejorzem związany jest od dokładnie dwudziestu lat.
Rocznik 1990, były golkiper juniorskich ekip Lecha, jego rezerw oraz w pewnym momencie nawet członek pierwszej drużyny Kolejorza. Kuźniak na Bułgarską zawitał w wieku dziewięciu lat pod koniec minionego wieku i jak sam wspomina, od razu przyszło mu rywalizować ze starszymi od siebie. Taki stan rzeczy utrzymywał się do trzynastego roku życia, kiedy zaczął otrzymywać powołania do kadr wojewódzkich. Co ciekawe, jeszcze w tym czasie bramkarz nie był jego jedyną boiskową pozycją. - Wtedy w Lechu występowałem również w polu, będąc najlepszym jego strzelcem. Przez dobry rok spędzałem pierwszą połowę na bramce, a drugą w polu. To trwało aż do momentu przejścia na grę na duże bramki, wtedy już trzeba było jasno się zdeklarować. Jako że od zawsze byłem lekko szalony i lubiłem się rzucać, decyzja mogła być tylko jedna - opowiada z uśmiechem szkoleniowiec.
Na pozycji golkipera przechodził już kolejne szczeble swojego piłkarskiego rozwoju. W ekipie rezerw debiutował już w wieku piętnastu lat, a niedługo później zainteresował nim ówczesny trener Kolejorza, Czesław Michniewicz. - Broniłem w rezerwach, kiedy walczyliśmy o utrzymanie w starej trzeciej lidze. To był bardzo wczesny start w seniorskiej piłce, wszystko zapowiadało się kolorowo, równolegle w kadrze toczyłem rywalizację z Wojtkiem Szczęsnym. Życie troszkę zweryfikowało te plany, pojawiły się znaki zapytania, czy z moimi warunkami fizycznymi dam radę przebić się na najwyższy krajowy poziom. Po rozmowach z kilkoma mądrzejszymi ode mnie postawiłem na edukację na AWF i rozpocząłem studia w kierunku szkoleniowym. W życiu zawsze chciałem celować jak najwyżej, a w roli zawodnika nie mogłem już na to liczyć. Dlatego swojej decyzji podjętej krótko po maturze absolutnie nie żałuję - twierdzi z przekonaniem koordynator bramkarzy klubowej akademii.
W drużynie Kolejorza wystąpił raz, w sparingu przeciwko reprezentacji Polski do lat 21. W bramce przeciwnej stali tego dnia Łukasz Fabiański i Radosław Cierzniak. - Zostały z tego okresu fajne wspomnienia, ale przede wszystkim sporo doświadczenia, które procentuje w dzisiejszej pracy. Wiem, jakie wymagania są stawiane przed młodymi bramkarzami, czerpię z tej wiedzy, a do tego sam pracowałem ze świetnymi szkoleniowcami, co ma wielki wpływ na moje funkcjonowanie w roli trenera - podkreśla Kuźniak.
Których z ludzi napotkanych na swojej piłkarskiej drodze ma on na myśli przede wszystkim? - W kontekście kadr wojewódzkich trzeba w tym miejscu wymienić trenera Andrzeja Dawidziuka, w klubie były to z kolei trenerzy Zbigniew Pleśnierowicz oraz Dominik Kubiak, który rozpoczynał tym samym pracę w Lechu. Dzięki nim już jako nastolatek zacząłem rozwijać swój warsztat, sam prowadziłem zeszycik z bazą ćwiczeń. Tak po ludzku się tym ciekawiłem, odnajdywałem się też w wymyślaniu zajęć, które mogłem robić sam. To też sprawiło, że pod koniec gry wiedziałem, że warto iść w tym samym kierunku, którym oni podążyli - nie ukrywa blisko 30-letni trener. Z treningów, które zapadły mu najbardziej w pamięć, szkoleniowiec wymienia nowoczesne metody trenerów Dawidziuka oraz Andrzeja Woźniaka, który na zajęcia wychodził z osobą odpowiedzialną za przygotowanie motoryczne.
W tym wieku Kolejorz nie wychował jeszcze zawodnika, który stanąłby na dłużej z powodzeniem w bramce pierwszego zespołu. Wychowankowie jego akademii znajdują się jednak w kadrach klubów zarówno w ekstraklasie, pierwszej czy drugiej lidze, a także na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Szkocji. Mowa tu choćby o Mateuszu Lisie w Wiśle Kraków, Macieju Dąbrowskim w Hibernian FC, Miłoszu Mleczko i Bartoszu Przybyszu w Puszczy Niepołomice bądź też Bartoszu Mrozku w Elanie Toruń. Trzech ostatnich to gracze niebiesko-białych, którzy przebywają obecnie na wypożyczeniu. - Na poziomie pierwszej drużyny jeszcze nie pracowałem, więc ciężko mi powiedzieć, z czego to wynika. To pewnie kwestia obdarzenia młodego bramkarza zaufaniem, bo w takich przypadkach to nieuniknione, że będzie on popełniać czasem błędy. Dużo bezpieczniej jest wstawić chłopaka doświadczonego i to chyba stanowi główną przyczyną takiego stanu rzeczy - wyjaśnia Kuźniak.
Jego zdaniem Lech Poznań w ostatnich latach obrał odpowiednią drogę rozwoju młodych golkiperów. Zakłada ona przechodzenie kolejnych szczebli Akademii Lecha Poznań oraz ekipę rezerw, a następnie wypożyczenie do klubów z zaplecza ekstraklasy oraz drugiej ligi. Na taką właśnie zdecydowano się w przypadku wspomnianego Lisa, a aktualnie Mleczki, Mrozka czy Przybysza. - Taka ścieżka jest chyba najlepsza. Wydaje mi się niemalże niemożliwe, żeby trafić z trzecioligowej piłki na poziom ekstraklasowy i z miejsca zacząć bronić. Ważne jest to, żeby łapać doświadczenie w piłce seniorskiej najpierw w drugiej czy pierwszej lidze, żeby faktycznie gotowym wejść na wyższy szczebel. Inne wymagania stawia się na najwyższym poziomie, dochodzi presja trybun, wyniku, duże napięcie emocjonalne. Dla przykładu droga Miłosza Mleczko jak dotąd pokazuje, że można tego dokonać - zaznacza trener.
Koordynator szkolenia bramkarzy akademii nie kryje pochwał pod adresem swoich podopiecznych i nie inaczej jest w przypadku ostatnio wymienionego. - Miłosz jest nastawiony na cel, jego ambicja, determinacja i rozumienie gry pozwoli mu zajść daleko. To najlepszy przykład na to, że sam chłopak jest większością swojego sukcesu. Nie mówię przy tym, że my jako trenerzy zrobiliśmy niewiele - mówi z uśmiechem szkoleniowiec. - Sam swoją pracą ciężką praca doszedł do miejsca, w którym się znajduje. A może zajść jeszcze znacznie wyżej - dodaje.
Latem doszło do zmiany w strukturach i nomenklaturze wronieckiej części Akademii Lecha Poznań. Aktualnie mówi się w niej już o szkoleniu bramkarzy, a nie o Akademii Bramkarzy, jak w minionych latach. – W zeszłym roku wyszliśmy z tego nazewnictwa. Ona działała w ten sposób, że bramkarze byli odizolowani od swoich zespołów. Teraz funkcjonują w tych drużynach i zdecydowanie bardziej trafionym określeniem może być teraz „szkolenie bramkarzy w Akademii Lecha Poznań”. Piłka nożna ewoluuje bardzo mocno, stąd wyjście naprzeciw potrzeb trenerów i zawodników. Myślę, że to rozwiązanie bardziej trafione. Trenerzy bramkarzy i golkiperzy zostali przypisani do zespołów, Michał Przybył odpowiada za trampkarzy i juniorów młodszych, Zbigniew Pleśnierowicz za rezerwy, ja za juniorów starszych i koordynację naszych działań. Nie jest tak, że tworzę wszystko za wszystkich, kierunek obieramy wspólnie - opisuje Kuźniak.
Przesunięcie trenera Przybyła z poznańskiej części Akademii do Wronek jest przykładem działań mających na celu zmniejszenie, przynajmniej niedosłownie, odległości dzielącej oba miejsca. - Chciałbym, żeby funkcjonowało to jako jeden organizm, odległość ma nie być dla nas podziałem. Gramy do jednej bramki, doceniliśmy pracę Michała na poziomie poznańskim i gdy pojawiło się miejsce we Wronkach, był to dla nas w pełni naturalny ruch. Stawiamy na ludzi, którzy wychowują się w duchu Lecha Poznań i wie, na czym polega funkcjonowanie w tym klubie. Obecnie trenerem pracującym ze wszystkimi bramkarzami w Poznaniu jest Krzysztof Kotorowski, który rozwija golkiperów we wszystkich drużynach. Z nim także pozostajemy w stałym kontakcie i jako osobie spinającej ten konkretny rodzaj szkolenia szczególnie mi zależy, żeby trzymać rękę na pulsie również i tam - podsumowuje koordynator szkolenia bramkarzy Akademii Lecha Poznań.
Zapisz się do newslettera