2017-02-23 08:05 Jan Rędzioch

Niepowtarzalny Teodor

Spośród dawnych piłkarzy Kolejorza co najmniej dwóch poradziłoby sobie w dzisiejszym futbolu bez większych problemów – zadziorny obrońca Władysław Sobkowiak i superstrzelec Teodor Anioła (na zdjęciu w środku). Popularny Teoś nie raz wywoływał gorące dyskusje swoją osobą, ale wszyscy jej uczestnicy zawsze dochodzili do tego samego wniosku - że był niezwykłym piłkarskim zjawiskiem. Czy też najwybitniejszym w dziejach piłkarzem Lecha?

Urodził się w Poznaniu 4 listopada 1925 roku, mieszkał i wychowywał się na Dębcu. II wojna światowa zabrała mu młodość, nie zdołała jednak zabić w nim młodzieńczych marzeń o piłkarskiej sławie. Chciał być futbolistą, uwielbiał strzelać bramki i czynił to już nieźle przed wybuchem wojny. Grywał z zapałem na dębieckich placach i podwórkach, ale do pobliskiego KPW jakoś nie trafił. W seniorskiej piłce zadebiutował dopiero w konspiracyjnych rozgrywkach w rezerwach zespołu Wildy. Wywodził się z usportowionej rodziny, bo piłkarzami byli też jego bracia – młodszy Jan i starszy Leon. Z Jankiem zagrał nawet 2 mecze w kolejowych barwach w ekstraklasie, ale bracia Florian i Ryszard Wojciechowscy uprzedzili duet Aniołów w takim braterskim wspólnym występie o niemal całe dwa miesiące.

Strzeleckiej sławy Teosiowi nikt już w Kolejorzu odebrać nie mógł i do dziś dzierży miano najskuteczniejszego strzelca w historii klubu. Jako pierwszy piłkarz polskiej ekstraklasy trzy razy z rzędu był najlepszym strzelcem sezonu (1949-51). Po nim udało się powtórzyć ten wyczyn tylko Włodzimierzowi Lubańskiemu (1966-69) i Kazimierzowi Kmiecikowi (1978-80). Jest oczywiście członkiem elitarnego „klubu stu”, zrzeszającego zdobywców co najmniej 100 goli w ekstraklasie.

Od dzieciństwa przyjaźnił się z Zygfrydem Słomą i właśnie z nim trafił do reaktywowanego po wojnie kolejowego klubu, niewiele później od swego młodszego kamrata. Już pierwsze jego zagrania wywołały wielkie uznanie w oczach ściągających go na Dębiec – Antoniego Skowrońskiego i Mieczysława Tarki. W pełni przekonał się do młodzieńca także ówczesny trener KKS-u Franciszek Bródka i niemal od razu na niego postawił. Wszyscy ci przedwojenni futboliści doskonale zdawali sobie sprawę, iż trafili na piłkarski diament, potrzebujący niewielkiego szlifu. Mimo późno rozpoczętej kariery, bo dopiero w wieku 20 lat, zdołał prawdziwie zaistnieć w polskim futbolu, co świadczyć musiało o wyjątkowości jego talentu.

Już w swym pierwszym występie z Polonią Jarocin dał próbki ogromnych umiejętności, zdobywając 3 bramki. Był też autorem premierowego gola Kolejorza w ekstraklasie w historycznym meczu z Widzewem w Łodzi. Później robił to z taką regularnością i częstotliwością, że często w relacjach z wyjazdowych spotkań jego nazwisko pojawiało się wśród zdobywców goli nawet wtedy, ... gdy ich faktycznie nie zdobył. To utrudniało precyzyjne obliczenie zdobytych bramek, z całą pewnością jednak należy mu zaliczyć 138 pierwszoligowych trafień. Anioła był wychowankiem Kolejorza, co należy zdecydowanie podkreślić. Trafił doń w czerwcu 1945. Czasem jako jego pierwszy klub podaje się twór o nazwie ZWM.

Związek Walki Młodych był komunistyczną organizacją młodzieżową, do której Anioła nie należał, a jedynie grywał z jej członkami i to zresztą niedługo – ledwie przez parę tygodni. Z perspektywy czasu widać wyraźnie, że należał do tych piłkarzy, którzy urodzili się zdecydowanie za wcześnie. Grając dziś, zyskałby z pewnością status wielkiej gwiazdy i niemałe z tego płynące profity. Jego klasę doceniali wszyscy. No - prawie wszyscy. Na pewno koledzy z boiska i klubowi trenerzy, także rywale z innych drużyn, bo każdej, przeciwko której zagrał, strzelił co najmniej jednego gola. Gorzej było z selekcjonerami polskiej reprezentacji.

Tylko siedem gier w narodowych barwach i tyleż samo w reprezentacji B jest i tak niezłym osiągnięciem Anioły, biorąc pod uwagę niechęć, z jaką do reprezentacyjnych ekip byli powoływani zawodnicy z poza Warszawy, Krakowa, Łodzi i Śląska. Teoś, zwany też Diabłem, rzadziej Szatanem (to w nawiązaniu do nazwiska i nieziemskich wręcz piłkarskich umiejętności), był bezpośrednim rywalem Cieślika z Ruchu Chorzów i Brychczego z Legii. Jakie więc miał szanse wygryźć ich z kadry? Niewielkie.

Tym bardziej, iż w tych reprezentacyjnych grach Anioły kadrę Polski prowadziło 10 selekcjonerów i ich rozmaitych asystentów. Debiutował 1 maja 1950 roku w bezbramkowym spotkaniu w Tiranie przeciwko Albanii, później grał jeszcze z Bułgarią, Węgrami oraz dwukrotnie z Czechosłowacją i NRD. Najlepsze w jego wykonaniu były mecze z Niemcami, szczególnie ten pierwszy, wygrany 3:0. Wszedł na boisko w 36. minucie w miejsce kontuzjowanego kolegi i jako pierwszy w dziejach polskiej reprezentacji rezerwowy zdobył dwa gole. Z zachwytem rozpisywała się o nim niemiecka prasa, były nawet jakieś próby ściągnięcia go do wschodnioniemieckiego klubu. Wówczas taki transfer był jednak nierealny.

Kolejorzowi pozostał wierny praktycznie przez całą karierę, mimo częstych propozycji z innych polskich klubów. Miał jednak niespełna roczny epizod w poznańskiej Warcie, który wywołał w Poznaniu olbrzymi skandal. Lech nie należał wówczas do specjalnie zamożnych klubów, piłkarzom nie płacono wiele lub w ogóle. Jako gracz wybitny Anioła w końcu się zbuntował, próbując w ten sposób zmienić swoje położenie, bez większych jednak szans powodzenia. Pod koniec stycznia 1959 roku rozpoczął treningi w Warcie, rezygnując z członkostwa w macierzystym klubie. Reakcja kolejowych działaczy była mało sympatyczna, a wręcz histeryczna. Piłkarzowi kazano zwrócić mieszkanie, ogłoszono też bezwzględną półroczną dyskwalifikację za „szkodliwą działalność wobec klubu”.

Nie pomagały interwencje zainteresowanych w GKKFiT, kolejowi działacze byli nieugięci. W listopadzie zmęczony całym zamieszaniem Anioła wrócił do Lecha i zdążył jeszcze wystąpić w dwóch meczach kończących pierwszoligowy sezon. Rok później wraz z kolegami awansował do ekstraklasy i znów był najlepszym strzelcem drużyny, zresztą po raz dwunasty. Sezon kończył z kontuzją, której nie zdołał już na dobre wyleczyć, a która pośrednio przyczyniła się do zakończenia piłkarskiej kariery.

Takiego piłkarza żegna się jednak na boisku i gdy 14 maja 1961 roku Lech rozgrywał swój setny ligowy mecz na Dębcu, była świetna okazja podziękowania Diabłowi za lata gry, za to, co zrobił dla klubu i za wszystkie strzelone gole. Tego dnia Teodor Anioła rozegrał swój ostatni mecz dla Lecha. W sumie w jego barwach wystąpił w 301 oficjalnych spotkaniach (w tym 196 pierwszoligowych), w których zdobył 248 goli, wliczając zdobycze z mistrzostw okręgu (40), z walki o awans do ekstraklasy (29), z Pucharu Polski (3), z Pucharu Zlotu (12) i z II ligi (26).

Wiele spotkań w jego wykonaniu było znakomitych, ale najlepszym występem był na pewno mecz z Szombierkami Bytom w sierpniu 1950 – rekordowy, wygrany 11:1, kiedy to sam strzelił sześć goli, przy dwóch kolejnych asystując. Niektórzy zarzucali mu nadmierny egoizm w grze, zbyt częste próby strzałów na bramkę. Tak, to prawda, był pazerny na gole, ale też miał niezwykły instynkt do ich zdobywania. Uderzał na bramkę w sytuacjach i z pozycji, z których inni o strzale nawet by nie pomyśleli. Klubowi koledzy nigdy nie mieli do niego pretensji o ten „snajperski egoizm”, bowiem jego gole zwykle przynosiły Lechowi potrzebne punkty.

Bez Anioły nie byłoby wielkiego Kolejorza z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych, nie byłoby słynnego tercetu ABC i nie byłoby wspaniałych strzeleckich rekordów poznańskiej drużyny. Nie należał wprawdzie do wirtuozów techniki, za to przygotowaniem fizycznym, walecznością, ciągiem na bramkę i zaskakującym strzałem bił na głowę wszystkich. Wielkie uznanie mieli wobec niego nie tylko koledzy ze słynnego tria ABC. Edmund Białas podkreślał jego naturalne umiejętności piłkarskie, przebojowość, szybki start, błyskawiczne uderzenie, a nie tylko boiskową inteligencję. Z kolei Henryk Czapczyk porównywał kolegę do czołgu rozbijającego obronę rywala w pył, zauważając też jego niezwykłą umiejętność przewidywania boiskowych wydarzeń.

Wraz z zakończeniem przez Aniołę kariery, poznański klub utracił wielkiego i niezastąpionego piłkarza, rzadko spotykaną indywidualność, docenioną dopiero po latach. Wówczas nie tylko w sporcie obowiązywał kolektywizm (nie mylić z grą zespołową, bo ta toczyła się na boisku), a wszelka indywidualność była zabijana, może nie przez boiskowych partnerów, ale przez sportowych działaczy najwyższego szczebla i wielu dziennikarzy. Nie walczył z tym i sam Anioła, skromnie wspominając w nielicznych wywiadach prasowych, że na boisku gra wyłącznie dla drużyny, stanowiąc jedynie jej niewielki element. Z pewnością i wtedy znał doskonale swoją wartość, ale wypowiadać mógł się w takim jedynie poprawnym i dość jałowym tonie.

Pasjonował się także innymi dyscyplinami, sam uprawiał koszykówkę i pływanie, wiele czytał, lubił bywać w operetce i teatrze. Jego wielkim konikiem było wędkowanie, poświęcał temu zajęciu sporo czasu. Czasem dochodziło do śmiesznych sytuacji, długo wytykanych przez kolegów z drużyny. Pewnego razu zaopatrzonemu w świetny sprzęt wędkarski Diabłowi kompletnie nie szedł połów, gdy obok niepozorny chłopak łowił na przysłowiowy kij ze sznurkiem. Po wymianie wędek młodzieniec znów opływał w ryby, a Teoś z niedowierzaniem spoglądał na pusty haczyk. Ubaw mieli koledzy, choć nigdy nie umniejszało to jego autorytetu na boisku.

Mimo upływu prawie 46 lat od zakończenia kariery piłkarskiej i już 14 od śmierci, wciąż pozostaje jedną z najważniejszych postaci futbolu w Poznaniu. Legenda Anioły trwa. Po rozstaniu z boiskiem pozostał na kolei, próbował nawet pracy szkoleniowej w Surmie, Lechu i Mosińskim KS, bez większych jednak osiągnięć.

Do emerytury pracował w Zachodniej DOKP w Wydziale Elektrycznym jako radca PKP i choć bezpośrednio w sporcie już nie pracował, to nadal zwyciężał. Wybierano go najlepszym sportowcem Wielkopolski XXV, XXX i XL-lecia PRL, najlepszym futbolistą Wielkopolski z okazji 75-lecia. Jako jeszcze czynny zawodnik był regularnym laureatem dorocznych plebiscytów Expressu Poznańskiego na sportowca roku. Do pewnego symbolu urosły okoliczności jego śmierci. Ze światem pożegnał się 10 lipca 1993 roku nad ulubionym jeziorem Strykowskim w dniu, w którym jego ukochanemu Lechowi przyznano decyzją PZPN Mistrzostwo Polski. Sam wolał boiskowe zdobycze od tych przy zielonym stoliku.

Jan Rędzioch

Następne mecze

Piątek 29.11 godz.20:30
Piast Gliwice
vs |
Lech Poznań
Piątek 06.12 godz.20:30
Górnik Zabrze
vs |
Lech Poznań

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory