- Zimowa przerwa przyszła dla nas w dobrym momencie. Możemy przeanalizować to, co wydarzyło się z naszym udziałem w ostatnich miesiącach, a po urlopach wrócić pełni sił i kontynuować wiosną to, co zaczęliśmy latem - twierdził krótko po ostatnim tegorocznym meczu Lecha Poznań jego trener, Niels Frederiksen. W żadnym z poprzednich klubów Duńczyka drużyny nie spisywały pod jego wodzą w pierwszych miesiącach tak dobrze, jak w tym sezonie Niebiesko-Biali.
Pozycja lidera tuż za półmetkiem tego sezonu PKO BP Ekstraklasy, średnia zdobycz wynosząca ponad dwa punkty na mecz, przewaga nad Rakowem Częstochowa i Jagiellonią Białystok wynosząca odpowiednio dwa oraz trzy "oczka". Tak w telegraficznym skrócie prezentuje się sytuacja Kolejorza w ligowej tabeli, która w tym kontekście pozostanie niezmienna aż do wznowienia rozgrywek na przełomie stycznia oraz lutego. Ze szkoleniowcem Frederiksenem na ławce Lech mocno nawiązuje pod względem wynikowym do mistrzowskiej kampanii 2021/22 i co ciekawe, 54-letniemu trenerowi nie udało się tak udanie wystartować wcześniej z żadną ze swoich poprzednich ekip.
Pierwszą szansę w seniorach otrzymał w 2009 roku w występującym wtedy na zapleczu duńskiej ekstraklasy Lyngby BK. Zespół ze wschodu kraju przejął przed 18. kolejką i aż do końca sezonu zdążył go poprowadzić w jedenastu meczach, zdobywając w nich 15 punktów oraz finiszując na szóstej lokacie w stawce. Gorszy początek zanotował w swoim kolejnym klubie, czyli Esbjerg fB. Na tamtejszej ławce zasiadł w lipcu 2013 roku, niedługo później po świetnym dwumeczu z Saint-Etienne wywalczył awans do fazy zasadniczej Ligi Europy, ale osiemnaście jesiennych spotkań w lidze przyniosł jego podopiecznym zaledwie dziewiętnaście "oczek".
Po czteroletnim rozdziale w młodzieżowych kadrach narodowych szkoleniowiec powrócił do klubowej pracy w stołecznym Bröndby IF, a w nim - w drugiej połowie 2019 roku - przywitał się 32 punktami w dziewiętnastu kolejkach. Jeśli chodzi o debiutanckie rundy w rodzimych zespołach, był to dla niego oczywiście najlepszy rezultat. Znacznie lepszy od niego okazuje się jednak ten, który szkoleniowiec Niebiesko-Białych osiągnął w stolicy Wielkopolski. Już krótko po zakończeniu ostatniego tegorocznego starcia lechitów z Górnikiem Zabrze podkreślał wyraźnie, że nie zamierza się tym zadawalać. W drugiej połowie sezonu będzie dążył do tego, by jego drużyna spisywała się jeszcze skuteczniej.
- Nigdy się nie cieszysz, kiedy udajesz się na urlop po porażce. Tymczasem przed nami siedem tygodni bez gry o punkty, podczas której będziemy trochę z tyłu głowy mieć ten ostatni, nieudany mecz. Uważam jednak, że przerwa przyszła w dobrym dla nas momencie. Możemy skupić się na tym, co wydarzyło się z naszym udziałem w ostatnich miesiącach i poddać to analizie. Po urlopach wrócimy już pełni sił i bogatsi o wnioski będziemy chcieli kontynuować to, co zaczęliśmy latem - zaznaczał trener lidera PKO BP Ekstraklasy.
Zapisz się do newslettera