Wygrywając z Lechią Gdańsk piłkarze Lecha Poznań zanotowali czwarte z rzędu zwycięstwo na własnym boisku i przedłużyli serię meczów bez porażki do pięciu. Kibiców Kolejorza cieszyć musi nie tylko wygrana i fakt, że czołówka jest coraz bliżej, ale również gra poznaniaków. W starciu z zespołem Pawła Janasa lechici byli zdecydowanie lepszym zespołem i zwycięstwo powinni sobie zapewnić wcześniej.
- Przede wszystkim było to zasłużone zwycięstwo Lecha. Gdyby w Poznaniu była murawa równa jak stół, to Lechia nie miałaby nic do powiedzenia. Piłka jest złośliwa. Jeden stały fragment sprawił, że dla Lecha zrobiło się nieciekawie. Zwyciężył jednak futbol, bo Lech chciał to spotkanie wygrać. Lechia tak naprawdę przyjechała tylko po punkt i tego punktu nie ma - zauważa komentator Polsatu Sport, Marcin Feddek.
Być może losy starcia z Lechią rozstrzygnęłyby się wcześniej, gdyby w lepszej dyspozycji strzeleckiej był Artiom Rudnev. Najskuteczniejszy zawodnik T-Mobile Ekstraklasy w pierwszej połowie miał ogromną łatwość dochodzenia do sytuacji bramkowych, ale żadnej z nich nie potrafił zamienić na gola.
- Gdyby Rudnev wykorzystał swoje sytuacje wynik tego spotkania na pewno byłby inny. Napastnik Lecha bramki wprawdzie nie strzelił, ale jego występ i tak trzeba ocenić pozytywnie. Wykonał naprawdę bardzo dużą pracę. Pamiętajmy, że najlepszemu strzelcowi ligi obrońcy rywali poświęcają bardzo dużo uwagi. To sprawia, że gole muszą rozkładać się na innych zawodników. I dobrze, bo Lech nie może być uzależniony od jednego zawodnika. Miałem też wrażenie, że gdyby tylko murawa była lepsza, bardziej sprzyjająca Lechowi, to Lechia nie miałaby żadnych szans - uważa były obrońca Lecha Poznań, Paweł Wojtala.
Lech zaczął odrabiać straty do czołówki od kiedy trenerem został Mariusz Rumak, choć początek jego pracy nie był najlepszy. Kolejorz odpadł z rozgrywek Pucharu Polski i w złym stylu przegrał z Jagiellonią w Białymstoku. Potem było już tylko lepiej. Cztery wygrane w ostatnich pięciu meczach, odrobienie dwubramkowej straty w Kielcach i awans na piąte miejsce w tabeli ze stratą tylko czterech oczek do wicelidera z Wrocławia.
- Na początku byłem dość sceptycznie nastawiony do trenera Rumaka. Pojawił się nowy człowiek, który wypowiadał się dość buńczucznie. Dziś mogę jednak powiedzieć, że to jest dobry kierunek. Ten człowiek uspokoił szatnie, dał piłkarzom wiarę w siebie. Jasno mówi jak chce grać, jak chce wygrać, kto gra, a kto nie i widać, że to wszystko zostało poukładane i przynosi efekt. Nie wiem jakie będą decyzje w klubie, ale jeśli Lech pod wodzą Rumaka nadal będzie tak grał, to nawet jeśli nie będzie w Poznaniu pucharów, powinien on zostać na stanowisku. W ostatnich meczach udowodnił, że wie o co chodzi w szatni i na boisku - przyznaje Marcin Feddek.
Teraz poznaniaków czeka bardzo prestiżowe spotkanie z Legią w Warszawie. Podopieczni Macieja Skorży w ostatnich pięciu meczach wygrali tylko raz, ale nie przegrali ani razu i nadal są liderem z trzypunktową przewagą nad Śląskiem Wrocław. Lech ostatnio również prezentuje się bardzo dobrze i wciąż walczy o europejskie puchary. W sobotę na Łazienkowskiej zapowiada się bardzo ciekawe spotkanie.
- Lech na Łazienkowskiej może powalczyć o wszystko. W takim meczu jak starcie Legii z Lechem wszystko się może zdarzyć. Lech jest na fali, Legia może ostatnio nie zachwyca, ale to wciąż lider T-Mobile Ekstraklasy. Pokazała już Ruchowi Chorzów, który jest uznawany za rewelację tego sezonu miejsce w szeregu, pewnie wygrywając. Na pewno więc trudne spotkanie przed Lechem. Myślę, że będzie to mecz walki, w którym o wyniku może zadecydować jeden gol. Jedna i druga drużyna skoncentruje się przede wszystkim na tym by bramki nie stracić - twierdzi Paweł Wojtala, który w przeszłości reprezentował także barwy Legii.
Zapisz się do newslettera