W sobotnim meczu z Wisłą Kraków zespół Lecha Poznań zachował pierwsze czyste konto w rozgrywkach PKO Ekstraklasy od spotkania 5. kolejki z Arką Gdynia. To zasługa całej drużyny niebiesko-białych, która nie dała swojemu przeciwnikowi stworzyć praktycznie żadnej klarownej okazji pod swoją bramką.
Blisko 50 dni przyszło poczekać trenerowi Dariuszowi Żurawiowi na grę swojej ekipy na "zero" z tyłu w lidze. Przez pięć kolejnych kolejek jego zawodnicy co najmniej raz dawali się zaskakiwać rywalom, tracąc w nich łącznie osiem goli. W sobotę lechici nie tylko potrafili odnieść pierwsze od 2. serii spotkań zwycięstwo przed własną publicznością, ale także przełamać inną negatywną passę. Liczby potwierdzają, że wynik 4:0 nie wziął się z niczego, a został wypracowany konsekwentną postawą Kolejorza we własnych szeregach defensywnych.
Najlepiej o powyższej tezie świadczy statystyka tzw. goli oczekiwanych (ang. "expected goals" - xG). Wiślacy mogli "poszczycić" się w tym względzie najgorszym wynikiem spośród wszystkich przeciwników Lecha w tym sezonie w lidze, bo na poziomie 0,41 xG. Brało się to głównie z tego, że podopieczni szkoleniowca Żurawia potrafili umiejętnie oddalić zagrożenie spod własnego pola karnego. Dość powiedzieć, że przyjezdni przeprowadzili przez całe 90 minut tylko pięć udanych ataków. Dla porównania, niebiesko-biali stworzyli z gry niebezpieczeństwo pod bramką Michała Buchalika 18 razy.
Taki stan rzeczy wyjaśnia środkowy obrońca, Lubomir Šatka, dla którego był to pierwszy występ od domowego spotkania z Jagiellonią Białystok. - Utrzymywaliśmy Wisłę z dala od naszego pola karnego, co było dla nas idealnym rozwiązaniem. Rozmawiałem nawet tuż po meczu z Mickeyem (van der Hartem – przyp. red.) i powiedział, że w drugiej połowie praktycznie nie miał pracy. Stwierdziliśmy, że mogłoby to tak wyglądać zawsze - mówi z uśmiechem Słowak.
Stoperowi wtóruje zresztą przywoływany przez niego bramkarz, który zanotował cztery czyste konta we wszystkich rozgrywkach od momentu przyjścia do Lecha. - Wszyscy tego potrzebowaliśmy. O ile w pierwszej połowie przez jakiś czas mieliśmy problem z kontrolą tego spotkania, o tyle w drugiej mocny pressing pozwolił nam w pełni je zdominować. Cieszy, że wysoka wygrana i czyste konto to wynik ciężkiej pracy każdego z nas - nie ukrywa 25-letni Holender.
Sprowadzony latem golkiper sam zresztą przyczyniał się w obecnym sezonie kilkakrotnie do tego, że jego zespół tracił mniej bramek, niż "teoretycznie" powinien. W aż siedmiu przypadkach stosunek oczekiwanych goli rywali jest bowiem większy od faktycznej liczby zdobytych przez nich bramek. Na pełne zestawienie zapraszamy poniżej.
Piast Gliwice: 1,47 (1)
Wisła Płock: 1,72 (0)
ŁKS: 1,99 (1)
Śląsk Wrocław: 1,63 (3)
Arka Gdynia: 1,22 (0)
Raków Częstochowa: 3,53 (2)
Cracovia: 1,35 (2)
Lechia Gdańsk: 1,67 (2)
Jagiellonia Białystok: 0,64 (1)
Górnik Zabrze: 1,82 (1)
Wisła Kraków: 0,41 (0)
Zapisz się do newslettera