Bez udziału publiczności zagrali w czwartek piłkarze Lecha Poznań z armeńskim Gandzasarem Kapan w pierwszym spotkaniu pierwszej rundy eliminacji Ligi Europy. Brak widzów miał duży wpływ na atmosferę jaka towarzyszyła temu spotkaniu. A w zasadzie jej brak.
Mimo tego, że do rozpoczęcia rywalizacji pozostało trzydzieści minut, to osoby przebywające na stadionie mogły mieć wrażenie, że mecz odbędzie się dopiero za kilka godzin. Cisza, puste trybuny, kilkunastu stewardów sprawdzających przepustki. W okolicach murawy przebywało kilku pracowników telewizji przeprowadzającej relacje. Ta sytuacja nie ulegała zmianie. Mogło się wydawać, że gdy zawodnicy obu drużyn wyszli na boisko, to zaskoczyli wszystkich obecnych na stadionie. Z głośników nieśmiało poleciał hymn Kolejorza. Wszystko dlatego, że zaraz miał rozpocząć się pierwszy mecz w nowym sezonie.
- Piłka nożna na wysokim poziomie, to piłka nożna skierowana dla kibiców. To przecież oni tworzą atmosferę. Szkoda, że nie mogło być ich z nami. Na pewno grałoby się nam zdecydowanie lepiej. Każdy z nas czułby dreszcz emocji. Czekamy na to, aż znów będą mogli być na stadionie - przyznaje Tomasz Cywka, dla którego czwartkowy mecz był debiutem w barwach Kolejorza. Podobnie jak dla Thomasa Rogne. Ten jednak od lutego był już zawodnikiem Lecha i z perspektywy trybun oglądał spotkania swojego zespołu. - Ten mecz był czymś innym, niż to czego doświadczyłem przez ostatnie kilka miesięcy - przyznał Norweg.
Od pierwszego gwizdka sędziego słychać było niemal każdą reakcję zawodników. Każdy krzyk, podpowiedź, energiczną reakcję po faulu. Żaden dźwięk nie przeszedł bez echa. Gdy Christian Gytkjaer w 10. minucie wykorzystał dośrodkowanie Macieja Makuszewskiego i zamienił je na bramkę, na stadionie rozległy się oklaski. Na stadionie obecni byli dziennikarze, fotoreporterzy i kilkanaście osób pracujących przy obsłudze spotkania. Ten gol jednak nie zasłużył na taką reakcję. Zasłużył na dużo więcej.
- Przez brak kibiców na meczu tracimy naszą fantastyczną atmosferę, która nam towarzyszy. To jest niecodzienna sytuacja. Mamy nadzieję, że kibice szybko do nas wrócą - podkreśla strzelec dwóch bramek w czwartkowym spotkaniu. - Trybuny zawsze nam pomagają, a teraz musieliśmy sobie bez nich poradzić. Szkoda, że zagraliśmy bez kibiców - dodaje Vernon De Marco, który do tej pory miał tylko jedną okazję do występu przy Bułgarskiej. Miało to miejsce jednak kilka miesięcy temu.
Nie da się jednak ukryć, że przez brak publiczności czwartkowy mecz prędzej przypominał mecz towarzyski, a nie spotkanie o stawkę. Brak dopingu powodował, że atmosfera na stadionie była senna. - W takiej atmosferze to nie jest piłka nożna. Czegoś brakowało. Mam nadzieję, że uda się skrócić karę. Kibice chcą przyjść na mecz i go obejrzeć. Oczywiście ich brak spowodował, że nie mieliśmy problemu z komunikacją, ale wolałbym je mieć. Słabo to wygląda. Liczę na to, że kibice szybko będą mogli wrócić na stadion - zaznacza Maciej Makuszewski.
Zapisz się do newslettera