- Tych pieniążków będzie naprawdę sporo, dlatego chce się nimi podzielić z innymi ludźmi cierpiącymi na tą chorobę, dlatego część zostanie przekazana do jednej z fundacji. Być może dzięki temu jakiś młody chłopak, który kiedyś będzie chciał grać w piłkę, będzie miał taką możliwość.
- Trochę się przygotowywałem do tego meczu. Przez ostatnie dwa tygodnie, biegałem, chodziłem na basen, połapałem trochę piłek. Jeśli trener Smuda mi pozwoli to będę chciał wyjść z Lechem na jeden trening.
- Żeby wrócić na boisko, musiałbym wyeliminować wirusa do końca, szansa jest zawsze. Wierze, że mój organizm jest silny i to się uda. Mam charakter wojownika. Chciałbym, żeby to stało się już dziś. Jestem tak naładowany energią, że nic by mnie nie zatrzymało żeby grać.
- Po terapii jakoś psychicznie i fizycznie doszedłem do siebie. Obecnie przechodzę terapię ziołową, tu pomogła mi trochę mama Pawła Kaczorowskiego. Od początku roku będę rozważał kolejną terapie farmakologiczną. Czuje się dobrze, tylko żeby jeszcze zdrowie dopisywało.
- Z Lechem łączy mnie umowa o prace, mam opłacone ubezpieczenie. Chciałem za ten gest również serdecznie podziękować, bo inaczej nie mógłbym się nawet położyć do szpitala. Przygotowuje się trochę do roli trenera bramkarzy, gdybym nie mógł wrócić na boisko. Mam nadzieję, że z tym doświadczeniem, które zebrałem być może uda mi się zostać dobrym trenerem.
- Gdy zachorowałem było ciężko, ciągnęło mnie na boisko, łzy leciały z oczu. Oswoiłem się już z tą myślą, choć przestawić się było ciężko, bo całe życie spędziłem przecież na boisku. Różne sytuacje bywają w życiu i trzeba je przyjąć z pokorą.
- Jeśli się nie wyleczę, to trudno. Jeśli się wrócę do zdrowia to mam nadzieję, że kibiców Lecha, trenerów i prezesów będę mógł cieszyć swoją grą. Tym piątkowym meczem chce też pokazać ludziom którzy mają tego wirusa, że można z tym normalnie żyć i walczyć.
Zobacz na: LechTV
Zapisz się do newslettera