Gospodarze 15. edycji Enea Lech Cup z awansem do Ligi Mistrzów po pierwszym dniu turnieju. W sobotę drużyna prowadzona przez trenera Jakuba Kopanię rozegrała siedem spotkań, w których zdobyła piętnaście punktów, strzeliła osiemnaście goli, zajęła pierwsze miejsce w grupie oraz zaprezentowała ładny dla oka, ofensywy styl gry. W nagrodę niebiesko-biali powalczą o drugi triumf dla Kolejorza w historii tych rozgrywek.
Pierwszy weekend grudnia nierozłącznie wiąże się od wielu lat z prestiżowym międzynarodowym turniejem Enea Lech Cup. Rywalizują w nim zawodnicy w kategorii wiekowej do lat 12, a od czterech edycji gospodarze zmagań nie schodzą w końcowej klasyfikacji zmagań z podium. Jak nie ukrywał szkoleniowiec niebiesko-białych, apetyty także i w tym roku były niemałe, ponieważ w jego odczuciu lechitów stać na agresywną i widowiskową grę z praktycznie każdym rywalem. Potwierdzenie tego mieliśmy zobaczyć w sobotę i… tak rzeczywiście było.
W piętnastą odsłonę organizowanych przez Kolejorza zawodów jego podopieczni weszli w piorunujący sposób. Jako pierwsi przekonali się o tym przybysze z Wysp Brytyjskich, czyli gracze Southampton. Święci otrzymali na start srogą lekcje futbolu, ulegając ekipie trenera Kopani 0:5. Gole dla niej były tak naprawdę kwestią czasu, bo już od początkowego gwizdka ruszyła ona do huraganowych ataków. Na listę strzelców wpisali się w komplecie ofensywnie usposobieni: Dawid Jiya, trzykrotnie Jakub Karasiński oraz Jakub Maciejewski.
Na kolejny mecz niebiesko-białym przyszło poczekać aż półtorej godziny, ale dłuższa przerwa nie wybiła ich z rytmu, w jakim znaleźli się od samego sobotniego poranka. Mieliśmy sporo punktów wspólnych z poprzednich starciem, ponieważ powtórzył się nie tylko rezultat, ale także ten sam zdobywca bramki go otwierającej, czyli Jiya, który trafił bezpośrednio z rzutu rożnego. Tym razem dubletem popisał się Jędrzej Jaroszewski, a swoje gole dołożyli Karasiński i Jakub Marć. Kolejorz został w tym momencie liderem, mimo rozegrania o jednego meczu mniej od większości swoich rywali.
O ile następne spotkanie - z RB Lipsk - zakończyło się jeszcze po myśli gospodarzy po skutecznych strzałach niezawodnych Jiyi i Karasińskigo, to już później przytrafił się im słabszy moment. Tuż po ceremonii otwarcia Enea Lech Cup ulegli oni nieoczekiwanie Slavii Praga 1:3, a następnie przegrali z Chelsea 0:5. Drugie z tych starć miało o tyle dziwny przebieg, że to podopieczni trenera Kopani długo przeważali i atakowali bramkę Anglików, ale to rywale byli niesamowicie efektywni w swojej grze i zasłużenie sięgnęli po komplet punktów.
Losy awansu do Ligi Mistrzów miały się więc rozstrzygnąć w dwóch ostatnich sobotnich konfrontacjach. Niebiesko-białym udało się zapewnić sobie miejsce w Lidze Mistrzów już w pierwszej z nich. W pojedynku z hiszpańską Valencią nastąpiło przełamanie za sprawą lidera poznańskiej defensywy, Wojciecha Kwiatkowskiego i Jędrzeja Jaroszewskiego, a wygrana 2:0 stała się faktem. Już w tej chwili wiedzieliśmy więc, że o miejsca 1-4 Kolejorz powalczy właśnie z tym rywalem, Chelsea oraz KRC Genk.
Powrót na właściwe tory nastąpił więc w najlepszym możliwym momencie, a drużynę opiekuna Kopani czekały jeszcze derby z debiutującą na Enea Lech Cup Wartą Poznań. Stawką tego meczu było z ich perspektywy tytuł najlepszego zespołu pierwszego dnia zmagań na Morasku, po który udałoby się sięgnąć w przypadku ogrania Zielonych. Dublet skompletował Hubert Brukwicki, a po raz siódmy tego dnia drogę do bramki przeciwnika znalazł Karasiński, który tym samym zrównał się na czele klasyfikacji strzelców z Oscarem Guerrierem z RB Lipsk.
Southampton F.C. - Lech Poznań 0:5 (Karasiński x3, Jiya, Maciejewski)
KRC Genk – Lech Poznań 0:5 (Jiya, Jaroszewski x2, Karasiński, Marć)
RB Lipsk – Lech Poznań 1:2 (Jiya, Karasiński)
Lech Poznań – Slavia Praga 1:3 (Karasiński)
Chelsea F.C. – Lech Poznań 5:0
Lech Poznań – Valencia CF 2:0 (Kwiatkowski, Jaroszewski)
Lech Poznań – Warta Poznań 3:1 (Brukwicki x2, Karasiński
Zapisz się do newslettera