W czwartej kolejce T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Lecha Poznań po raz pierwszy zagrają przed własną publicznością. Niestety mecz z Ruchem Chorzów nie odbędzie się w Poznaniu, a we Wronkach.
W pierwszych trzech kolejkach lechici swoje mecze rozgrywali na wyjeździe. Przywieźli z nich aż siedem punktów, legitymują się świetnym bilansem bramkowym 9:1 i są liderem T-Mobile Ekstraklasy. Nie tylko jednak wyniki Kolejorza, ale również gra zespołu prowadzonego przez Jose Mari Bakero musi się podobać. Łatwość operowania piłką, długi czas utrzymywania się przy niej i przede wszystkim zdecydowanie większa niż wiosną ilość tworzonych sytuacji strzeleckich. To są czynniki, które przed meczem z Ruchem zdecydowanego faworyta każą upatrywać właśnie w Lechu.
Tym bardziej, że chorzowianie na progu rozgrywek niczym szczególnym się nie wyróżniają. Podopieczni Waldemara Fornalik zaczęli wprawdzie nieźle, bo na własnym boisku szczęśliwie pokonali GKS Bełchatów, a następnie zremisowali w Kielcach z Koroną 2:2. W ostatniej kolejce jednak Niebiescy zagrali fatalnie. Na własnym boisku po bardzo słabym meczu ulegli Śląskowi Wrocław 0:1. W sumie w trzech kolejkach chorzowianie uzbierali cztery punkty. Ten dorobek pozwala im plasować się na ósmej pozycji.
Oba zespoły do piątkowej konfrontacji przystąpią osłabione. W zespole Kolejorza największe problemy są w linii defensywnej. Spośród obrońców zabraknie Manuela Arboledy, Marcina Kikuta oraz Grzegorza Wojtkowiaka, a to oznacza, że trener Jose Mari Bakero do swojej dyspozycji ma tylko czterech obrońców: Luisa Henriqueza, Marcina Kamińskiego, Ivana Djurdjevica oraz Huberta Wołąkiewicza. W Ruchu z kolei zabraknie obrońcy Zeljko Djokica i pomocnika Pawła Lisowskiego. Obaj zmagają się z kontuzjami.
Zapisz się do newslettera