Lech Poznań przed meczem z Wisłą Kraków
Spróbujemy zagrać od początku meczu tak, jak gramy w ostatnim kwadransie - zapowiada trener "Kolejorza" Franciszek Smuda. Lech Poznań podejmuje tym razem nie byle kogo - Wisłę Kraków Dana Petrescu. Mecz obejrzy komplet widzów.
Choć w chwili, gdy piszemy ten tekst, w kasach klubu jest jeszcze ok. 2 tys. biletów, z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że dziś ich zapewne już nie będzie. W niedzielę dojdzie zatem do dawno niewidzianej sytuacji, gdy przed meczem kasy na stadionie nie będą czynne. - Nie będziemy mieli co sprzedawać, wszystkie bilety się rozejdą - mówi wyraźnie zadowolony wiceprezes Arkadiusz Kasprzak.
Bo też komplet widzów na meczu ligowym w Polsce nie zdarza się co dnia. W Poznaniu ostatni raz taka sytuacja miała miejsce podczas starcia z Legią Warszawa w poprzednim sezonie - wtedy było to 26 tys. ludzi, teraz (zważywszy na remont stadionu)... - 16 500 - podaje Kasprzak, który podaje, że klub sprzedał już 4600 karnetów. Są one teraz coraz tańsze, bo z ceny odlicza się już rozegrane mecze.
Spośród wielu rzeczy, które przyciągają ludzi na mecze Lecha Poznań, ostatnio doszedł jeszcze jeden aspekt - wysokie prawdopodobieństwo horroru. Dwa dotychczasowe ligowe mecze "Kolejorza" na Bułgarskiej - z Wisłą Płock i Cracovią Kraków takimi właśnie dreszczowcami były. Czy teraz będzie podobnie? I - pytanie kluczowe - czy Lech znów będzie musiał odrobić straty?
- Rozmawialiśmy o tym w szatni, że tak być nie może - mówi Smuda. - Spróbujemy zagrać od początku meczu tak, jak gramy w ostatnim kwadransie. Spróbujemy przez cały mecz podyktować takie tempo. Myślę, że akurat z Wisłą Kraków jest to możliwe, bo tu nikogo motywować nie trzeba. Nie grozi nam też zlekceważenie Wisły.
Dla Smudy wczorajszy mecz krakowian z austriackim SV Mattersburg w Pucharze UEFA jest bez znaczenia. - Kiedyś też grałem w pucharach, mieliśmy mecze w systemie środa-sobota i byliśmy świeżsi na boisku niż ci, którzy mieli przez cały tydzień wolne. Nie liczę na żadne zmęczenie Wisły - mówi Smuda, który niegdyś prowadził krakowski zespół.
Warto zauważyć, że o ile w Krakowie lechici tradycyjnie zbierają już srogie baty, o tyle mecze Lecha z Wisłą w Poznaniu w ostatnich latach układały się dla "Kolejorza" bardzo szczęśliwie.
sezon 2005/2006 Lech wygrał 2:1, choć przegrywał 0:1 (sic!)sezon 2004/2005Lech wygrał 3:1sezon 2003/2004Lech zremisował 2:2, ale pokonał Wisłę w rzutach karnych, gdyż był to jednocześnie kończący sezon mecz o SuperpucharDopiero w czerwcu 2003 r. notujemy ostatnią wygraną "Białej Gwiazdy" w Poznaniu - Wisła trenera Henryka Kasperczaka z Maciejem Żurawskim w ataku pokonała wtedy "Kolejorza" 4:2, a był to pożegnalny mecz Jarosława Araszkiewicza. Dodajmy, że sędziował go... Robert Werder z Warszawy!
Na dźwięk tego nazwiska trener Smuda aż się wzdryga. - Ja nie chcę go już widzieć na Bułgarskiej - mówi.
Mróz dołączył
Firma Mróz będzie sponsorem niedzielnego meczu. - To pierwszy krok do większej współpracy - cieszy się Michał Lipczyński, dyrektor marketingu Lecha. Mróz to dawny sponsor Lecha. - Dzięki któremu przetrwaliśmy i dożyliśmy jakoś do czasów Amiki - dodaje Lipczyński. Jej właściciel Wojciech Mróz chciał się w ogóle wycofać ze sportu, ale być może teraz zmieni zdanie.
Ameryka Południowa - ciąg dalszy
Z grona piłkarzy, którzy już trenują z Lechem Poznań do domu odesłany został Kolumbijczyk Roller Cambindo. - Uznaliśmy po konsultacji z trenerem Franciszkiem Smudą, że jest nieprzydatny - stwierdził dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk. Zostaje natomiast argentyński ofensywny pomocnik Ezequiel Scarione, który spodobał się Smudzie. Są spore szanse na to, że wzmocni "Kolejorza". - Rozpoczynamy procedurę negocjacji z Boca Juniors. To ich zawodnik, do ekwadorskiego Deportivo Cuenca był tylko wypożyczony. Przedstawimy im naszą propozycję cenową - mówi Pogorzelczyk.
Co będzie dalej z Marcinem Sobczakiem z Gwarka Zabrze i Mariuszem Sachą z Podbeskidzia Bielsko-Biała - na razie nie wiadomo. - Oczywiście żadne 400 tys. euro za Sachę nie wchodzi w rachubę - zastrzega Pogorzelczyk. - Nawet 400 tys. zł byłoby za dużo. Będziemy rozmawiać. To zawodnicy na przyszłość.
Dyrektor Podbeskidzia Władysław Szypuła nie skomentował kwoty. Powiedział, że dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Zaznaczył jednak, że z poznańskimi działaczami nie rozmawiał o transferze definitywnym, a jedynie ogólnie o możliwości zawarcia kontraktu. - Do końca rundy Sacha zostaje w Podbeskidziu - stwierdził.
Dziś spodziewanych jest kilku kolejnych graczy z Ameryki Południowej, wśród nich długo oczekiwany reprezentant Peru Henry Quinteros. Ma być także kolejnych dwóch Argentyńczyków - obrońca Javier Alejandro Coria i pomocnik Roberto Russo. Niewykluczone jest, że dołączy też jeden chilijski obrońca