W spotkaniu 26. kolejki T-Mobile Ekstraklasy, Lech Poznań na własnym boisku wygrał z Lechią Gdańsk 2:1. Gole dla poznaniaków strzelali Vojo Ubiparip i Mateusz Możdżeń. Dla Lechii trafił Dimitrije Injac, który zaliczył bramkę samobójczą.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania był Kolejorz i od początku potwierdziło się to na boisku. Poznaniacy byli zespołem, który dyktował warunki i często gościł w okolicach pola karnego gości. Już w 7 minucie znakomitą okazję miał Rudnev po dośrodkowaniu Kikuta, ale świetną interwencją popisał się Pawłowski. W 21 minucie znów z dobrej strony pokazała się ta dwójka, jednak tym razem Rudnev nie trafił w światło bramki. Cztery minuty później na strzał z dystansu zdecydował się Tonev. Bułgar trafił w światło bramki, ale strzał był zbyt lekki i Pawłowski nie miał problemów. W 28 minucie Tonev wcielił się w rolę asystenta, jednak jego dokładnego dośrodkowania nie wykorzystał Rudnev, który z kilku metrów strzelił nad poprzeczką. W 34 minucie znów Tonev wypatrzył Rudneva w polu karnym, ale najskuteczniejszy zawodnik T-Mobile Ekstraklasy ponownie posłał piłkę ponad bramką. Dwie minuty później bliski szczęścia był Wojtkowiak po dośrodkowaniu z rogu Toneva, jednak jego strzał głową z bliska zablokowali obrońcy Lechii. W 37 minucie jedyny kontratak w pierwszej połowie wyprowadzili goście. Traore zagrał do Koseckiego, a ten uderzył zza pola karnego. Celnie, ale za słabo by sprawić problemy Buricowi. Ataki Lecha przyniosły skutek na dwie minuty przed przerwą. Niewidoczny do tej pory Ubiparip wyręczył nieskutecznego Rudneva. Serb dostał piłkę od Kikuta i tuż zza pola karnego uderzył bardzo precyzyjnie, nie dając szans Pawłowskiemu.
Obraz gry w drugiej części nie uległ wielkiej zmianie, jednak nie był identyczny jak w pierwszych 45 minutach. Lech nadal prowadził grę, częściej był przy piłce, ale nie atakował z taką pasją jak w pierwszej połowie. Jedyną okazję do podwyższenia prowadzenia poznaniacy mieli w 52 minucie. Na indywidualną akcję zdecydował się Ubiparip, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, a jak już go oddał to był on za słaby. W 64 minucie całkowicie niespodziewanie wyrównali goście. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Nowaka piłkę nieszczęśliwie głową odbił Kamiński. Ta po drodze trafiła jeszcze w Injaca i wpadła do siatki obok rozpaczliwie interweniującego Burica. Utrata gola podziałała mobilizująco na lechitów, którzy w ciągu kolejnych czterech minut dwukrotnie zagrozili bramce Lechii. Najpierw po podaniu Toneva niecelnie uderzał Ubiparip, a następnie w polu karnym gości świetnie zachował się Kikut, ale mając już czystą sytuację przestrzelił. Potem goście uspokoili swoją grę i nie pozwalali Lechowi na zbyt wiele, a i sami próbowali kontratakować. Najgroźniejszą kontrę przeprowadził w 85 minucie Traore, jednak jego indywidualną akcję powstrzymali obrońcy Lecha do spółki z Buricem. Minutę później Kolejorz odzyskał prowadzenie. Po dośrodkowaniu Henriqueza obrońcy Lechii wybili piłkę wprost pod nogi Możdżenia. Pomocnik Lecha wiele się nie namyślał. Natychmiast uderzył i nie dał szans Pawłowskiemu. W 90 minucie szansę na premierowe trafienie w Ekstraklasie miał Drewniak. Piłkę idealnie wyłożył mu Rudnev, jednak pomocnik Lecha przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Lech wygrał 2:1, ale z przebiegu meczu podopieczni Mariusza Rumaka zasłużyli na wyższe zwycięstwo.
Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Ubiparip (43), 1:1 Injac (64-samobójcza). 2:1 Możdżeń (86)
Widzów: 19737
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Lech: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Grzegorz Wojtkowiak, Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Mateusz Możdżeń, Dimitrije Injac, Rafał Murawski, Aleksandar Tonev (71. Szymon Drewniak) - Vojo Ubiparip (90. Kamil Drygas), Artiom Rudnev (90. Ivan Djurdjević)
Lechia: Wojciech Pawłowski - Rafał Janicki, Sebastian Madera, Krzysztof Bąk, Jakub Wilk - Marko Bajić (88. Tomasz Dawidowski), Łukasz Surma - Abdou Traore, Paweł Nowak, Levon Airapetian (56. Mateusz Machaj) - Jakub Kosecki (75. Ivans Lukjanovs)
Zapisz się do newslettera