Spotkanie Lecha z Lechią zapowiadało się niezwykle interesująco. Kolejorz zawsze gra do przodu, a gdańszczanie są znani z tego, że nawet na wyjazdach nie murują bramki. Trenerzy zapowiedzi wcielili w życie. Kolejorz wyszedł tym razem w zmienionym, bardziej ofensywnym ustawieniu. Na ławce rezerwowych usiadł Tomasz Bandrowski, na lewym skrzydle zagrał Tomasz Mikołajczak, a do środka boiska przesunięty został Sergei Krivets. Lechia tradycyjnie rozpoczęła mecz w ustawieniu 4-3-3 i od pierwszej minuty rozpoczęła się dość efektowna ciosów. Już w 5 minucie dobrze głową po dośrodkowaniu Krivetsa strzelał Manuel Arboleda, ale świetną interwencją popisał się Paweł Kapsa. W 19 minucie bardzo pracowity Ivans Lukjanovs groźnie uderzał zza pola karnego, ale świetnie w bramce spisał się Krzysztof Kotorowski. W odpowiedzi strzelał Sławomir Peszko, ale znów dobrze bronił Kapsa, a po chwili tuż nad bramką, głową uderzał Tomasz Mikołajczak. W 26 minucie Robert Lewandowski wygrał na 16 metrze pojedynek z Sergejsem Kożansem, wpadł w pole karne, gdzie został sfaulowany przez obrońcę gości. Sędzia wskazał na jedenasty metr, gdzie po chwili podszedł Bartosz Bosacki. Kapitan Kolejorza uderzył mocno, a piłka po rękach Kapsy, odbijając się od słupka wpadła do siatki. Radość lechitów nie trwała jednak zbyt długo. Ambitnie grająca Lechia do wyrównania doprowadziła w 34 minucie. Z lewej strony pola karnego dośrodkował Lukjanovs, a przed bramką zupełnie nie pilnowany pozostał Kożans, który strzałem głową pokonał Kotorowskiego. W pierwszej połowie goście momentami przejmowali inicjatywę i byli w stanie zepchnąć Lecha do obrony. Poznaniacy tempo podkręcili tuż przed przerwą . Swoją szansę na zdobycie bramki miał m.in. Tomasz Mikołajczak, ale zbyt długo zwlekał w polu karnym z uderzeniem i został zablokowany przez obrońców.
W drugiej połowie Kolejorz powrócił do swojego standardowego ustawienia, a na boisku za Mikołajczaka pojawił się Tomasz Bandrowski. Lechici od początku zabrali się mocno do odrabiania strat. Stuprocentowych sytuacji jednak dość długo brakowało, natomiast Lechia starała się głównie wyprowadzać groźne kontry. W 63 minucie po ładnej akcji Grzegorza Wojtkowiaka przed szansą stanął Lewandowski, ale w ostatniej chwili został zablokowany. W 74 minucie po dośrodkowaniu Krivetsa głową strzelał Peszko, ale piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców Lechii. Poznaniacy swego dopięli wreszcie w 79 minucie. Semir Stilić świetnie zagrał do Peszko, ten minął obrońcę i silnym strzałem pod poprzeczkę wpakował piłkę do siatki. Ostatnie minuty były bardzo nerwowe dla kibiców Kolejorza. W 88 minucie, tuż po wejściu na boisko przed wyborną szansą stanął Damian Szuprytowski, ale z kilku metrów nie trafił w bramkę. Już w doliczonym czasie gry Lechia wykonywała kilka rzutów rożnych, ale za każdym razem poznaniacy wychodzili z opresji obronną ręką i trzy bardzo ważne punkty zostały w Poznaniu.
Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:1 (1:1)
Bramki: 27. Bartosz Bosacki (K), 79. Sławomir Peszko - 33. Siergiej Kożans
Żółte kartki: Stilić, Peszko, Bosacki, Kotorowski, Wojtkowiak - Kozans, Nowak, Wołąkiewicz
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 12.500
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Luis Henriquez - Semir Stilić (84. Jakub Wilk), Dimitrije Injac, Siergiej Kriwiec - Sławomir Peszko (89. Mateusz Możdżeń), Robert Lewandowski, Tomasz Mikołajczak (46. Tomasz Bandrowski).
Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Marcin Kaczmarek, Hubert Wołąkiewicz, Sergejs Kozans, Arkadiusz Mysona - Maciej Rogalski (78. Olegs Laizans), Łukasz Surma, Paweł Nowak, Marcin Pietrowski (88. Damian Szuprytowski), Ivans Lukjanovs - Paweł Buzała.
Zapisz się do newslettera