Już ponad tydzień minął od zakończenia rozgrywek. Emocje opadły, czy nadal nie możesz się powstrzymać od rozpamiętywania zaciętego sezonu?
Chyba opadły, chociaż pewnie nie do końca. Wyluzowałem przed wyjazdem na urlop, ale pamiętam ciągle spotkanie w Bytomiu przeciwko Polonii. Bardzo tego żałuję, że nie udało nam się wygrać. Gdyby inaczej ułożyło się to spotkanie, jestem pewien, że dziś świętowalibyśmy wicemistrzostwo Polski. A tak w ostatniej kolejce nasze szanse były tylko iluzoryczne. Trudno będzie mi zapomnieć te wydarzenia.
Sezon był w gruncie rzeczy udany?
Muszę powiedzieć, że jako zespół graliśmy po prostu dobrą piłkę i to przez cały rok. Na pewno prezentowaliśmy się lepiej i dojrzalej, niż wiosną 2007. Jednak przy tym zdecydowanie za często brakowało nam szczęścia. Czasami sędziowie nie gwizdnęli nam jakiegoś rzutu karnego, innym razem pokazali niepotrzebne kartki, jeszcze kiedy indziej nie trafialiśmy do bramki w kluczowych momentach lub traciliśmy gole w samych końcówkach. Myślę, że mogliśmy być na drugim miejscu.
Sądzisz więc, że Lech dysponuje realnie większym potencjałem niż warszawska Legia, która wygrała batalię o drugie miejsce?
Wydaje mi się, że tak. Zresztą ciągle jestem pod wrażeniem organizacji, która jest w Lechu. To zawsze przekłada się na wyniki. Kolejorz" jest znakomicie poukładanym klubem, który wciąż się rozwija. W zeszłym sezonie do samego końca walczyliśmy o trzecią lokatę - skończyło się na miejscu szóstym, teraz mierzyliśmy wyżej i również zakończyliśmy wyżej. Jesteśmy dziś w ścisłej czołówce polskich drużyn piłkarskich. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie wreszcie szczęście się do nas uśmiechnie, a my przecież znów będziemy stawiać sobie większe cele. Mam przeczucie, że będziemy mistrzem albo przynajmniej zakończymy rozgrywki bardzo blisko pierwszego miejsca. W Legii mają problemy z organizacją. Nie wszystko jest tak, jak być powinno. Są kłopoty z kibicami. Tu zarząd dopiął wszystko na ostatni guzik. Zresztą fakt, że jesteśmy lepsi od Legii udowodniliśmy na boisku w bezpośrednich konfrontacjach - przecież oba mecze wygraliśmy.
Mieszkasz w Polsce od prawie półtora roku. Zainteresowałeś się polską ligą tak, że oglądasz również inne mecze prócz Lecha?
Oglądam, jasne. Podoba mi się. Polska liga nieustannie się rozwija. Sądzę, że jest już coraz bliżej poziomu zachodnioeuropejskiego.
I uważasz, że Lech będzie w stanie nawiązać równorzędną walkę z Wisłą Kraków w przyszłym roku?
Tak. Myślę, że Lech ma takie zadatki. Brakuje nam wprawdzie szerszej kadry. Powinniśmy mieć o czterech czy pięciu zawodników więcej, zwłaszcza w ataku i obronie. W zakończonym sezonie właśnie to nam w pewnym stopniu przeszkodziło, szczególnie jesienią. Trener miał ogromne kłopoty z zestawieniem trzeciej linii, przez co straciliśmy trochę punktów. Jeśli poczynione będą takie uzupełnienia to już w niczym nie będziemy odstawać od Wisły Kraków. Lech zasługuje wreszcie na tytuł. Ma piękną historię i tradycje. Kibice którzy tutaj są, potrzebują sukcesów. W przyszłym sezonie będą na to duże szanse.
Wracając jeszcze na chwilę do poprzedniego sezonu - indywidualnie był to dla Ciebie dobry rok?
Bez rewelacji, ale też nie mogę narzekać. Początkowo występowałem we wszystkich spotkaniach, wchodząc na murawę w końcówkach. W pełnym wymiarze czasowym grałem w meczach mało prestiżowego Pucharu Ekstraklasy. Później jednak udało mi się przebić do pierwszej jedenastki. Trener Smuda w końcu się do mnie przekonał. Oczywiście nie bez wpływu na to była moja forma, która wzrosła. Zimą do Lecha sprowadzono Tomasza Bandrowkiego właśnie na pozycję środkowego pomocnika. Pech chciał, że nie mogłem z nim rywalizować na równiej stopie ze względu na kontuzję kolana. Gdy ją wyleczyłem już prawie połowa rundy była za nami. Najgorsze, że nie mogłem zagrać w spotkaniu przeciwko Legii w Warszawie. W efekcie wiosna była dla mnie o wiele słabsza od jesieni, bo zagrałem jedynie w sześciu meczach. Generalnie jestem zadowolony z jakości swoich występów, ale nie z ilości.
W Lechu jest duża konkurencja. Mam z kim walczyć o miejsce w drużynie. Jest Rafał Murawski - reprezentant Polski, doszedł Tomasz Bandrowski. Od przyszłego sezonu wróci do gry Maciej Scherfchen, a w klubie prawdopodobnie zostanie też Henry Quinteros. Środek pomocy jest chyba najsilniejszym punktem zespołu, więc nie mam łatwo. Ale nikt nie mówił, że będzie mi łatwo, kiedy podpisywałem kontrakt.
Pewnie nie skaczesz z radości, że definitywnie wykupiony z Energie Cottbus został Tomasz Bandrowski?
Nie patrzę na to. Obojętnie kto jest w kadrze zespołu, ja tak samo staram się z nim wygrać rywalizację. Tomek sprawdził się w Lechu i to dobrze dla całej drużyny, że z nami zostaje. Piłka jest sportem zespołowym, dlatego nie można oglądać się wyłącznie na własny interes.
Jesteś już pewien, że zostaniesz na przyszły sezon w drużynie?
Szczerze mówiąc, jeszcze do końca nie wiem. Nie rozmawiałem na razie ze szkoleniowcem, czy jest ze mnie zadowolony. Odzywał się też mój menadżer, który twierdzi, że mam jakąś poważną propozycję przeprowadzki. Nie chcę jednak na ten temat więcej mówić. W każdym razie kontrakt z Lechem mam ważny jeszcze przez półtora roku. Chciałbym zostać tutaj - w Poznaniu, bo widzę, że wszystko w tym klubie idzie w dobrym kierunku, ale nie wiem, czy na pewno będę tutaj potrzebny. W najbliższym czasie wszystko się powinno wyjaśnić.
Widzę, że coraz lepiej radzisz sobie z językiem polskim.
Tak, w końcu jestem w Polsce już od kilkunastu miesięcy. Muszę umieć się swobodnie porozumieć. Jeszcze czasami brakuje mi słowa, ale faktycznie - jest z tym coraz lepiej. Wprawdzie nie mam już żadnych lekcji języka, ale najłatwiej nauczyć się go w praktyce. Zresztą prócz codziennych konwersacji, również w domu poświęcam na to trochę czasu. Oczywiście nie siedzę całe dnie nad ćwiczeniami, ale zwykle znajdę jakieś pół godzinki. Na więcej z reguły nie mam siły, gdy wrócę zmęczony po treningu.
Wywalczyliście miejsce w Pucharze Intertoto. Cieszysz się z tego?
Mieliśmy grać w Pucharze UEFA. Nie dało się już spaść na piąte miejsce, więc nie mam szczególnej satysfakcji. Chociaż każdy występ na europejskiej arenie się liczy.
Niektórzy uważają, że Puchar Intertoto jest niepotrzebnym balasem, który rozbija przygotowania do sezonu...
Ja do nich nie należę. Nie jest wcale mało prestiżowy. Mamy szansę nadrobić to, co straciliśmy w ciągu ostatnich czterech kolejek ligowych, czyli awansować do Pucharu UEFA. Z przygotowaniami może być trochę problemów, ale poradzimy sobie na pewno. Będziemy mieć trochę krótsze urlopy, ale to nic.
Co będziesz robił przez te trzy tygodnie?
Jadę do Serbii - do domu. Nie było mnie tam aż pięć miesięcy, ponieważ w trakcie trwania rozgrywek nie da się odwiedzić rodziny. W dodatku terminarz zakończonej rundy był mocno napięty, z powodu czerwcowych Euro 2008. Długo nie widziałem rodziny i już mocno tęsknię.
Wyjedziesz też gdzieś na wczasy?
Chyba nie będzie na to zbyt wiele czasu. Chciałbym trochę pobyć z moimi najbliższymi. Ale być może zorganizujemy jakiś wypad nad morze. Zobaczymy. W tej chwili nie mam nic szczegółowo zaplanowanego. Jak będę na miejscu, podejmę konkretne decyzje.
Później wrócisz do Poznania i zagrasz między innymi w Pucharze Intertoto. Występowałeś już kiedyś w europejskich pucharach?
Nie. To będzie mój debiut. Klub z którego przyszedłem do Lecha - FK Istocno Sarajevo występował właśnie w Pucharze Intertoto, ale ja nie zagrałem. Myślę, że tym razem będzie inaczej.
Będą to dla Ciebie dodatkowe emocje...
Na pewno jakiś smaczek - jak zawsze, gdy robi się coś po raz pierwszy w życiu. Ale nie obawiam się tego. Nie wyjdę na boisko zestresowany, na nogach jak z waty. To jest dla mnie normalna rzecz - mój zawód. Myślę, że Lech jest w stanie pokonać trzech przeciwników. Jeżeli nie będziemy mieli pecha i nie trafimy na jakiś silny zespół, pewnie zagramy tam, gdzie sobie wymarzyliśmy. To zupełnie realny cel na najbliższe miesiące.
Rozmawiał: Marcin Gościniak
Zapisz się do newslettera