Cztery trafienia w pięciu ostatnich spotkaniach to dorobek najlepszego strzelca Lecha Poznań Mikaela Ishaka, który w tym sezonie upodobał sobie seryjne zdobywanie bramek. - W poprzednich kilku meczach moje gole nie przynosiły jednak zwycięstw, więc nie mogłem być szczęśliwy, bo zawsze podkreślam, że na pierwszym miejscu stawiam zespół, a nie swoje indywidualne osiągnięcia. Dopiero po takim spotkaniu, jak to z Lechią czuję się naprawdę szczęśliwy - podkreśla szwedzki snajper.
28-letni napastnik od początku pobytu przy Bułgarskiej pokazał, że jak już zaczyna strzelać, to później przez kilka meczów raczej się w tym temacie nie zatrzymuje. Tak było chociażby w jego premierowych występach w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy, gdy trafiał do siatki w pierwszych trzech kolejkach (z Zagłębiem Lubin 1:2, Wisłą Płock 2:2 i dwukrotnie ze Śląskiem Wrocław 3:3). A pomiędzy tymi spotkaniami była przecież jeszcze pierwsza runda eliminacji Ligi Europy, w której Kolejorz pokonał łotewską Valmierę 3:0, a Ishak wpakował dwa gole. - To dla napastnika bardzo ważne, by szybko zacząć strzelać, bo pozwala pokazać wszystkim, że miejsce w zespole mu się należy. Ja także chciałem od początku udowadniać, że zasługuję na grę w Lechu i mam nadzieję, że dzięki tym golom to potwierdziłem - mówił wówczas szwedzki snajper.
Następną doskonałą serię napastnik Kolejorza zanotował w okresie od połowy października do początku grudnia ubiegłego roku, gdy trafiał do siatki regularnie nie tylko w ekstraklasie, ale także w fazie grupowej Ligi Europy. Dwa gole przeciwko SL Benfice (2:4), dwa przeciwko Standardowi Liege u siebie (3:1) i jeden na wyjeździe (1:2), a w międzyczasie jeszcze trzy trafienia w trzech kolejnych spotkaniach na ligowych boiskach z Rakowem Częstochowa (3:3), Lechią Gdańsk (1:0) i Podbeskidziem Bielsko-Biała (4:0) - tak wyglądał dorobek Ishaka w tym późnojesiennym okresie.
Potem przyszedł dla Szweda okres strzeleckiej posuchy, na który znaczny wpływ miały jednak urazy. Problemy zdrowotne wyłączyły napastnika Lecha chociażby z większości meczów na początku rundy wiosennej. Do strzelania 28-latek wrócił w marcowym meczu z Jagiellonią Białystok (2:3) i od tego czasu zanotował serię czterech goli w pięciu kolejnych meczach. Drogi do siatki snajper Kolejorza nie znalazł tylko w zremisowanym bezbramkowo meczu z Legią Warszawa, a poza tym pokonywał bramkarzy: Cracovii (1:2), Rakowa (1:3) i we wtorkowy wieczór Lechii Gdańsk, gdy najpierw wywalczył rzut karny, a później sam go wykorzystał.
- Gdy upadłem w polu karnym, od razu rozejrzałem się wokół, bo wiedziałem, że zaraz wszyscy zaczną krzyczeć, iż żadnego faulu nie było, bo tak to pewnie wyglądało z boku, ale ja od początku wiedziałem, że zostałem kopnięty z tyłu w ścięgno Achillesa i jest to bez wątpienia czysty rzut karny - uśmiecha się Ishak.
Szwed wykorzystał jedenastkę pewnym uderzeniem przy słupku, a potem zaprezentował wymowną cieszynkę, ogłaszając wszystkim, że jego rodzina wkrótce się powiększy. - Spodziewamy się z żoną kolejnego dziecka, termin to wrzesień - przyznaje 28-latek.
- Pierwsza połowa meczu z Lechią w naszym wykonaniu była w porządku, ale nic więcej. W przerwie rozmawialiśmy więc dużo o tym, co musimy zrobić, by pokazać na boisku znacznie więcej, a potem wyszliśmy na murawę i uważam, że zrealizowaliśmy to wszystko perfekcyjnie. Kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku, szybko strzeliliśmy ważnego pierwszego gola, a potem poprawiliśmy błyskawicznie drugim. Później nasz poziom pewności siebie wyraźnie wzrósł, graliśmy piłką, a rywale za nią biegali i stworzyliśmy sobie w ten sposób miejsce, by dołożyć jeszcze trzecią bramkę - podsumowuje mecz z gdańszczanami snajper Kolejorza.
Dorobek strzelecki Mikaela Ishaka w tym sezonie:
PKO BP Ekstraklasa - 20 meczów, 11 goli
Liga Europy - 6 meczów, 5 goli
Eliminacje Ligi Europy - 4 mecze, 3 gole
Puchar Polski - 1 mecz, 0 goli
Zapisz się do newslettera