Piast Gliwice to zespół, który bardzo miło kojarzy się Patrykowi Wolskiemu. Były napastnik Lecha właśnie temu przeciwnikowi strzelił swojego jedynego gola w rozgrywkach Ekstraklasy. W ramach cyklu Jeden Klub Tysiąc Historii 26-latek wspomina okoliczności tego spotkania oraz ligowego debiutu, a także grę w nieistniejącej już Młodej Ekstraklasie.
To, że mogłem zagrać w tamtym meczu, było dla mnie zaskoczeniem. Dowiedziałem się dzień wcześniej, że bodajże Mateusz Możdżeń został zawieszony przez Komisję Ligi i dzięki temu wskoczyłem do osiemnastki. Trener Mariusz Rumak wpuścił mnie na boisko przy stanie 3:0, no i udało mi się podwyższyć wynik. Przypadek bądź los sprawił zatem, że strzeliłem wtedy jedynego gola w Ekstraklasie. Tuż przed tym meczem miałem trudniejszy okres, bowiem zostałem wysłany do drużyny grającej w Młodej Ekstraklasie. Po spotkaniu z Piastem zmieniło się nastawienie trenerów. Pojawił się wokół mnie jakiś szum, ale zawsze starałem się podchodzić do wszystkiego na luzie. Nie nakręcałem się, ani nie robiłem sobie wielkich nadziei. Potem zresztą zagrałem jeszcze w Łodzi z Widzewem i z Koroną w Kielcach, a następnie w grudniu odniosłem kontuzję, która zakończyła moją przygodę z Lechem.
W każdym z moich sześciu spotkań ligowych pojawiałem się na boisku w końcówkach. Zazwyczaj wchodziłem z ławki przy bezpiecznych wynikach, chociaż na przykład z Widzewem było to przy stanie 1:0 w doliczonym czasie gry. Ciężko gra się, jeśli dostaje się tylko kilka minut. Człowiek chce pokazać jak najwięcej, ale czasami nawet w ciągu 20 minut gry zawodnik dotknie piłki z 3-4 razy i tyle. Trochę żałuję, że nie dostałem dłuższej, kilkunastominutowej szansy. Tym bardziej, że był to dla mnie dobry sezon. Strzelałem dużo bramek w Młodej Ekstraklasie, co zresztą dało mi szansę zagrać z Piastem. Niedługo później pojechałem z pierwszą drużyną na mecz z Zagłębiem Lubin. Nie udało nam się wygrać, ja też nie pojawiłem się wtedy na boisku, ale dzień później zagrałem z tym samym rywalem w Młodej Ekstraklasie i zdobyłem dwie bramki.
Jeśli już mówimy o Młodej Ekstraklasie, to były według mnie fajne rozgrywki. Grało się przecież z dobrymi drużynami, firmami z nazwy. Inaczej jest, jeśli się jedzie na mecz do Gdańska z tamtejszym zespołem Młodej Ekstraklasy, niż gdy w trzeciej lidze jako rezerwy trzeba udać się na przykład do Warlubia. Zaliczyłem w tych rozgrywkach dwie fajne rundy, bowiem strzelałem gole i pokazywałem się z dobrej strony. Nieźle się czułem w tych rozgrywkach lecz wiadomo, że była to jednak piłka w pewnym stopniu juniorska i wbrew pozorom gra na niższym stopniu rozgrywkowym nie wypadała źle. Myślę, że w lepszych meczach w trzeciej lidze był wyższy poziom, niż w takich pojedynkach w Młodej Ekstraklasie.
Mecz z Piastem Gliwice przypadł na październik 2012 roku, natomiast w marcu zadebiutowałem w Ekstraklasie w spotkaniu z Cracovią. Zmieniłem wtedy Artjomsa Rudnevsa, który w tamtym sezonie został królem strzelców rozgrywek. Nie należał do tzw. "starszyzny zespołu", której boi się wielu młodych piłkarzy - tym bardziej, że zawsze w Lechu była pewna hierarchia. Artjoms natomiat nie dość, że był jednym z najlepszych w drużynie i osobą niezwykle lubianą w Poznaniu, to bardzo się trzymał z młodzieżą. Przed jednym z meczów byliśmy razem w pokoju na zgrupowaniu. To bardzo fajne, że mogłem go zmienić w tamtym spotkaniu.
Zredagował Jakub Ptak
Zapisz się do newslettera