Maciej Skorża został w sobotę po raz drugi w swojej trenerskiej karierze szkoleniowcem Lecha Poznań. W latach 2014-15 poprowadził on niebiesko-białych w 59 meczach i co najważniejsze, sięgał z nimi po siódme w historii klubu mistrzostwo Polski oraz piąty krajowy superpuchar. Jego pierwsza kadencja w stolicy Wielkopolski trwała 406 dni i był to dla Kolejorza bardzo intensywny okres.
- Lech jest obecnie jak rozregulowany bolid Formuły 1, który potrzebuje podkręcenia parametrów i usprawnień pewnych systemów. Nie mogę obiecać, że w tej rundzie wszystko będzie już wyglądało idealnie, ale momentami nasza gra będzie wyglądała solidnie - powiedział trener Maciej Skorża niedługo po objęciu swojego stanowiska we wrześniu 2014 roku. Punktów wspólnych z panującą wtedy, a obecną sytuacją nie brakuje - kiepska postawa Kolejorza w lidze, odległe (wtedy ósme) miejsce w tabeli oraz poczucie, że zespół nie prezentuje się na miarę swojego potencjału. Szkoleniowiec od początku deklarował, że chce walczyć o podwójną koronę, ale zdawał sobie sprawę, że na realizację tego celu potrzeba mu będzie przede wszystkim jednej rzeczy: czasu.
Jesień sezonu 2014/15 potwierdziła jego słowa, bo jego podopiecznym jeszcze przytrafiły się niepotrzebne porażki z Jagiellonią Białystok (0:1) na start czy z Piastem w Gliwicach (2:3) w listopadzie. Do końca roku z czternastu spotkań we wszystkich rozgrywkach Kolejorz jednak schodził z boiska w roli zwycięzcy osiem razy i zimową przerwę spędził na czwartej lokacie z sześciopunktową stratą do prowadzącej Legii Warszawa.
Ta utrzymała się też do bezpośredniej konfrontacji niebiesko-białych ze stołeczną ekipą, która odbyła się pod koniec marca. Do niej drużyna szkoleniowca Skorży przystępowała w kiepskich humorach, bo w poprzedzającym ją meczu uległa na wyjeździe „czerwonej latarni” T-Mobile Ekstraklasy, Zawiszy Bydgoszcz. Wydawało się, że warunek konieczny do dalszych marzeń o tytule stanowi wygrana z Legią przy Bułgarskiej. Lechici niesieni wsparciem ponad 41 tysięcy kibiców pokonali przyjezdnych 2:1 po pięknym golu Barry’ego Douglasa z rzutu wolnego oraz trafieniu Kaspera Hamalainena i stanęli na wysokości zadania.
- Pokonaliśmy Legię, jednak nie jest to dla nas powód, aby się tym zwycięstwem zachłysnąć. Jeszcze dużo pracy przed nami, aby skutecznie bić się o trofea. Po tym triumfie liga na pewno będzie ciekawsza - oceniał po końcowym gwizdku trener Lecha Poznań.
Na fotel lidera jego piłkarzom przyszło poczekać aż do początku rundy finałowej, a na nim usadowili się oni w dość nieoczekiwanym momencie. W końcu przed majową wyprawą na kolejne spotkanie z warszawianami - tym razem do stolicy - Kolejorz uległ temu zespołowi w finale Fortuna Pucharu Polski. Pigułka była tym bardziej gorzka, że na Stadionie Narodowym niebiesko-biali prowadzili po dwudziestu minutach pokazując się ze znacznie lepszej strony od rywala, ale w kolejnych fragmentach starcia dali sobie wydrzeć zwycięstwo. - Czarny dzień dla nas, smutny. Po pierwszej połowie wydawało się, że jesteśmy w stanie grać dobrze przez 90 minut, ale tego zabrakło. Jesteśmy młodą drużyną i wciąż nabieramy doświadczenia i kiedy opadną emocje, w tym aspekcie będą rozpatrywał pozytywy tego meczu - nie ukrywał na świeżo po finale szkoleniowiec.
Emocje opadły, a powodów do sporego optymizmu miał on już tygodniu. Na Łazienkowskiej obie ekipy pokazały w pierwszej połowie zachowawczy futbol, ale tuż po przerwie to zawodnicy Lecha wyprowadzili dwa celne ciosy za sprawą Darko Jevticia oraz rozgrywającego świetne zawody Karola Linettego. Gospodarze odpowiedzieli tylko raz i - nawiązując do nomenklatury hobby trenera Skorży, Formuły 1 - to lechici zajęli po tym pojedynku „pole position” w walce o mistrzostwo Polski.
Mimo delikatnych perturbacji w postaci domowej przegranej z Jagiellonią Białystok pozycji lidera Kolejorz już nie oddał i po bezbramkowym remisie na finiszu z Wisłą Kraków u siebie zapewnił sobie siódmy tytuł w swojej historii. - Każdy piłkarz sam niewiele osiągnie w piłce nożnej. To sport drużynowy, dlatego tylko razem możemy zdobywać trofea - podkreślał po tym sukcesie trener Maciej Skorża. - Mistrzostwo Polski zdobył kolektyw, w którym każdy mógł liczyć na wsparcie drugiego kolegi. Jako całość możemy osiągnąć naprawdę bardzo dużo - dodawał.
Nową kampanię jego zespół rozpoczął od prestiżowej wygranej nad Legią w ramach Superpucharu Polski (3:1) i mimo odpadnięcia w eliminacjach Ligi Mistrzów ze szwajcarskim FC Basel udało mu się zakwalifikować do fazy grupowej Ligi Europy. W ekstraklasie jednak niebiesko-biali cieniowali i po ostatnim jak dotąd spotkaniu pod wodzą 49-latka znajdowali się na ostatnim miejscu w stawce. Teraz - po nieco ponad 2000 dniach - wraca on na ławkę Kolejorza. Jego pierwszy rozdział w klubie ze stolicy Wielkopolski udowodnił jednak całościowo, że potrafi wyprowadzić drużynę z zakrętu na sam szczyt. Oby więc historia zatoczyła koło.
Zapisz się do newslettera