Aż 541 minut trwała seria minut bez zdobytej bramki na wyjeździe. Tę przerwał w niedzielnym meczu z Legią Christian Gytkjaer, dla którego było to już czternaste trafienie na ligowych boiskach. - Na boisku wyglądaliśmy dobrze. Wiedzieliśmy, że jesteśmy lepsi - mówi napastnik Kolejorza.
Duńczyk długo czekał na trafienie na obcym stadionie. Po raz ostatni miało to miejsce 4 listopada w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. W tamtym meczu Gytkjaer trafił do siatki rywala w 62. minucie. Mało kto mógł się spodziewać, że na kolejną radość z gola na wyjeździe lechici będą czekali równo cztery miesiące. W tym czasie poznaniacy rozegrali pięć meczów wyjazdowych bez bramki. Cztery z nich zakończyły się bezbramkowym remisem.
Tydzień temu lechici przegrali z Koroną Kielce 0:1. I już w tamtym spotkaniu napastnik Lecha stanął przed szansą zdobycia wyjazdowej bramki, gdy w doliczonym czasie gry sędzia podyktował rzut karny dla Kolejorza. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Christian Gytkjaer. Zmierzającą do bramki piłkę zatrzymał jednak bramkarz Korony, Zlatan Alomerović, który uchronił swój zespół od straty bramki.
Gytkjaer serię meczów wyjazdowych bez bramki przerwał 63. minuty później. Dokładnie w tej minucie spotkania z Legią trafił do bramki po podaniu Mihaia Raduta. - Ta bramka to nie tylko zasługa Mihaia. Cały zespół w tej akcji zachował się dobrze. W środku pola przejęliśmy piłkę, dobrze rozegraliśmy ją. Dobrze zafunkcjonowaliśmy jako drużyna. Tak było jednak nie tylko w tej, ale też kilku innych akcjach - komentuje Gytkjaer, dla którego było to niezwykle ważne trafienie.
Najlepiej świadczy o tym jego reakcja po zdobyciu bramki. Tę można porównać do radości sprzed kilku dni, gdy w dramatycznych okolicznościach Gytkjaer wyprowadził Lecha na prowadzenie w meczu ze Śląskiem. Duńczyk trafił też w niedzielnym meczu. - Ten gol to jeden z pozytywnych momentów tego spotkania. Czuliśmy się w tamtym momencie niezwykle mocni. Gdy trafiłem do bramki, to pomyślałem, że my jeszcze ten mecz wygramy - podkreśla Gytkjaer.
Poznaniacy grali jednak dużo lepiej, niż w poprzednich wyjazdowych spotkaniach. Oddali piętnaście strzałów na bramkę, z których osiem było celnych. Legię od utraty kolejnych goli ratował Arkadiusz Malarz. Tak było m.in. po uderzeniu głową Nikoli Vujadinovicia. Kolejorz miał też kilka innych sytuacji. Na bramkę rywali groźnie uderzali Mihai Radut i Radosław Majewski. Ten pierwszy nieznacznie się pomylił, a drugi został zablokowany.
Zapisz się do newslettera