W styczniu minęło dwanaście lat odkąd Krzysztof Kotorowski jest piłkarzem Lecha Poznań. Żaden inny zawodnik ekstraklasy nie jest związany ze swoim klubem od tak długiego czasu. - Gra w Lechu to było moje marzenie - mówi 39-letni golkiper.
W styczniu minęło dwanaście lat odkąd Krzysztof Kotorowski jest piłkarzem Lecha Poznań. Żaden inny zawodnik ekstraklasy nie jest związany ze swoim klubem od tak długiego czasu. - Gra w Lechu to było moje marzenie - mówi 39-letni golkiper.
Bramkarz mistrza Polski swoją piłkarską karierę zaczynał jednak nie w Kolejorza, a w Olimpii Poznań. - Mieszkałem na Piątkowie i miałem tam najbliżej. Wtedy to był bardzo dobry klub, który miał swoją drużynę w I lidze. Gdy Olimpia zaczęła się rozpadać miałem wyjechać na Pomorze, bo klub z Gdańska miał się łączyć z Olimpią. Rodzice nie byli zadowoleni. Ostatecznie do tego nie doszło i zostałem wykupiony przez Dyskobolię - wspomina Kotorowski.
W Grodzisku Wielkopolskim spędził kilka lat. W ekstraklasie zadebiutował 21 marca 1998 roku w spotkaniu Dyskobolii ze Stomilem Olsztyn. W 62. minucie zmienił kontuzjowanego Tadeusza Fajfera. W Dyskoboli zagrał łącznie 66 meczów. - Tam spędziłem długi okres swojej kariery. Chciałem grać, a w Grodzisku w pewnym momencie przestałem. Dobrze się tam czułem, ale trener Bogusław Kaczmarek widział to inaczej. Zrobiłem krok do tyłu i trafiłem do Błękitnych - mówi bramkarz.
W Stargardzie grał przez kilka miesięcy. Później jednak właściciel Błękitnych wpadł w problemy finansowe. - Pod koniec rundy zawołał kilku starszych chłopaków. Powiedział jak wygląda sytuacja. Właściciele mieszkań pytanie o pieniądze za wynajem. Było tam dużo młodych piłkarzy, którzy mieli przez to sporo problemów. Wróciłem do Grodziska i chciałem podjąć rywalizację. Wtedy dostałem telefon z propozycją przejścia do Lecha. Norbert Tyrajski chciał odejść, został Waldemar Piątek i potrzebny był mu konkurent - przyznaje Kotorowski.
Na Bułgarską trafił wiosną 2004 roku. W barwach Kolejorza wystąpił ponad 200 razy. Przez dwanaście lat gry dla Lecha był najcześciej występującym piłkarzem tego klubu na pozycji bramkarza. W tym czasie zdobył dwa razy mistrzostwo Polski, Puchar Polski i Superpuchar. Jest też jedynym piłkarzem Kolejorza, który widział budowę nowego stadionu z perspektywy piłkarza. - Byłem w trakcie budowy, zmieniałem szatnie. W tamtych czasach grało wielu poznaniaków, dzisiaj zostało kilku zawodników z Wielkopolski. Wszystkim, którzy tu przychodzą mówimy jednak, że Lech to coś więcej, niż klub i nie ma tutaj nieistotnych meczów - mówi 39-letni golkiper.
Pięć lat po przyjściu do Lecha było blisko, żeby jednak Kotorowski z Lecha odszedł. W 2009 roku skończył się jego umowa z Lechem i dostał propozycję transferu do Arisu Saloniki. - Trener Jacek Zieliński zapowiedział, że dla niego numerem jeden będzie Grzegorz Kasprzik. Dostałem propozycję pozostania, ale nie była ona jasna i klarowna. Nie interesowała mnie roczna umowa. Poszedłem spakować swoje rzeczy. Wymyśliłem, że chcę spróbować życia w innym kraju - wspomina Kotorowski. - Liga grecka rusza później, więc nie podpisałem umowy. Wyjechałem na wakacje, a Lech był już na obozie. Wtedy dostałem telefon od dyrektora sportowego Marka Pogorzelczyka - dodaje.
Rok później Kotorowski świętował z Lechem zdobycie mistrzostwa. I w walce o tytuł poznaniak odegrał bardzo ważną rolę. Do bramki Lecha wszedł dopiero w 24. kolejce, ale bronił do końca sezonu. W siedmiu meczach Lech stracił tylko dwie bramki, wygrał sześć meczów i świętował zdobycie mistrzostwa. - Teraz z perspektywy tych dwunastu lat nigdy nie zastanawiałem się, że to już. Cały czas wydaje mi się, że jestem tutaj znacznie krócej - kończy bramkarz.
Zapisz się do newslettera