Meczem z Jagiellonią Białystok lechici rozpoczęli pierwszy tak intensywny okres w sezonie 2019/20. Po zaledwie czterech dniach przerwy, we wtorek, 24 września spotkaniem z Chrobrym Głogów zaczną zmagania w tegorocznej edycji Pucharu Polski. - Jest to krótszy okres, jednak nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać - mówi drugi trener Lecha Poznań, Karol Bartkowiak.
System przewidujący ligowe kolejki w środku tygodnia czy występy w europejskich rozgrywkach oraz krajowym pucharze przyzwyczaiły lechitów do meczów co trzy-cztery dni. W tym sezonie, z powodu zajęcia miejsca poza pierwszą czwórką ekstraklasy na koniec poprzednich zmagań, czasu na regenerację pomiędzy poszczególnymi spotkaniami mieli oni nieco więcej. Konfrontacją z Jagiellonią Białystok rozpoczęli jednak jeden z intensywniejszych okresów. W ciągu ośmiu dni zagrają bowiem trzykrotnie.
- Jest to krótszy okres, jednak nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Graliśmy w piątek, kolejne spotkanie zagramy jutro (wtorek, 24 września - przyp. red.). To trzy pełne dni przerwy. Sytuację tę zestawiłbym z ligą, gdzie zdarza się zakończyć kolejkę w poniedziałek, rozpoczynając kolejną w piątek. Jesteśmy na początku sezonu. Nie mamy czego się obawiać, tym bardziej, że w kadrze naszego zespołu znajduje się wielu młodych zawodników, u których proces regeneracji przebiega jeszcze szybciej - mówi drugi trener Kolejorza, Karol Bartkowiak.
Z występami na tak wczesnym etapie Pucharu Polski często wiąże się pewna rotacja składem. Pomimo pozycji faworyta, z której w starciu z Chrobrym Głogów będzie startował Kolejorz, jego sztab szkoleniowy nie ma zamiaru ryzykować.
- W sobotę gramy z Górnikiem Zabrze, więc musimy dobrze rozłożyć siły na dwa mecze. Teraz skupiamy się jednak na tym z Chrobrym Głogów. Mamy szeroką kadrę, a nie możemy skorzystać jedynie z Pawła Tomczyka. Ustalając skład uwzględnimy aktualną dyspozycję zawodników, aby wygrać to spotkanie i awansować dalej - komentuje szkoleniowiec.
Zapisz się do newslettera