Filip Wilak wcześniej miał dwie możliwości wyjazdu z pierwszym zespołem Lecha Poznań na zgrupowanie. Jednak za każdym razem na przeszkodzie stawały kontuzje. Na szczęście, teraz jednak ze zdrowiem utalentowanego 17-latka wszystko w porządku i pracował z Kolejorzem w Opalenicy.
Może zatem na pewno bardzo cieszyć, że znalazło potwierdzenie powiedzenie do trzech razy sztuka. Lechita w minionym sezonie rozegrał tylko dwa mecze w rezerwach - najpierw w sierpniu w Pucharze Polski przeciwko Elanie Toruń (3:2), a następnie w drugoligowym boju z Olimpią Elbląg (2:3). Poza tym, leczył poważną kontuzję i po operacji przechodził żmudną rehabilitację. Ten okres już jednak na szczęście za nim. - Jeśli chodzi o zdrowie, to czuję się bardzo dobrze. Dużo ciężkiej pracy i dobrej diety za mną. A wszystko po to, żeby dzisiaj bez bólu wrócić i móc trenować w stu procentach z drużyną bez żadnej blokady - mówi Wilak.
Dostał szansę we wszystkich sparingach. Najpierw biegał 27 minut przeciwko Zagłębiu Lubin (3:1), potem wszedł na kwadrans z Lechią Gdańsk (0:1) oraz FC Midtjylland (3:2), a na koniec zaliczył blisko godzinę z Arką Gdynia (0:2).
- Jeśli chodzi o gry kontrole, to plan był taki, żebym dostawał z każdym kolejnym spotkaniem coraz więcej minut. Cieszy, że w tym ostatnim już miałem szansę zaprezentować się przez godzinę. Myślę, że teraz znajduję się w momencie, w którym muszę ciężko pracować po to, żeby zacząć łapać minuty również w ekstraklasie - przyznaje 17-latek z Bułgarskiej.
Bez wątpienia mógł liczyć w trakcie treningów oraz meczów na pomoc starszych kolegów. - Wrażenia mam znakomite. Atmosfera w zespole jest dobra, każdy zawodnik zawsze stara się pomóc i pokazać co można robić, żeby być jeszcze lepszym piłkarzem na boisku. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest się od kogo uczyć, bo chłopacy prezentują naprawdę wysoki poziom - podkreśla Filip, który zauważa też różnice między piłką juniorską a seniorską. - Największa to szybkość gry. Każdy z zawodników gra szybko i wie co chce z piłką zrobić zanim ją dostanie do nogi. Druga rzecz jest taka, że zdecydowanie każdy błąd zawodnika jest wykorzystywany bezlitośnie. No i trzecia rzecz, to przygotowanie fizyczne zawodników. Są oni silniejsi i na pewno walka z nimi jest zdecydowanie cięższa. Ale można się przyzwyczaić i można wyciągnąć z tego wszystkiego sporo pozytywów dla siebie - podsumowuje Wilak.
Zapisz się do newslettera