Dimitrij Injać spodobał się Franciszkowi Smudzie
Lech Poznań rozpocznie starania o pomocnika Dimitrija Injaca, bramkarz Ivan Cvorović pojedzie z "Kolejorzem" na obóz do Szklarskiej Poręby. Savo Raković (na zdjęciu) być może przyjdzie za pół roku, a Vanja Djaferović sam zrezygnował.
Chcę go i odpowiedzialność za ten transfer biorę na siebie - mówi o 27-letnim defensywnym pomocniku trener Lecha Franciszek Smuda. Injać już wcześniej spodobał mu się, a poznański szkoleniowiec porównał styl gry piłkarza Slaviji Sarajewo (ekstraklasa Bośni i Hercegowiny) do Kazimierza Deyny. - Ma ten sam zwód, na który wszystkich robi. I uderzenie! Wcześniej, jak ładował z woleja, to tylko zdejmował pajęczyny z bramki. Czuję, że będą z niego ludzie - twierdzi Smuda.
Podczas wczorajszej gierki treningowej - ostatniej przed sobotnim wyjazdem na obóz do Szklarskiej Poręby - miały się zdecydować losy kilku zawodników, którzy są przy Bułgarskiej na testach. Injać przekonał Smudę już wcześniej, a w czasie godzinnego pojedynku był raczej w cieniu podstawowych pomocników Lecha - Rafała Murawskiego i Henry Quinterosa.
Największe serce do walki pokazał inny Serb, obrońca Savo Raković. Nie unikał ostrej walki, choć Smuda upominał swoich zawodników, że "to tylko gierka". Mimo to musiał później uspokajać zadziornego młodzieńca. - Nie rukami, nie rukami - mówił, gdy w jednym ze starć Raković odepchnął Jakuba Wilka. Przy okazji okazało się, że Smuda przegląda wieczorami słownik, by móc w najprostszych piłkarskich sprawach porozumieć się z obcokrajowcami.
20-latek z klubu Sevojno Użice grał z opatrunkiem na łuku brwiowym, który rozbił w jednym ze starć powietrznych podczas wtorkowego treningu. Jednak nie oszczędzał się i gdy trzeba było, odbijał piłkę głową. Raković nie trafi jednak teraz do Lecha. - Będziemy mu się przyglądali i może temat wróci w czerwcu - wyjaśnił Smuda.
Najgorsze wrażenie zrobił Ivan Cvorović z drugoligowego klubu bułgarskiego Nafteks Burgas. Przede wszystkim puścił pięć goli, a przy trzech z nich popełnił rażące błędy. Smuda nie był zachwycony, ale starał się bronić młodego Serba: - Jest z nami dwa dni i przyjechał po dwumiesięcznej przerwie. Nie chcę go pochopnie skreślać, dlatego pojedzie z nami na obóz, zostanie jeszcze na tydzień-dwa. My w tym czasie i tak będziemy szukali bramkarza, takiego doświadczonego, który byłby od razu gotowy do gry.
Z testów w Lechu zrezygnował Chorwat Vanja Dżaferović z bułgarskiego klubu Beroe Stara Zagora. Jak się okazało, przybył do Polski niedługo po wyleczeniu kontuzji. - Po treningu z nami sam stwierdził, że to dla niego za wysoki poziom. Zachował się bardzo profesjonalnie - chwali go Smuda.
We wczorajszej gierce nie uczestniczyli: kapitan Piotr Reiss i Zbigniew Zakrzewski, którzy mają lekkie urazy i biegali w tym czasie po Lasku Marcelińskim. Początkowo towarzyszył im młody nabytek z Amiki Wronki - Grzegorz Piesio, ale wszedł na boisko w drugiej połowie, gdy zastąpił... drugiego trenera Lecha Marka Bajora.
Do Polski nie dotarli na razie spodziewani dwaj doświadczeni Kolumbijczycy - stoper Luis Alberto Asprilla i napastnik Jose Herrera. Jak wyjaśnił menedżer Eugeniusz Kamiński, mogą przyjechać każdego dnia, gdy tylko dostaną wizy.
Niebiescy - Żółci 4:6
Bramki: 0:1 Bąk, 1:1 i 2:1 Pitry, 2:2 Micanski, 3:2 i 4:2 Quinteros, 4:3 Kikut, 4:4 Bąk, 4:5 Micanski, 4:6 Sobczak
Niebiescy: Kotorowski (31. Cvorović) - Wojtkowiak, Drzymont, Kucharski, Dobrew, Zając, Injać, Murawski, Quinteros, Wilk, Pitry.
Żółci: Cvorović (31. Kotorowski) - Raković, Bosacki, Bajor (31. Piesio), Marciniak, Kikut, Scherfchen, Bąk, Micanski, Sobczak, Dembiński.
Mecz trwał 2 x 30 min