- On wrócił! - takich słów użył trener John van den Brom na wtorkowej konferencji prasowej po meczu z Jagiellonią Białystok (3:3). Miał na myśli kapitana Lecha Poznań, Mikaela Ishaka, który pokonywał bramkarza rywali w trzech ostatnich meczach PKO BP Ekstraklasy. Taką serię ma po raz czwarty odkąd trafił do Kolejorza.
Ishak ściga Christiana Gytkjaera, który jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu. Duńczyk strzelił 65 goli, Szwed ma w tym momencie o dwa mniej i pewnie lada moment nastąpi zmiana na pozycji lidera. Najważniejsze jednak jest to, że nasz kapitan znów jest w kapitalnej formie po pokonaniu problemów zdrowotnych, które nękały go w końcówce poprzedniego sezonu i na początku obecnego.
W trzech ostatnich spotkaniach Niebiesko-Białych 30-latek zdobył cztery bramki. Najpierw kapitalnie uderzył zza pola karnego przeciwko Puszczy Niepołomice (4:1), potem zaliczył dublet z Łódzkim Klubem Sportowym (3:1) - uderzył efektownie bez przyjęcia, a potem ładnie wykończył akcję i podanie Kristoffera Velde. W miniony wtorek jego nazwisko znów był na ustach kibiców Kolejorza, kiedy po dośrodkowaniu Joela Pereiry idealnie złożył się do próby z woleja i w ten sposób pokonał bramkarza Zlatana Alomerovicia.
Na taką serię Mikael czekał od jesieni ubiegłego roku. Wtedy trafiał w czterech meczach z rzędu. Kolejno z Widzewem (2:0), Villarreal CF (3:4, dwa gole), Pogonią Szczecin (2:2), a także Austrią Wiedeń (4:1). Łącznie cztery występy i pięć goli, teraz też ma szansę na takie statystyki, jeśli wpisze się na listę strzelców w sobotę na stadionie Cracovii.
Łącznie takie co najmniej trzymeczowe passy z bramką miał w niebiesko-białych barwach już cztery razy. Dwie pierwsze były w debiutanckim sezonie w Lechu, czyli 2020/2021.
Zapisz się do newslettera