Do niedawna był jedynym lechitą, który wystąpił na Mistrzostwach Świata. Po tegorocznym Mundialu do tego grona dołączył i Bartosz Bosacki. Jednak to Krzysztof Pawlak, bo o nim mowa, wciąż pozostaje tym graczem Kolejorza, który w jego barwach wystąpił w reprezentacji Polski najwięcej razy.
W latach 1983-87 zaliczył bowiem 31 reprezentacyjnych gier, wiele bardzo ważnych i rozegranych w wielkim stylu. Grał również w kadrze olimpijskiej i zespole B. Jeszcze w jednym względzie wciąż pozostaje ewenementem w dziejach Lecha. Był nie tylko jego graczem i później trenerem, ale powielił te funkcje także w reprezentacji, bo 14 czerwca 1997 samodzielnie poprowadził Polskę w meczu eliminacyjnym do MŚ z Gruzją wygranym 4:1. Wówczas wydawało się, że trenerski świat stoi przed nim otworem.
W 1986 Poczta Australijska wypuściła okolicznościowy znaczek z okazji zakończonych Mistrzostw Świata w Meksyku, na którym bez problemu można rozpoznać sylwetkę piłkarza Lecha i uczestnika tej imprezy - Krzysztofa Pawlaka. Jest to dla niego bardzo sympatyczna pamiątka i kolejna ciekawostka w historii Kolejorza.
Na świat Krzysztof Henryk Pawlak przyszedł w Trzebiechowie 12 lutego 1958 roku. Dość szybko zamieszkał z rodziną w najstarszym polskim grodzie - Kaliszu - i tam w barwach Calisii rozpoczął regularne treningi piłkarskie w grupie czternastolatków. Zawsze był bardzo pracowity i z dużą świadomością dążył do wyznaczonego celu. Jesienią 1975 pojawił się w barwach Warty, w których występował przez kolejnych pięć lat. Nie zapominał o edukacji, a maturę zdawał w poznańskim V LO. Wówczas już na dobre był absztyfikantem klasowej koleżanki Hanki Kijewskiej, siostry legendarnego koszykarza Lecha i reprezentacji, a dziś trenera mistrzowskiego Prokomu Trefla Sopot - Eugeniusza Kijewskiego.
Pawlak szybko starał się dogonić na sportowym polu swego przyszłego szwagra. Z czasem cel osiągnął, a w jednym prześcignął „Kijka” zdecydowanie – zaliczył występy na Mistrzostwach Świata, które dla Kijewskiego, bez należytego wsparcia koszykarskiej braci, na zawsze pozostały nieosiągalne.
Młodzi pobrali się, gdy Krzysztof występował już w niebiesko-białych barwach Lecha. Jego debiut miał miejsce na Dębcu 9 marca 1980 roku w spotkaniu z Zawiszą (2:0) i był jednocześnie pierwszym meczem trenera Wojciecha Łazarka. Popularny „Baryła” od początku stawiał na Pawlaka i nigdy się na nim nie zawiódł. Krzysztof, zwany przez kolegów bez nuty złośliwości „Gogusiem”, grywał zwykle na bocznej obronie lub występował w roli stopera, a także pomocnika. Szybko stał się niezastąpionym graczem poznańskiej drużyny.
W ciągu dziewięciu sezonów rozegrał w Lechu 281 oficjalnych spotkań (232 w ekstraklasie, 10 w europejskich pucharach, 14 w Pucharze Lata, 1 w Superpucharze i 24 w PP) i zdobył 19 bramek (15 w lidze oraz po 2 w PP i Pucharze Lata). W tym okresie rzadko bywał nieobecny w składzie Kolejorza, opuścił zaledwie 7 ligowych potyczek, 2 w PP i 4 w Pucharze Lata, zwykle z powodu kontuzji lub reprezentacyjnych obowiązków, nigdy przez brak formy. Niezawodny, solidny i opanowany nie dawał wyboru kolejnym szkoleniowcom Lecha. Niemal zawsze od niego zaczynano ustalanie składu Lecha, przez wiele lat był też jego kapitanem.
Trudno się dziwić, że grając znakomicie w świetnym klubie, uzbierał tyle trofeów. Dwukrotnie został Mistrzem Polski (1983-84), trzykrotnie zdobywcą Pucharu Polski (1982, 84 i 88), rozegrał wiele dobrych spotkań w europejskich pucharach. Przez te lata należał do najlepszych polskich defensorów i awans do reprezentacji był naturalną koleją rzeczy.
W 1986 roku ukończył poznańską AWF, zdobywając trenerskie uprawnienia, które przydały mu się już niespełna 10 lat później. W latach dziewięćdziesiątych rozpoczął na tej uczelni pracę naukową.
Wcześniej jednak, dzięki staraniom Włodzimierza Lubańskiego i łaskawej zgodzie ówczesnego Ministra Sportu Aleksandra Kwaśniewskiego, został w 1988 wypożyczony na pół roku do belgijskiego KSC Lokeren. Zagraniczny wątek kariery kontynuował w Szwecji w lubianym przez poznaniaków FF Trelleborg, gdzie występował do 1992 roku. Później wrócił do Warty, z którą awansował do ekstraklasy i grał do marca 1995, łącząc to z rolą asystenta trenera Eugeniusza Samolczyka. Karierę piłkarską zakończył na rzecz niespodziewanej propozycji posady samodzielnego trenera Tygodnika Miliarder (taka dziwna, okresowa nazwa Sokoła) Pniewy.
Następnie pracował z Wartą, z GKS-em Bełchatów, z którym awansował do finału PP ’96, i w lipcu 1997 roku znów trafił do Lecha, pozostając w nim w roli szkoleniowca do marca 1998. Wyniki były średnie, niekoniecznie z winy samego szkoleniowca. To był ostatni zawodowy kontakt Pawlaka ze swoim ukochanym klubem, który - jak zapewnia popularny „Goguś” - w jego sercu ma poczesne miejsce.
Więcej do ekstraklasy, jak na razie, w roli trenera nie powrócił. Pracował jeszcze w KP Konin, później były kluby trzecio- i czwartoligowe, także Podbeskidzie Bielsko-Biała na zapleczu ekstraklasy. Dziś wraz z Jerzym Kasalikiem jako jego asystent walczy o awans do drugiej ligi z Mieszkiem Gniezno. Z wyżyn trenerskich pojawił się niespodziewanie na nizinach. Czas na coś więcej, bo ambicji i umiejętności Krzysztofowi Pawlakowi nigdy nie brakowało. A czas ucieka.
Jan Rędzioch
* tekst opublikowany w programie meczowym "Heeej Lech" w sezonie 2006/2007 z informacjami aktualnymi na moment publikacji artykułu.
Zapisz się do newslettera