Osiem bramek Rangers FC, nieudana pogoń SL Benfica, a także uratowany remis przez Standard Liege - tak w największym skrócie można scharakteryzować weekendowe wyczyny przeciwników Lecha Poznań w grupie D Ligi Europy. Zapraszamy na kolejny odcinek naszego cyklu "Akcja obserwacja".
Portugalczycy w pięciu pierwszych kolejkach ligowych byli bezbłędni - wywalczyli komplet punktów. Dwa ostatnie mecze były już jednak nieudane dla piłkarzy Jorge Jesusa. Tydzień temu doznali bolesnej wyjazdowej porażki z Boavistą Porto (0:3), a w minioną niedzielę zanosiło się na podobną klęskę w starciu ze Sportingiem Braga. Goście prowadzili bowiem na Estadio da Luz po godzinie gry trzema bramkami. Kuriozalne było zwłaszcza trzecie trafienie, bo fatalny błąd popełnił Odysseas Vlachodimos. Bramkarz wyszedł poza pole karne i chciał zagrać piłkę głową. Dał się jednak uprzedzić napastnikowi - Francisco Moura strącił futbolówkę i potem już bez problemów umieścił ją w pustej bramce.
W przerwie w drużynie Orłów pojawił się na boisku szwajcarski napastnik Haris Seferović. I to on wbił dwa gole, które dały nadzieję na wywalczenie choćby punktu. Nic z tego, skończyło się jednak porażką 2:3. SL Benfica pozostała wiceliderem, ale już ze stratą czterech punktów do lokalnego rywala - Sportingu.
Belgowie po porażce przy Bułgarskiej z Kolejorzem 1:3 nie byli w dobrych nastrojach. Sami wspominali, że atmosfera ze względu na sytuację kadrową związaną z koronawirusem nie jest najlepsza. A jednak ekipa z Walonii potrafiła się zmobilizować i wywalczyć cenny remis 1:1 z innym uczestnikiem fazy grupowej Ligi Europy - Royal Antwerp FC. Choć trzeba przyznać, że podział punktów był raczej szczęśliwy dla gości, bo jednak przewagę mieli przeciwnicy. Gola na 1:1 strzelił Maxime Lestienne - ten sam, który trafił kilka dni wcześniej przeciwko Lechowi.
W czołówce tabeli ligi belgijskiej jest bardzo ciasno - dość powiedzieć, że między pierwszą a siódmą drużyną w tabeli są zaledwie dwa punkty różnicy. Czerwono-biali są na piątej pozycji po dwunastu kolejkach i tracą punkt do liderujących Club Brugge oraz Royal Charleroi.
Ostre strzelanie urządził sobie lider ligi szkockiej. Po wyjazdowym remisie z SL Benfica 3:3 w Lidze Europy piłkarze Stevena Gerrarda wrócili na zwycięską ścieżkę. I to w jakim stylu! Owszem, rywalem był ostatni zespół Scottish Premiership - Hamilton Academical FC, ale rozmiary wygranej były imponujące. The Gers rozgromili bowiem przeciwnika 8:0. Po dwie bramki zdobyli w niedzielne popołudnie Kemar Roofe, Joe Aribo oraz niezawodny James Tavernier, a po jednej - Scott Arfield i Brandon Barker. Szkoleniowiec mógł sobie pozwolić choćby na to, żeby dać odpocząć najlepszemu strzelcowi drużyny, Alfredo Morelosowi.
Rangers FC z bilansem dwunastu wygranych i dwóch remisów jest liderem i utrzymuje przewagę dziewięciu punktów nad najgroźniejszym rywalem - Celtic FC.
Zapisz się do newslettera