A to Dobrew
Mówiąc językiem trenera Lecha Poznań Franciszka Smudy, bułgarski piłkarz Kristian Dobrew robi na schodach bardzo dobre wrażenie. Lepsze niż jego dwaj inni koledzy z Bałkanów, testowani od wczoraj w 'Kolejorzu"
Na Bułgara Kristiana Dobrewa trzeba było wczoraj trochę poczekać. Zanim pojawił się na Bułgarskiej, piłkarze Lecha Poznań skończyli już poranny trening połączony z bieganiem po Lasku Marcelińskim pod okiem trenerów Marka Bajora i Andrzeja Woźniaka. Wziął w nim udział pierwszy z testowanych graczy bałkańskich - Chorwat Dejan Mezga. To pomocnik o dość lichym, niestety, wzroście. Przyjechał z drugoligowej drużyny chorwackiej NK Eakovec, w której jest kapitanem.
Dwaj pozostali piłkarze z byłej Jugosławii nie wzięli udziału w biegach po leśnych ostępach. Pracownicy Lecha szczegółowo tłumaczyli jednemu z nich, Serbowi Nikoli Petkoviciowi, że najpierw musi się udać na badania lekarskie. Petković przedstawiał się licznie zgromadzonym dziennikarzom bardzo łamaną angielszczyzną: - Mam 20 lat i 185 cm wzrostu. Grałem na pozycji lewego lub środkowego obrońcy w Vojvodnie Nowy Sad. Pochodzę jednak z Belgradu i zaczynałem karierę w tamtejszym Radzie. Kiedy dowiedziałem się, że jadę do Poznania, poczytałem w internecie o klubie Lech. Gdy wszedłem na jego stronę internetową, zobaczyłem zdjęcia miss Lecha i od razu pomyślałem sobie, że tu warto grać - dodał z uśmiechem. - Nikola ma jeszcze dwa i pół roku kontraktu z Vojvodiną, więc trzeba go kupić - dodał już bez uśmiechu Marek Pogorzelczyk, dyrektor sportowy Lecha. Petković dodał, że o Polsce i polskiej lidze rozmawiał telefonicznie ze swoim znajomym Miroslavem Radoviciem, Serbem z Legii Warszawa. - Mówił, żebym przyjechał, bo tu jest OK i przychodzi dużo kibiców. - stwierdził i naprężył muskuły - Jak widać, jestem silny.
Później pojawił się na Bułgarskiej serbski gracz Alexandra Radosavljević z klubu Eukarieki Stankom Belgrad. To piłkarz na kolejną z pozycji, która wymaga wzmocnień - pozycję bramkarza. Wczoraj ostatecznie upadła bowiem koncepcja sprowadzenia ze Śląska Wrocław Radosława Janukiewicza.
Zawodnikiem, na którego wszyscy najbardziej czekali, był jednak Bułgar Kristian Dobrew. Spóźniony, więc nerwów było sporo. Wszak nie tak dawno paskudny, meksykański klub sprzątnął Lechowi sprzed nosa znakomitego zapewne Peruwiańczyka Waltera Vilcheza - niedoszłą opokę obrony "Kolejorza". Teraz jakiś inny wstrętny klub - np. holenderski FC Den Bosch, bo takie dochodziły słuchy - mógłby zgarnąć Bułgara. Na szczęście nic takiego się nie stało. Dobrew zjawił się w klubie w asyście wianuszka menedżerów i przy błysku fleszy. W odróżnieniu od swoich kolegów z Serbii, zupełnie nie był tym stremowany. Sprawiał wrażenie faceta raczej obytego z tego typu sytuacjami. Spokojnie odstawił wielką torbę, świadczącą raczej o dłuższym pobycie w Poznaniu, i biegle po rosyjsku odpowiadał na pytania: - Jestem mańkutem, lepiej władam lewą nogą. Grałem na pozycji lewego obrońcy, ostatecznie mogę grać też na lewej pomocy. Skoro gram na lewej flance, to raczej muszę być szybki. Sami zresztą zobaczycie. Głową gram chyba też nie najgorzej, skoro w swej karierze strzeliłem nią 40 bramek. Do tej pory byłem kapitanem zespołu Lokomotiw Sofia. Postanowiłem przenieść się do Polski, gdyż potrzebuję zmiany klubu i nowego wyzwania. A wydaje mi się, że Lech będzie lepszym klubem od Lokomotiwu. Znam jego wyniki, historię. Wiem o połączeniu z Amicą i o masie kibiców na trybunach. O Lechu opowiedział mi Iljan Micanski.
Dobrew jest nawet trochę podobny do Marcina Wasilewskiego, który może odejść z obrony Lecha. Za dwa tygodnie kończy 28 lat. Wkrótce skończy też badania lekarskie i zobaczymy go w grze.
Gwiazdy wracają do Lecha
Byli znakomici piłkarze "Kolejorza" Damian Łukasik i Przemysław Bereszyński dołączyli do sztabu trenerskiego Lecha. Ich powrót na Bułgarską to spore wydarzenie, także wśród piłkarzy obecnego "Kolejorza". To nie koniec takich powrotów na 85-lecie klubu. Lech chce korzystać z doświadczenia także Piotra Mowlika czy Waldemara Krygera.