Piotr Podolczak, kibic rocznik 1956, skarbnica anegdot i wspomnień dotyczących Kolejorza. Zwłaszcza tych z niezwykle ciekawych lat 80-tych, ale nie tylko. Dziś o pięciu „p”, czyli pucharach, piłce, pracy, pamiątkach i programach meczowych. Zapraszamy na kolejny odcinek cyklu 1 Klub 1000 Historii.
W latach 80-tych miałem przyjemność pracować na stadionie mojego Lecha jako porządkowy. Łączyłem pracę z oglądaniem meczów, ponieważ wpuszczałem na loże i miejsca prasowe. Do pracy przychodziłem dużo wcześniej, długo przed tym jak na stadionie pojawiała się publiczność, która zwykła przekraczać bramy obiektu około 2 godzin, czyli wtedy gdy je otwierano.
Stałe ekipy zawsze przychodziły ze swoim „sprzętem”, takim jak zimą grube koce, termosy z herbatą (może z prądem?), czy jakaś zagrycha.
Do tego wszystkiego karty do gry, buteleczki… no nie było takich kontroli jak teraz. Pamiętam jak na stadionie 22 Lipca „szkła” po najróżniejszych napojach kulały się do samego dołu. Te, które dotaczały się całe, dzieciaki zbierały i odnosiły do skupu butelek.
Na Bułgarskiej przeżyłem wiele wspaniałych meczów, takich jak pucharowe z Aberdeen, Liverpoolem i wspaniałą Barceloną, której również kibicuję do dnia dzisiejszego. Przy tych wszystkich spotkaniach, które widziałem na własne oczy, nie potrafię wyszukać w mojej głowie żadnego skojarzenia z pierwszą pamiątką, która otwierała też dość pokaźną kolekcję, która później przeobraziła się w prywatne muzeum. Po prostu nie pamiętam.
Mam odznakę z 50-lecia Lecha, ręcznik z 60-lecia Lecha, krawat z 70-lecia Lecha, szalik z 80-lecia Lecha, a na 90-lecie szalik wręczył mi osobiście prezes Arkadiusz Kasprzak, co miało miejsce w Auli UAM. Do mojego prywatnego zbioru trafiła też piłka ze – zdaje się – ostatniego meczu w I lidze, podpisana jeszcze przez Sławka Twardygrosza. To było dopiero szczęście, że wpadła w moje ręce. Jest też szampan wręczony Rejsikowi z okazji zdobycia 100. bramki. Później mi jeszcze podpisał butelkę…
Programy meczowe, które wydawane były dawniej, zawsze były numerowane. Po co? Bo w przerwie meczu losowano nagrody, a było na co czekać. Do wygrania był sprzęt AGD, RTV i różne inne ciekawe rzeczy. Nawet pewnego razu wylosowana była żywa świnia!!! Później została przerobiona przez pana Stanisława Budkę na niezgorszy posiłek, który skonsumowali piłkarze w Lechu Poznań.
Od 2000 roku programy meczowe były drukowane w kolorze. Nawet nie przyszło mi na myśl, że będę je zbierał, zwłaszcza na początku. To właśnie dlatego brakuje mu paru numerów, może Wy, Kibice pomożecie mi w ich uzupełnieniu. Oto one: 1, 6-11, 13, 14, 16, 17.
Wracam do pamiątek. Ze starego stadionu z Bułgarskiej mam na przykład tablicę z numerem sektora „3”. Tam właśnie pracowałem. Do tego siodełko… wyniesione z ostatniego meczu przed rozebraniem tego sektora, na którym po zakończeniu pracy miałem też wykupiony karnet. Za czasów prezesury Radka Majchrzaka miałem też kartę „Gość Klubu”, dzięki której uczestniczyłem w różnych spotkaniach, wigiliach, które organizował klub.
Muszę się pochwalić, że od lat 90-tych uczestniczyłem we wszystkich Balach Piłkarza, które na początku odbywały się w Adrii, a później w Polonezie, czy w Iglicy na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Pamiętam, że w jednym z nich uczestniczyły trzy poznańskie kluby, czyli Lech, Warta i Olimpia. Trwał do 7 rano, a jednym z gości był też śp. Kazimierz Górski, który opuścił imprezę wcześniej, a delegacja odprowadziła go bezpiecznie na pociąg do Warszawy.
Teraz poznański bal łączy świat piłkarski ze światami innych dyscyplin sportowych i odbywa się pod hasłem prezentacji Sportowca Wielkopolski i Piłkarza Roku. Organizuje go Głos Wielkopolski. W przyszłym roku czeka nas jubileuszowy, 60-ty. A w tym? 95 lat Lecha. Myślę, że Kolejorz zrobi wszystko by wywalczyć trzy korony. Co Wy na to?
Tak się bawi, tak się bawi Lech Poznań!
Piotr Podolczak
Zapisz się do newslettera