W Zabrzu dobre statystyki

Od ostatniej przegranej na Górnym Śląsku z zabrzanami minęło już blisko pięć lat. Było to 4 listopada 2017 roku, wtedy była najwyższa frekwencja w Zabrzu na spotkaniu tych drużyn w XXI wieku - ponad 24 tysiące. To niesamowicie nakręciło gospodarzy, którzy po dwóch kwadransach prowadzili z ekipą Nenada Bjelicy 2:0 po bramkach Igora Angulo oraz Szymona Żurkowskiego. Kontakt został złapany po trafieniu Christiana Gytkjaera, ale decydujący cios zadał Angulo i do stolicy Wielkopolski niebiesko-biali wrócili z porażką 1:3. Pozostałe dwie w tym stuleciu były w październiku 2010 (0:2) oraz sierpniu 2011 (1:2).

Po tym boju z 2017, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, były dwa remisy oraz trzy zwycięstwa gości. Zwłaszcza warto zwrócić uwagę na starcie ligowe z 28 września 2019, kiedy to trener Dariusz Żuraw zdecydował się na skład z kilkoma młodymi zawodnikami - grali wówczas w jedenastce Robert Gumny, Tomasz Dejewski, Jakub Moder - dla obecnego reprezentanta Polski i piłkarza angielskiego Brighton był to pierwszy występ w ESA od pierwszej minuty, Tymoteusz Puchacz czy Kamil Jóźwiak. I ta armia wychowanków dała o sobie znać, prowadząc drużynę do wygranej 3:1. Puchacz i Jóźwiak strzelili po golu, a Gumny i Moder zaliczyli po asyście.

W minionym sezonie Lech dwa razy gościł w Zabrzu i za każdym razem wyjeżdżał z tarczą. Obie ekipy spotkały się już w drugiej kolejce rozgrywek, które okazały się dla Kolejorza później mistrzowskie. Gospodarze wtedy prowadzili po wykorzystanym już na początku przez Jesusa Jimeneza rzucie karnym. Stopniowo jednak do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy niebiesko-białych. Jeszcze przed przerwą wyrównał Jakub Kamiński, a krótko po zmianie stron prowadzenie dał lechitom Mikael Ishak. Po godzinie gry Michał Skóraś podwyższył na 3:1 i takim wynikiem skończyła się rywalizacja. Los skojarzył oba kluby również w ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski. W marcu w Zabrzu bohaterem był Joao Amaral, który wbił dwa gole i Lech cieszył się z wygranej 2:0 i awansu do kolejnego etapu.

W ostatnich dziesięciu latach najbardziej pamiętny jest jednak zapewne bój z końcówki sezonu 2014/2015. W przedostatniej kolejce poznaniacy walczyli o zachowanie pozycji lidera, co miało im utorować drogę do tytułu. Piłkarze trenera Macieja Skorży rozbili wtedy zabrzan aż 6:1, mimo że przegrywali 0:1. Na bramkę Konrada Nowaka szybko jednak odpowiedział Szymon Pawłowski, potem dwa razy trafił Kasper Hämäläinen, a jeszcze przed przerwą na 4:1 podwyższył Zaur Sadajew. Po zmianie stron swoje dwa gole dołożył jeszcze rezerwowy Darko Jevtić i w ostatniej serii Kolejorz już nie wypuścił szansy z rąk, remisując bezbramkowo z Wisłą Kraków i podnosząc puchar za siódme w historii klubu mistrzostwo.