Lech u siebie razy cztery
Znów kanonada na Bułgarskiej. Cztery razy piłkę z siatki wyciągał dwa tygodnie temu bramkarz Zagłębia Sosnowiec, tyle samo razy pokonany został w sobotę golkiper Górnika Zabrze. Lech wygrał 4:1.
Wynik tego meczu sugeruje, że zwycięstwo przyszło Lechowi lekko, łatwo i przyjemnie. Niestety, to błędny wniosek. Były w tym meczu całkiem długie momenty gry słabej, a także - nieco krótsze - w których Górnik zdecydowanie przeważał.
"Kolejorz" zaczął mecz bardzo obiecująco - dość długo rozgrywał piłkę w głębi pola i w decydujących momentach w polu karnym Górnika przyspieszał. Po takich z pozoru leniwych akcjach najpierw Henry Quinteros, a potem Piotr Reiss mieli stuprocentowe sytuacje bramkowe. Obaj z bliska strzelali co prawda mocno, ale wprost w bramkarza Mateusza Sławika. Po dwudziestu minutach tempo siadło. Zabrzanie opanowali grę w obronie (spora w tym zasługa Tomasza Hajto) i co jakiś czas próbowali zagrozić bramce Lecha. Największe zagrożenie gracze Lecha sprokurowali sobie sami. Debiutujący w Lechu Ivan Djordjević zagrał zbyt słabo do innego debiutanta Emiliana Dolhy. Ten musiał się ratować wyjściem poza pole karne i wślizgiem w okolice nóg Dawida Jarki. Potem do niemal pustej bramki spudłował Tomasz Zahorski.
Jeszcze gorzej było po przerwie. Górnik na serio uwierzył, że może wygrać w Poznaniu i ruszył do bardziej zdecydowanych ataków. Na szczęście dla poznaniaków, strzały gości z dystansu bywały przeważnie niecelne, a "kółeczka" kręcone przez Jerzego Brzęczka - bezproduktywne.
Wszystko zmieniło się w 55. min. Obrońcy Górnika leniwie rozgrywali piłkę, a Hajto, licząc na bardziej wyszukane rozegranie piłki niż prosty wykop, dał ją sobie odebrać Reissowi. Ułamek sekundy później nie widział już innego wyjścia, niż na poły zapaśnicze powalenie kapitana Lecha. Piłkarz Górnika dostał żółtą kartkę i niewiele brakowało, by za jednym zamachem dostał też czerwoną po tym, jak wyraźnie wchodząc w kompetencje arbitra, sam zaczął odmierzać odległość, w jakiej powinien stać mur. Tymczasem do piłki podszedł Reiss, przerzucił ją nad ustawionymi w szeregu zawodnikami Górnika i pokonał Sławika.
Nieco przypadkowy gol dał Lechowi miejsce do rozgrywania akcji. Trener Górnika posłał do ataku większą ilość graczy, których siłą rzeczy zaczęło brakować wtedy, gdy piłkę przejmowali gospodarze. Trzy kolejne gole padły po akcjach "Kolejorza" skrzydłami, a właściwie jednym skrzydłem - prawym. Lewy obrońca Górnika Mariusz Pawelec, który przed przerwą świetnie powstrzymywał Marcina Zająca, w drugiej połowie nie był już tak pewny. Swojego pierwszego gola w barwach Lecha strzelił Hernan Rengifo - uczynił to w dziwaczny sposób, padając na piątym metrze przed bramką Górnika.
Gdy w końcówce meczu zaczęło padać, cześć kibiców z trybuny od strony parkingu zaczęła wychodzić. Wrócili po tym, jak zostali ofuknięci przez najbardziej zagorzałych fanów z II trybuny, którzy deszcz próbowali przestraszyć, zdejmując koszulki. Zmokli co prawda, ale zobaczyli przynajmniej czwartego gola, po dośrodkowaniu Dawida Floriana i strzale Zająca.
Powiedzieli po meczu
Franciszek Smuda
trener Lecha
Oglądałem mecz Górnika z Legią i dziś w Poznaniu grała zupełnie inna drużyna z Zabrza. Górnik grał o 50 proc. lepiej niż ostatnio. Byliśmy przygotowani na to, że zabrzanie po porażce z Legią muszą szukać też punktów na wyjazdach. I widać było, że zwycięstwo przyszło Lechowi z trudem. Worek z bramkami otworzył się po przerwie, ale dla mnie to za późno. Ja lubię, gdy drużyna rozstrzyga mecz już przed przerwą. Debiutanci? Zagrali poprawnie. Djordjević zagrał pierwszy raz, widać u niego jeszcze braki wynikające z tego, że jego przygotowania do sezonu trwały o dwa tygodnie krócej. A Dolha? Cóż... Miał sporą przerwę, musi popracować, by pewniej wychodzić w przedpole bramkowe.
Ryszard Wieczorek
trener Górnika
Rozegraliśmy lepszy mecz niż z Legią, ale wynik znów ten sam... Paradoksalnie, w momencie gdy graliśmy najlepszą piłkę w tym meczu, straciliśmy gola. W pierwszych minutach po przerwie byliśmy przecież stroną dominującą. Gol padł po prostym błędzie najbardziej doświadczonego zawodnika. Wtedy podstawiliśmy się Lechowi. Trzecia i czwarta bramka to był efekt tego, że Lech mógł grać taką piłkę, jaką najbardziej lubi i najlepiej umie grać - czyli odbiór piłki i kontra. Nasz zespół jest w budowie. W niektórych fragmentach zagraliśmy ciekawy, otwarty futbol i zapłaciliśmy za to sporą cenę. Jeśli pójdziemy w tym kierunku, zaczniemy wygrywać. Zwracam uwagę na Piotra Malinowskiego - chłopak wszedł na boisko po przerwie i pokazał kilka ciekawych akcji.
Jakub Wilk
pomocnik Lecha
Nie zagraliśmy jeszcze najlepiej na lewej stronie boiska, ale to pierwszy mecz Ivana [Djordjevicia - przyp. red.] i to oczywiste, że jeszcze nie najlepiej się rozumieliśmy. Z meczu na mecz gra po tej stronie boiska powinna wyglądać lepiej. To był mój pierwszy raz od dłuższego czasu w linii pomocy, ale dużej różnicy nie czuję, bo jako obrońca i tak często włączałem się w akcje ofensywne.
Emilian Dolha
bramkarz Lecha
To był taki sobie mój występ, ale dobrze, że drużyna wygrała. W piłce jest tak, że bramkarz może puścić nawet sto goli w meczu, byle tylko jego koledzy strzelili 101.
Tomasz Hajto
obrońca Górnika
Winę za bramkę biorę na swoje barki. Nie ważne - był faul, czy nie - doprowadziłem do sytuacji, że Piotrek Reiss mógł się przewrócić. Będę się jednak upierał, że nie faulowałem w tej sytuacji. Piotrek znany jest z tego, że pada na boisko, gdy tylko ktoś go dotknie. Sędzia odsunął mur chyba na 10 metrów i ułatwił robotę strzelcowi rzutu wolnego. Dobrze by było, żeby arbiter odmierzał jakoś odległość, w jakiej powinien stać mur, a nie badał sprawę "na oko". A ten rzut wolny ustawił mecz - przecież na początku drugiej połowy zupełnie zdominowaliśmy Lecha. To nie był mój pojedynek z Reissem. 20 tys. kibiców nie przyszło zobaczyć mnie i Piotra, ale Lecha i Górnika.
Lech Poznań - Górnik Zabrze 4:1 (0:0)
Bramki dla Lecha: Reiss (55. z rzutu wolnego po faulu na Reissie), Wilk (63. po podaniu Zająca), Rengifo (74. po podaniu Zająca), Zając (89. po podaniu Floriana)
Bramka dla Górnika: Jarka (73. po podaniu Hajty)
Lech: Dolha - Kikut, Tanevski Ż, Dymkowski, Djordjević - Scherfchen (67. Scherfchen), Murawski - Zając, Quinteros (78. Injac), Wilk - Reiss (86. Florian).
Górnik: Sławik - Jarczyk, Hajto Ż, Smirnovs, Pawelec Ż - Gołoś, Brzęczek, Danch (79. Madejski), Kizys Ż (46. Malinowski) - Jarka, Zahorski (79. Moskal).
Widzów: 21 tys.
Sędzia: Hubert Siejewicz z Białegostoku
Lech - Górnik
21strzały1511strzały celne710strzały niecelnie814faule172spalone25rzuty rożne6